Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzny.
- Jesteś zakochana i musisz się z nim spotkać.
- Nie, nie muszę - odpowiedziała drewnianym głosem. Udała, że boli ją
głowa, i po kilku minutach pozbyła się Franci. Zgasiła światło i położyła się do
łóżka. Nie mogła zasnąć, bo prześladowały ją wspomnienia tego wieczoru. Im
częściej będzie się z nim widywała, tym większy będzie ból rozstania. A
przecież wiedziała, że Eli nie chce się wiązać. Ona zresztą też miała plan na
życie, w którym jego nie było. Jednak dzwięczały jej w uszach słowa:  Może
nie jestem wart twojej miłości, ale przestań mi zarzucać, że jestem jak Spencer!
Zastanawiała się, czy to było tylko przejęzyczenie. Czy Eli mógł się w niej
zakochać? Czy naprawdę uważał, że nie jest wart miłości, bo ojciec porzucił go
jako dziecko? Serce jej pękało.
- Eli - szepnęła. - Kocham cię.
Eli dojechał do domu i wbiegł, pokonując po dwa schody, do swojej
kawalerki. Wszedł do sypialni, szybko się rozebrał i rzucił rzeczy na krzesło.
Zaczął spacerować po pokoju. Pragnął Lary, a ona nie chciała się z nim umówić.
I to nie dlatego, że go nie lubiła. Jej tłumaczenia doprowadzały go do rozpaczy.
W dodatku wypowiedział to słowo na  m , którego przecież nie rozumiał. Skąd
mu się to wzięło? To przez nią tak zgłupiał.
- Cholera! - powiedział, przeczesując palcami włosy.
Podszedł do garderoby. Przebrał się do pływania i wyszedł z domu.
Skierował się w stronę stawu. Gdy doszedł, zapalił lampę umieszczoną na
wysokim słupie, która oświetlała wodę. Zrzucił ręcznik i mokasyny i wskoczył
do chłodnej wody.
Pływał aż do zmęczenia, po czym narzucił na siebie ręcznik i wrócił do
domu przez winnicę. Znów myślał o Larze i jej pocałunkach.
- Zapomnij o niej - powiedział do siebie.
Gdy znalazł się w domu, odkorkował butelkę merlota i nalał sobie pełny
kieliszek. Usiadł w saloniku, popijając, i dalej myślał o tym, jak bardzo jej
pragnie, a kiedy zerknął w stronę sypialni, po raz pierwszy pomyślał, że
powinien mieć własne mieszkanie w mieście. Ale nawet gdyby miał, nie
chciałaby z nim zostać. Miała swój plan, w którym on się nie mieścił. Musiał
uszanować to, że chce zadbać o matkę. Od ósmego roku życia do momentu, gdy
winnica Louret zaczęła przynosić dochody, sam czuł się odpowiedzialny za
mamę i rodzeństwo. W tym byli z Lara podobni. Podziwiał jej niezależność,
tylko dlaczego kierowała ją przeciwko niemu? Była zupełnie inna niż znane mu
dotychczas kobiety: niezależna, opanowana i seksowna jak żadna.
Wypił spory łyk i zapatrzył się w przestrzeń. Kolejne rozczarowanie w
życiu pełnym rozczarowań i odrzuceń. A Lara zastanawiała się, dlaczego on nie
ufa ludziom!
Potarł czoło. Czyżby był zakochany? Czy kiedykolwiek przedtem tak się
miotał? Bywał urażony, ale nigdy nie czuł się tak, jakby mu wyrwano serce.
Jęknął i zaczął spacerować po pokoju jak zwierzę w klatce. Zegar wybił trzecią.
Włożył spodnie, koszulę i znów wyszedł. Wiedział, że nie zaśnie, więc poszedł
do biura, żeby przynajmniej popracować. Może uda się na chwilę o niej
zapomnieć.
Ponad tydzień pózniej, dwudziestego drugiego czerwca, Eli otrzepał
swoje robocze spodnie i usiadł na traktorze. Musiał zaorać jęczmień rosnący
zimą między rzędami winorośli. Było wpół do piątej po południu, gdy
zadzwonił jego telefon komórkowy.
- Słucham.
- Tu Grant. Jego głos był niespokojny i Eli natychmiast wyczuł jakiś
problem.
- Co się stało? - spytał.
- Są tu dwaj detektywi z wydziału policji w San Francisco - odpowiedział
zduszonym głosem i Eli poczuł, jak ściska mu się żołądek. - Zabierają mnie na
przesłuchanie.
- Psiakrew! - zaklął. Obawy o bezpieczeństwo Grania rosły, ponieważ nie
miał alibi, a co gorsza, miał motyw. Eli był pewien, że Grant nie popełnił
morderstwa, tak jak był pewien siebie. - Jestem w winnicy spocony i brudny, ale
za chwilę mogę być gotowy. Czy pozwolą mi jechać z tobą do miasta?
- Zaraz zapytam - odpowiedział Grant i Eli słyszał jakieś rozmowy w tle. -
Nie, muszę jechać z nimi sam. Na razie przynajmniej nie mam kajdanek.
- Powiedziałeś moim rodzicom?
- Nie, jesteś jedyną osobą, do której zadzwoniłem. Jestem jeszcze w
Louret. Pozwolili mi się umyć i przebrać.
- Przyjadę tam jak najszybciej - zapewnił Eli. - Będziesz potrzebował
adwokata. Rodzina się tym zajmie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.