Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kłopotów!
Hań błyskawicznie wrócił na fotel pilota, jeszcze raz
przejmując stery ,,Sokoła". Jego drugi pilot z powrotem
usadowił się we własnym fotelu w chwili, kiedy szczególnie
duży asteroid przeleciał obok dziobu statku.
Korelianin czuł, że musi zachować jak największy spokój,
bo w przeciwnym razie mogli nie przetrwać dłużej niż kilka
chwil.
 Chewie  rozkazał  ustaw na dwa-siedem-
-jeden.
Leia głośno wstrzymała oddech. Wiedziała, co oznacza
rozkaz Hana i osłupiała na tak lekkomyślny plan.
 Chyba nie chcesz lecieć w pole asteroidów?  za-
pytała w nadziei, że zle zrozumiała.
 Nie martw się, nie polecą za nami w tę kaszę
 odkrzyknął wesoło.
 Jeśli wolno mi panu przypomnieć, sir  Trzy-peo
zgłosił się, próbując wywrzeć racjonalny wpływ
 prawdopodobieństwo pomyślnej nawigacji przez pole
asteroidów w przybliżeniu jeden do dwu tysięcy czterystu
sześćdziesięciu siedmiu.
Wydawało się, że nikt go nie usłyszał.
Księżniczka skrzywiła się.
 Nie musisz tego robić, żeby mi zaimponować
 rzekła, kiedy kolejny asteroid potężnie uderzył w
,,Sokoła".
Hań bawił się wspaniale i postanowił zignorować jej
insynuacje.
 Trzymaj się, kochanie  zaśmiał się, mocniej ujmując
stery.  Polatamy sobie trochę.
Wzdrygnęła się zrezygnowana i mocno przypięła do
fotela.
e Trzypeo, który ciągle mamrotał jakieś wyliczenia,
wyłączył swój syntetyzowany ludzki głos, kiedy Wookie
odwrócił się i zawarczał na niego.
Hań skoncentrował się tylko na wykonaniu swego planu.
Wiedział, że się uda; musi się udać  nie było innego
wyjścia. Polegając bardziej na intuicji niż na instrumentach,
sterował statkiem przez nieustający deszcz skał. Rzucając
okiem na ekrany zauważył, że myśliwce TIE i ,,Mściciel"
jeszcze nie zaniechały pościgu. To będzie imperialny
pogrzeb, pomyślał manewrując ,,Sokołem" przez grad
asteroidów.
Spojrzał na inny ekran i uśmiechnął się na widok
zderzenia asteroidów z myśliwcem TIE. Na ekranie
zachował się ślad eksplozji w postaci rozbłysku światła. Hań
pomyślał, że tam na pewno nikt nie pozostał przy życiu.
Piloci myśliwców ścigających ,,Sokoła" byli jednymi z
najlepszych w Imperium. Nie mogli jednak mie-rzyć się z
Hanem Solo. Albo nie byli wystarczająco dobrzy, albo
wystarczająco szaleni. Tylko wariat mógł rzucić swój statek
na samobójczy kurs przez te aste-roidy. Szaleni, czy nie,
piloci nie mieli innego wyboru, jak starać się usiąść mu na
ogonie. Niewątpliwie znacznie lepiej byłoby dla nich, gdyby
zginęli w tej nawale kamieni, niż gdyby musieli zameldować
swemu mrocznemu panu o niewykonaniu zadania.
Największy ze wszystkich gwiezdny niszczyciel Imperium
z królewską godnością opuścił orbitę Hoth. Jego boków
strzegły dwa inne gwiezdne niszczyciele, a całej grupie
towarzyszyła eskadra mniejszych statków. W środkowym
niszczycielu admirał Piett stał przed prywatną komorą
medytacji Dartha Vadera. Jej górna połowa otworzyła się
powoli i mógł dojrzeć w półmroku spowitą w czarny płaszcz
postać swego pana.
 Panie  rzekł Piett z szacunkiem.
 Proszę wejść, admirale.
Wchodząc do skąpo oświetlonego pomieszczenia i
zbliżając się do Czarnego Lorda Sith czuł wielki podziw
pomieszany z lękiem. Sylwetka jego pana na tyle odcinała
się od otoczenia, że Piett mógł rozróżnić tylko zarys
mechanicznych wysięgników, które właśnie odłączały
przewód respiratora od głowy Va-dera. Zadrżał, kiedy
uświadomił sobie, że może jest pierwszym człowiekiem,
który widział go bez maski.
Widok był przerażający. Vader, odwrócony do Piet-ta
plecami, był ubrany całkowicie na czarno; lecz ponad
kołnierzem przebłyskiwała jego naga głowa.
Choć admirał próbował odwrócić wzrok, chorobliwa
fascynacja kazała mu patrzeć na nią, bezwłosą, podobną do
trupiej czaszki. Była pokryta labiryntem grubych blizn
wijących się na trupiobladej skórze. Przeszło mu przez myśl,
że mogło drogo kosztować oglądanie tego, czego nie widział
nikt inny. W tym momencie ręce robota ujęły czarny hełm i
delikatnie opuściły go na głowę Czarnego Lorda.
Czując hełm na miejscu, Darth Vader odwrócił się, aby
wysłuchać meldunku admirała.
 Nasze statki pościgowe dostrzegły ,,Sokoła Mil-
lenium", panie. Wszedł w pole asteroidów.
 Nie obchodzą mnie asteroidy, admirale  powiedział
Vader powoli zaciskając pięść.  Chcę dostać ten statek, a
nie usprawiedliwienia. Jak prędko będzie pan miał
Skywalkera i tamtych z ,,Sokoła Millenium"?
 Wkrótce, lordzie Vader  odpowiedział admirał drżąc
ze strachu.
 Tak, admirale...  powiedział powoli Darth Va-der. 
Wkrótce.
Dwa gigantyczne asteroidy pędziły w kierunku ,,Sokoła
Millenium". Jego pilot szybko położył statek w ryzykowny
skręt, który pozwolił mu uniknąć ich po to, aby prawie
zderzyć się z trzecim.
Za umykającym w polu asteroidów ,,Sokołem" pędziły
imperialne myśliwce TIE, które manewrowały wśród skał
depcząc mu po piętach. Nagle bezkształtny kawał skały
otarł się o jeden z nich i posłał go w beznadziejnie
niekontrolowany skręt. Pozostałe kontynuowały pościg w
towarzystwie ,,Mściciela", który niszczył asteroidy pędzące
jego tropem.
Hań Solo dostrzegł ścigające go statki przez ilumina-tory
swej kabiny, kiedy obracał statek wokół własnej osi,
nurkując pod jeszcze jednym asteroidem, a potem
ustawił frachtowiec z powrotem we właściwej pozycji. Mały
odłamek skały odbił się od statku z głośnym,
rozbrzmiewającym echem uderzeniem, wprawiając
Chewbaccę w przerażenie i zmuszając e Trzypeo do
zakrycia soczewek złocistą ręką.
Hań zerknął na Leię. Siedziała, wpatrując się z kamienną
twarzą w rój asteroidów. Sprawiała wrażenie, jakby chciała
znajdować się o tysiące mil stąd.
 No  rzucił  mówiłaś, że chcesz zobaczyć, jak mi
się powinie noga. Nie patrzyła na niego.
 Cofam to.
 Ten gwiezdny niszczyciel zwalnia  oznajmił pilot,
sprawdzając odczyty komputera.
 Dobrze  odparła krótko. Przestrzeń na zewnątrz
kabiny ciągle była pełna rozpędzonych asteroidów.
 Jeśli jeszcze trochę tu zostaniemy, zetrą nas na
proszek  zauważył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.