Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Bruenor przyglądał się lawendowym oczom, w których odbijało się światło korytarza za
otwartymi drzwiami. Lewe było znowu otworzone, zauważył z nadzieją. Obawiał się, że cios
demodanda na zawsze zamknął oko Drizzta. Najwyrazniej jednak zostało wyleczone, lecz nadal te
cudowne oczy martwiły Bruenora. Wydawało się, że straciły zbyt dużą część swego blasku.
- Co z Catti-brie? - zapytał Drizzt, naprawdę zatroskany o młodą kobietę, chcąc jednocześnie
zmienić temat rozmowy.
Bruenor uśmiechnął się.
- Jeszcze nie może chodzić - odparł. - Lecz ochota do walki już powróciła i dziewucha nie
może uleżeć spokojnie na łóżku - roześmiał się, przypominając sobie scenę, jaka miała miejsce
wcześniej tego dnia, gdy jeden ze służących chciał poprawić poduszkę jego córce. Samo spojrzenie
Catti-brie spowodowało, że z twarzy mężczyzny odpłynęła cała krew. - Tnie służących ostrzem
swego języka, gdy jej zbytnio nadskakują.
Uśmiech Drizzta wydawał się wymuszony.
- A Wulfgar?
- Chłopiec ma się lepiej - odparł Bruenor. - Cztery godziny zabrało mi zeskrobanie z niego
tej pajęczyny, jest też ranny w rękę, co będzie wymagało co najmniej miesiąca rekonwalescencji,
aby mógł odzyskać w niej siłę, lecz trzeba czegoś więcej, aby powalić tego chłopca! Krzepki jak
góra i prawie tak wielki!
Patrzyli na siebie, aż uśmiechy zanikły, a cisza stała się niewygodna.
- Zaczyna się biesiada u halflinga - powiedział Bruenor. - Idziesz? Wydaje mi się, że z tak
okrągłym brzuchem Pasibrzuch przygotował doskonały stół.
Drizzt wzruszył wymijająco ramionami.
- Ba! - parsknął Bruenor. - Nie możesz przeżyć całego życia w tych ciemnych ścianach! -
Przerwał, gdy w jego głowie powstała nagła myśl. - A może wychodzisz w nocy? - zapytał chytrze.
- Wychodzę?
- Polować - wyjaśnił Bruenor. - Polujesz na Entreriego? - Teraz Drizzt się roześmiał, widząc,
że Bruenor łączy jego pożądanie samotności z jakąś obsesją dotyczącą mordercy.
- Płoniesz z żądzy spotkania się z nim - stwierdził Bruenor. - A on z kolei płonie żądzą
spotkania się z tobą, jeśli jeszcze oddycha.
- Idziemy - powiedział Drizzt, naciągając luzną koszulę przez głowę. Przypiął magiczną
maskę i począł słać łóżko, lecz zatrzymał się, aby się jej przyjrzeć. Zwinął ją w rękach i rzucił na
stolik. - Nie możemy się spóznić na święto.
Domysły Bruenora, co do Regisa, nie chybiły; stół czekający na obu przyjaciół był
wspaniale udekorowany lśniącymi srebrami i porcelaną, a zapachy wspaniałości kulinarnych
spowodowały, że idąc do wskazanych krzeseł nieświadomie oblizywali wargi. Regis siedział u
szczytu długiego stołu. Tysiące klejnotów, jakie naszył na swą tunikę chwytało światło świec w
migotliwych wybuchach przy każdym jego poruszeniu na krześle. Obok niego stało dwóch
olbrzymów ze wzgórz, eunuchów, którzy strzegli Pooka do gorzkiego końca, ich twarze były
poobcierane i zabandażowane. Po prawej stronie halflinga siedział LaValle, ku pełnemu
niesmakowi Bruenora, zaś po lewej halfling z oczyma jak szparki oraz pucołowaty młodzieniec,
naczelny dowódca w nowej gildii. W pewnej odległości siedzieli Wulfgar i Catti-brie, obok siebie,
trzymając się za ręce, co było, jak domyślał się Drizzt - po bladości i zmęczonym wyrazie twarzy -
bardziej wzajemnym wsparciem, niż prawdziwym afektem. Jednak, mimo zmęczenia, ich twarze
rozjaśniał uśmiech, tak jak rozjaśniła się twarz Regisa, gdy zobaczył Drizzta wchodzącego do
pokoju - był to przecież pierwszy raz od prawie tygodnia, gdy ktokolwiek mógł ujrzeć drowa.
- Witajcie! Witajcie! - powiedział uszczęśliwiony Regis. - To byłoby płytkie święto, gdybyś
do nas nie dołączył!
Drizzt wśliznął się na krzesło obok LaValle a, ściągając na siebie zatroskany wzrok
nieśmiałego czarnoksiężnika. Dowódca także poruszył się niespokojnie na myśl o spożyciu obiadu
z drowem. Drizzt uśmiechnął się z powodu powagi ich niepokoju, w końcu to był ich problem, a
nie jego.
- Byłem zajęty - powiedział do Regisa.
 Użalaniem się nad sobą chciał powiedzieć Bruenor, siadając obok Drizzta, lecz taktownie
ugryzł się w język.
Wulfgar i Catti-brie patrzyli na swego mrocznego przyjaciela przez stół.
- Przysiągłeś mnie zabić - chłodno powiedział drow do Wulfgara, powodując, że olbrzym
cofnął się głębiej w krzesło.
Wulfgar zaczerwienił się i ścisnął za rękę Catti-brie.
- Tylko siła Wulfgara mogła utrzymać bramę - wyjaśnił Drizzt. Kąciki jego ust uniosły się w
smutnym uśmiechu.
- Ale ja... - zaczął Wulfgar, Catti-brie jednak przerwała mu.
- Dość o tym - zażądała, waląc pięścią w udo Wulfgara. - Nie rozmawiajmy o kłopotach,
które na całe szczęście już minęły. Zbyt wiele jest jeszcze przed nami!
- Moja dziewczyna ma rację - wybuchł Bruenor. - Dni uciekają, gdy my tak tu siedzimy i
leczymy się! Jeszcze tydzień i ominie nas wojna.
- Jestem gotów wyruszyć - oznajmił Wulfgar.
- Nie jesteś - odparła Catti-brie. - Ani ja. Pustynia nas zatrzyma, zanim nawet rozpoczniemy
swą długą drogę.
- Hm... - zaczął Regis zwracając ich uwagę. - Jeśli chodzi o wasze odejście... - przerwał, aby
rozważyć ich spojrzenia, zaniepokojone tak otwartym postawieniem sprawy. - Ja... hmm...
myślałem, że... miałem na myśli...
- Wypluj to wreszcie - zażądał Bruenor, domyślając się, co jego mały przyjaciel ma na
myśli.
- Cóż, zbudowałem tutaj miejsce dla siebie - kontynuował Regis.
- I zostajesz tutaj - stwierdziła Catti-brie. - Nie mamy do ciebie pretensji, choć jesteśmy
pewni, że popełniasz błąd!
- Tak - powiedział Regis - i nie. - Tu jest miejsce i bogactwo. A z waszą czwórką u mego
boku...
Bruenor powstrzymał go wyciągnięciem ręki.
- Wspaniała propozycja, - powiedział. - Lecz mój dom jest na północy.
- Armie czekają na nasz powrót - dodała Catti-brie.. Regis zrozumiał nieodwołalność
odmowy Bruenora i wiedział, że Wulfgar z pewnością pójdzie za Catti-brie - nawet z powrotem do
Tartaru, jeśli ta tak wybierze. Halfling zwrócił więc swe nadzieje ku Drizztowi, który w ciągu kilku
ostatnich dni stał się dla nich wszystkich zagadką.
Drizzt usiadł i rozważał propozycję, jego wahanie w odrzuceniu propozycji wywołało
zatroskane spojrzenia Bruenora, Wulfgara, a szczególnie Catti-brie. Może życie w Calimporcie nie
byłoby takie złe, a z pewnością drow miał narzędzia, żeby dobrze się miewać w ciemnym
królestwie, zaplanowanym przez Regisa. Spojrzał Regisowi prosto w oczy.
- Nie - powiedział. Zwrócił się przez stół na słyszalne westchnienie ulgi Catti-brie i spojrzał
jej w oczy. - Ja przeszedłem już przez zbyt wiele cieni - wyjaśnił. - Czeka mnie szlachetne
poszukiwanie, a na prawego króla czeka szlachetny tron.
Regis rozparł się w krześle i wzruszył ramionami.
- Jeśli jesteście tak zdeterminowani, aby wracać z powrotem w poszukiwaniu walki, to
byłbym kiepskim przyjacielem jeślibym wam nie pomógł w tym poszukiwaniu.
Pozostali spojrzeli na niego z ciekawością; nigdy jeszcze nie byli zdumieni z powodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.