Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pytanie, dlaczego nie pobiegł szybciej albo dlaczego nie
ruszył wcześniej, albo dlaczego nie przewidział, że
dziewczyna przyjdzie na plac. Czemu nie mógł złapać
wiązki z miotacza?
A pózniej widział szok w jej kryształowych oczach w
momencie, gdy została trafiona, i chciało mu się krzyczeć
i tłuc pięściami w ścianę. Gniew uczepił się go równie
mocno jak żal.
Jej nieobecność uderzała go co chwila od nowa.
Zwiadomość, że już nigdy z nią nie porozmawia, spra-
wiała ból. Brakowało mu utraconej przyjaciółki. Już za-
wsze będzie mu jej brakowało. Bardzo wiele znaczyła w
jego życiu. Tylu rzeczy nie zdążyli sobie powiedzieć.
Godzinami chodził po ulicach. Maszerował, aż za-
częło mu brakować sił, i ledwie widział na oczy. Potem
spał tak długo, jak tylko mógł. A po przebudzeniu
wznawiał wędrówkę.
Mijały dni. Nie wiedział, jak pokonać smutek. Pewnego
dnia znalazł się na placu, gdzie kończyła się ulica
92
Chwały i gdzie zginęła Cerasi. Między dwoma drzewami
ktoś rozwiesił transparent.
POMZCIJMY CERASI! WYBIERZMY WOJN!
Coś w nim pękło. Podbiegł tam i podskoczył, żeby
złapać transparent. Materiał trudno się darł, ale Obi--
Wan rwał go mimo bólu mięśni i sztywniejących palców,
aż zostały tylko małe strzępy.
Nie wolno było w ten sposób wykorzystywać Cerasi.
Musiał to powstrzymać, włożyć cały swój żal i miłość do
niej w walkę o przerwanie tego procederu. Czekała go
rozmowa z Nieldem. Nikt inny nie mógł mu pomóc.
Znalazł go w podziemiach, w pomieszczeniu przyle-
gającym do krypty, w której spotkali się po raz pierwszy.
Przez krótki czas mieli tu magazyn. Chłopak siedział na
ławce z opuszczoną głową.
- Nield? - Z wahaniem wszedł do środka. - Szukałem
cię.
Nie podniósł na niego wzroku. Ale też go nie wyprosił.
- Mamy złamane serca - powiedział Obi-Wan. -
Wiem o tym. Bardzo mi jej brakuje. Ale gdyby widziała,
co tu się dzieje, wpadłaby we wściekłość. Wiesz, o czym
mówię?
Nie usłyszał odpowiedzi.
- Szykują się do wojny i wykorzystują Cerasi jako
pretekst - ciągnął. - Nie możemy na to pozwolić. To by
przeczyło wszystkiemu, na czym jej zależało. Nie mogli-
93
śmy bronić jej, gdy żyła, ale teraz możemy bronić jej pa-
mięci.
Głowa Nielda wciąż była opuszczona. Czyżby odczu-
wał smutek tak wielki, że nic nie słyszał? A może te słowa
jednak do niego nie docierały?
Nagle podniósł wzrok. Obi-Wan cofnął się o krok.
Spodziewał się ujrzeć smutek, ale twarz Nielda wykrzy-
wiała złość.
- Jak śmiesz tu przychodzić - powiedział głosem,
w którym pobrzmiewała furia. - Jak śmiesz mówić, że
nie mogłeś jej bronić? Niby dlaczego nie?
Wstał. W niskiej krypcie niemal dotykał głową sufitu.
Jego gniew wypełnił pomieszczenie.
- Próbowałem do niej dobiec - zaczął Obi-Wan. -
Ale...
- W ogóle nie powinna się tam znalezć! - wrzasnął
Nield. - Miałeś jej pilnować i chronić, a nie pakować
w niebezpieczne sytuacje i narażać w imię nie swoich
spraw jak... Jedi!
Wyrzucając z siebie ostatnie słowo, postąpił w stronę
Obi-Wana. W tym ruchu kryła się grozba. Jego ciemne
oczy płonęły. Kenobi dostrzegł w nich niewylane łzy. Azy
żalu i gniewu.
- Jedi zawsze myślą o wyższych sprawach - ciągnął
chłopak z goryczą. - Zawsze są lepsi od tych, których
chronią, niezdolni do kontaktu z żywymi istotami, z ko-
śćmi, krwią i sercami...
Nie! - krzyknął Obi-Wan. - Nie na tym polega ro-
la Jedi! To zupełne przeciwieństwo tego, kim jesteśmy!
94
- My! - wydarł się Nield. - Widzisz? Jesteś Jedi! Nie
łączą cię z nami więzy lojalności! Jesteś tu obcy. Wpłyną-
łeś na Cerasi, zmusiłeś, żeby stanęła przeciwko mnie...
- Nie, Nield - starał się, by jego głos brzmiał spo-
kojnie. - Wiesz, że to nieprawda. Nikt nie był w stanie
wpłynąć na Cerasi albo mówić jej, co ma robić. Pragnę-
ła tylko pokoju. Dlatego tu jestem.
Dłonie chłopaka zacisnęły się w pięści.
- Pokoju? - syknął. - A co to takiego? Czym jest po-
kój wobec takiej straty? Starsi ją zabili i będą za to cier-
pieć. Nie spocznę, dopóki wszyscy plugawi Starsi nie
zginą. Pomszczę ją albo sam poniosę śmierć!
Obi-Wan był zdumiony. Te słowa brzmiały tak, jakby
wypowiadał je hologram z Gmachów Pamięci, których
Nield tak bardzo nienawidził.
- Co tu robisz, Obi-Wanie Kenobi? - spytał Nield ze
wstrętem. - Nie należysz do Młodych. Nigdy nie należałeś.
Nie jesteś Melida. Nie jesteś Daanem. Jesteś nikim, jesteś ni-
gdzie i nic dla mnie nie znaczysz. - Gniew zniknął z jego
głosu, a zmęczenie sprawiło, że opadł z powrotem na ław-
kę. - A teraz zniknij mi z oczu... i wynoś się z mojej planety.
Obi-Wan wycofał się z pomieszczenia. Szedł przez
tunele, aż zobaczył nad głową kwadrat szarego światła.
Podciągnął się do góry i wydostał na zewnątrz przez od-
pływ, którym nigdy wcześniej nie wychodził. Znalazł się
na nieznanej ulicy.
Zabłądził. Zrobił krok w jedną stronę, a po chwili w
drugą. W głowie mu wirowało, nie mógł zebrać myśli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.