Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otrzymał pieniądze, Rokko machnął rączką w kierunku androida.
 Jaki jest twój numer klasyfikacyjny?  zapytał.
 I-Five-Why-Cue, proszę pana.  Den stwierdził z ulgą, że android odpowiedział, jak
powinien, potulnym tonem. Widocznie Rokko także nie dostrzegł w tym niczego dziwnego,
bo powiedział:
 Idz na korytarz i zaproś tu dwoje ludzi czekających w ostatnim pokoju.  Zaczekał, aż
android wyjdzie posłusznie na korytarz, po czym odwrócił się do Dena.  To Jedi, którzy
przyszli, żeby poprosić mnie o pomoc. Mówię ci, z. każdym dniem życie staje się
dziwniejsze.  Zachichotał.
Dwoje Jedi? Den odwrócił się szybko, ale I-Five zdążył zniknąć. Sullustanin wzruszył
ramionami. Mimo wszystko, to by było prawie niemożliwe, powiedział sobie.
 Czekaliśmy wystarczająco długo  stwierdził zniecierpliwiony Jax.  Idziemy.
Ruszył w stronę drzwi, a Laranth podążyła za nim.
 Może masz rację  przyznała.  Poczuję się o wiele pewniej, kiedy odzyskam blastery.
Jax nie odpowiedział. Nie miał pojęcia, dlaczego, ale czuł, że coś zmusza go do
pośpiechu. Może przypomniał sobie o zadaniu, które polecił mu wykonać Mistrz Pieli 
prawdopodobnie ostatnim, jakie otrzymał jako Jedi. Pomyślał, że dobrze jest mieć jakiś cel,
który nadaje życiu nowy kierunek i sens. Jax teraz czuł, że żyje, i dzięki tej świadomości
odzyskał pewność siebie. Był gotów na wszelkie niespodzianki i nagłe zwroty, jakie kryła dla
niego przyszłość. Spróbuj mnie nimi zaskoczyć, powiedział sobie. Zamierzał z radością
stawić czoło wyzwaniom i kłopotom, jakie miały go jeszcze czekać w życiu.
Kiedy płyta drzwi schowała się w ścianie, zobaczył przed sobą protokolarnego androida.
Automat stał z uniesioną ręką jakby zamierzał zapukać. Spojrzał na niego, a Jax odniósł
dziwne wrażenie, że androida zaskoczył jego widok, chociaż żaden wyraz nie mógł się
malować na jego nieruchomej, metalowej twarzy. Android był nie tylko zaskoczony... był
wstrząśnięty, jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Automat cofnął się o krok i opuścił rękę.
 Jax Pavan  odezwał się cicho.
 Słucham?  zapytał rycerz Jedi. Androida na pewno wysłał Rokko, żeby poprosić gości
do siebie, ale to nie wyjaśniało, dlaczego metalowy posłaniec wygląda na zdumionego. Ani
tego, jakim cudem w ogóle automat może wyglądać na zdumionego.
Android podszedł o krok bliżej. Po chwili odezwał się konspiracyjnym tonem.
Wypowiedział tylko siedem słów  i teraz to Jax spojrzał na niego, jakby nie mógł uwierzyć
własnym oczom.
 Jestem I-Five. Przysłał mnie twój ojciec.
Część II
Jak na górze, tak na dole
ROZDZIAA 22
Po drodze w dół, na powierzchnię Coruscant, Nedijanin Kaird zastanawiał się nad
dziwnymi zwrotami, jakie czasami zachodzą w życiu.
Był absolutnie pewny, że lord Perhi powyrywa mu z ogona wszystkie pióra. Dopiero po
dłuższym czasie zrozumiał nie tylko, że uniknął straszliwego losu, ale także dlaczego go
uniknął. Gdyby miał usta z miękkiej tkanki, a nie z keratyny, prawdopodobnie otworzyłby je
szeroko w nazbyt ludzkim wyrazie osłupienia.
Postępowanie lorda Perhiego miało jednak głęboki sens, a zarazem okazało się tak
oczywiste, że Kaird skarcił się w duchu za to, że się tego nie spodziewał.
No bo przecież był zabójcą.
Perhi wyjaśnił mu, że książę Xizor ostrzy sobie zęby na stanowisko lorda. Każdy, kto
chociaż trochę znał istoty tej rasy, dobrze wiedział, że Falleenowie  nawet jeżeli nie brać pod
uwagę ich wyjątkowej siły fizycznej czy umiejętności manipulowania nastrojami za pomocą
feromonów  to przeciwnicy, z którymi nie można się nie liczyć. Podobno ich wrodzonej
chytrości i sprytu mogli im pozazdrościć nawet Neimoidianie. Jeżeli dodać do tego bystry
umysł, Xizor był rzeczywiście groznym przeciwnikiem.
I właśnie dlatego lord wysłał Kairda, by go zabił.
Plan był prosty, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że się powiedzie. Umysł Xizora,
nawykły do zastawiania pułapek i intryg, kierowania na fałszywe tory i stosowania półprawd,
mógł nie dostrzec tego, co miał tuż przed oczami, dopóki nie będzie za pózno. Przynajmniej
właśnie na to liczyli Perhi i Kaird.
Z oczywistych względów wyroku nie da się wykonać w Północnej Hali, więc trzeba było
wymyślić wiarygodny powód, dla którego książę Xizor musiałby opuścić sztuczną planetoidę
i powrócić na Coruscant. Perhi wymyślił doskonały pretekst. Z przechwyconych rozmów
funkcjonariuszy Imperium wynikało, że szukają androida przechowującego informacje ważne
dla ruchu oporu, a więc i dla Imperium. Podobno android zaszył się gdzieś w jednym z
najbardziej obskurnych sektorów planety. Gdyby ta informacja była prawdziwa i gdyby
Czarne Słońce pierwsze odnalazło androida, w przyszłych negocjacjach z Imperium
uzyskałoby bardzo cenną kartę przetargową.
Ważny interes przestępczego syndykatu był doskonałym pretekstem, żeby wysłać Xizora
z zadaniem odnalezienia androida i przetransportowania go do Północnej Hali. Perhi
powiedział Xizorowi, że wykonanie tego zadania powierza jemu i tylko jemu, bo książę
Falleenów jest najzdolniejszym ze wszystkich kandydatów do tytułu viga. A jeżeli Xizor miał
jakąś wadę charakteru, którą można byłoby wykorzystać, była nią duma. To właśnie duma nie
pozwoli mu wrócić bez 10-4TO. Falleen był absolutnie pewny, że wcześniej czy pózniej go
odnajdzie. Nikt inny także w to nie wątpił. A po powrocie z odnalezionym androidem do
Północnej Hali miał zostać vigiem.
Kaird wiedział jednak, że Xizor nie wróci z androidem. Ten zaszczyt miał przypaść w
udziale jemu.
Lord oznajmił mu bardzo wyraznie, że odnalezienia automatu nie uważa za sprawę
najwyższej wagi. Kaird nie mógł ani na chwilę zapomnieć, że jego głównym celem jest Xizor.
Kiedy pokaże Perhiemu dowód śmierci Falleena, lord przestanie się wreszcie obawiać
zagrożenia ze strony ambitnego podwładnego, a Kaird dostanie stos kredytów i obietnicę, że
nikt nie będzie mu stawiał przeszkód w powrocie na Nedija.
Wszyscy na tym zyskają, powtarzał sobie Nedijanin. No cóż, wszyscy z wyjątkiem
Xizora, zreflektował się po chwili.
Jego statek  surroniańska jednostka szturmowa o opływowych kształtach i miłym dla
oka wyglądzie  leciał ustalonym z góry kursem na lądowisko Wschodniego Portu. Kaird
mógł spokojnie rozpierać się na fotelu, bo nawigacyjny komputer przetwarzał nadsyłane
współrzędne i dokonywał właściwych korekt trajektorii i prędkości lotu. Nedijanin nie był
jednak wcale zachwycony tym, że musi zrezygnować z pilotowania smukłego statku choćby
przez kilka minut, jakie zajęło kontroli ruchu powietrznego sprowadzenie statku na
powierzchnię planety. Ukradł Stingera byłemu dowódcy MedStara, admirałowi Bleydowi,
chociaż uznał, że  kradzież to może zbyt dosadne określenie. Bądz co bądz, zabił Bleyda, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.