[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gotfryd zauważył to, a serce jego napełnił dręczący
niepokój.
Co mogło tak wpłynąć na zmianę w jej usposobieniu? Zaczął
szukać
powodów, obawiając się, że znalazł właściwe wyjaśnienie. Po
kilku
dniach zapytał, czy Julia nie zechciałaby mu powiedzieć, co
hrabia
Ravenau ostatnio o nim mówił. Wtedy zmieszała się ogromnie
i
jąkając się, odparła, że sobie już nie przypomina.
Gotfryd poznał po jej zachowaniu, że świadomie
powiedziała
nieprawdę i że wstydzi się teraz tego kłamstwa.
Julia przeszła natychmiast na inny temat, zaczęła z nim
mówić
o interesach; była zresztą tak chłodna i mówiła tak oficjalnym
to-
nem, że Gotfryda to zabolało.
Pomyślał więc, że hrabia Ravenau musiał powiedzieć
wnuczce,
że pragnie, aby go poślubiła, Julka zaś nie chce, czy nie może
spełnić ostatniego życzenia dziadka. Tym tłumaczył sobie jej
dziwne
zachowanie.
Kto wie, może omylił się, może Julia go nie kocha?
Prawdopo-
dobnie uważała go jedynie za przyjaciela, a słowa dziadka
przestra-
szyły ją.
Gotfryd byłby chętnie położył kres niepewności i wyjaśnił
wszy-
stko. Pragnął w pierwszej chwili rozmówić się z Julka,
rozproszyć
dręczące go wątpliwości. Nie mógł tego jednak uczynić,
powstrzymy-
wała go bowiem okoliczność, że Jula była w żałobie.
Pani von Gerlachhausen, wobec której Jula się nie
zmieniła,
usiłowała raz jeszcze nakłonić dziewczynę, aby na razie
zamieszkała
u niej. Prosiła, aby spędziła w jej domu przynajmniej kilka
tygodni.
Jula, która podczas tej rozmowy napotkała pełne
niecierpliwego
wyczekiwania oczy Gotfryda, zarumieniła się i odpowiedziała
tonem
niemal porywczym:
- Zostanę w Ravenau, ciotko Anno. Przekonasz się, że tam
najrychlej uspokoję się i odzyskarn równowagę.
66
Matka Gotfryda zrozumiała lepiej niż syn, pobudki tej
odmowy.
Patrząc na jego twarz, na której odbiło się wyrazne uczucie
zawodu,
uśmiechnęła się i rzekła:
- Kochana Juleczko, nie będziesz jednak mogła mieszkać
samo-
tnie w Ravenau. Czy zastanowiłaś się już nad tym? - spytała
spokoj-
nie, udając, że nie zwróciła uwagi na słowa dziewczyny.
- Tak, droga ciociu, myślałam już o tym. Będę musiała
przyjąć
damę do towarzystwa.
- Bardzo słusznie, kochane dziecko. Powinna to być miła
osoba
z dobrej sfery, niezbyt stara i niezbyt młoda, wesoła,
wyrobiona
towarzysko, a przy tym solidna. Będziemy musieli wkrótce
rozejrzeć
się za taką damą do towarzystwa.
- Czy mogę dać odpowiednie ogłoszenie do pism? - spytał
uprzejmie Gotfryd.
- Nie chciałabym pana trudzić...
Spojrzał na nią z wyrzutem.
- Jak pani może mówić w ten sposób? Wszakże zawsze
czynię
z największą przyjemnością wszystko, czym mogę przysłużyć
się
pani.
Podała mu prędko rękę.
- Niech pan się nie gniewa, drogi przyjacielu! Musi pan mi
wiele
wybaczyć i mieć do mnie trochę cierpliwości... Przeszłam tak
wiele
W ostatnich czasach...
Przycisnął wargi do jej dłoni.
- Wydaje mi się, hrabianko, że między nas wkradło się coś
obcego. Mam wrażenie, że utraciłem przyjazń pani, a
doprawdy nie
poczuwam się do winy. Czemu mam właściwie przypisać tę
zmianę?
Zarumieniła się i potrząsnęła głową.
- Nie wyobrażam sobie, aby cośkolwiek mogło rozbić
naszą przy-
jazń. Czyż pan ostatnio nie wspierał mnie jak dobry brat? Kto
służył
mi radą i pomocą? Nie zapomnę tego nigdy! Jeżeli zauważył
pan
we mnie jakąś zmianę, to proszę wziąć pod uwagę, co nagle
spadło
na mnie. Najpierw śmierć dziadka, potem ci liczni goście, a
następnie
moje nowe, a tak pełne odpowiedzialności stanowisko! Jestem
prze-
cież zupełnie bezradna i oszołomiona. Cóż poczęłabym bez
pańskiej
przyjazni, bez dobroci i miłości najdroższej cioci Anny?
67
Gotfryd musiał poprzestać na tym wyjaśnieniu. To, że
uważała
jego stosunek do siebie za przyjazny i braterski, sprawiało mu
ból.
Sądził, że pragnęła mu w delikatny sposób dać do
zrozumienia, aby
nie łudził się nadzieją.
Gdy w chwilę pózniej pozostał sam ze swoją matką był
przygnę-
biony. Matka przez chwilę przypatrywała mu się bacznie,
wreszcie
dotknęła ręką jego ramienia.
- Czemu jesteś taki przybity, Gotfrydzie?
Zbył ją wymijającą odpowiedzią. Matka przesunęła ręką po
jego
krótko ostrzyżonych włosach i powiedziała:
- Aha, uczucie twoje mimo wszystko jest głębsze niż
sądziłeś.
Julka zwyciężyła w twym sercu dawną miłość, nieprawdaż,
mój
synu?
Skinął potakująco głową.
- Tak, ale co mi z tego przyjdzie, mamo! Słyszałaś
przecież
sama, jak Julka zapatruje się na nasz stosunek. Uważa go za
brater-
ski i przyjazny. Niestety, ja mam zgoła inne życzenia.
Pani von Gerlachhausen zaśmiała się cicho.
- Oj, wy panowie stworzenia, jakież wy macie wielkie
wymaga-
nia! Dopóki kobieta nie wzbudza w was gorętszych uczuć,
obawiacie
się, żeby, broń Boże, nie narzucała się wam swoją
namiętnością.
Gdy jednak zaczynacie się nią interesować, żądacie, aby
ukochana
kobieta płonęła jak pochodnia.
- Znasz moją troskę i śmiejesz się!
- Tak, ty kochany, niemądry chłopcze! A ponieważ mogę
się
szczerze śmiać, więc masz najlepszy dowód, iż uważam twoje
smutki
za urojone. Wierz mi, matka twoja ma bystre oczy. Julka cię
kocha.
Dowodzi tego właśnie jej zachowanie w ostatnich czasach.
Udaje
chłód, jest pełna rezerwy, bo niedawno dopiero zaczęła sobie
jasno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Csitulj, szivem! Hedwig Courths Mahler
- Batrake a szerencse Hedwig Courths Mahler
- Az igazi asszony Hedwig Courths Mahler
- Csalogany Hedwig Courths Mahler
- Atvaltozasok Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler Jadwiga NiewiernoĹÄ Urszuli
- Bolesna tajemnica Schulze Dallas
- Anne McCaffrey Pern 12 Chronicles of Pern
- Ford Jeffrey Cley 01 Fizjonomika
- Graham Masterton Wizerunek ZśÂa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- meksyk.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.