[ Pobierz całość w formacie PDF ]
więznia? - spekulowałem.
Po upływie kolejnej godziny usłyszałem głos kaprala. Stał na skraju szybu i wołał mnie. Z
radością porzuciłem kilof i powlokłem się ścieżką w górę. Na zewnątrz, w popołudniowym
upale, zastałem Mattersa i trzech umundurowanych żołnierzy z karabinami.
- Cley? - zapytał jeden. Skinąłem głową.
- Proszę z nami - powiedział.
Zerknąłem na kaprala, ale on pokręcił lekko głową, dając mi znak, bym nie zwracał się do
niego. Ruszyliśmy za żołnierzami przez wydmy, a potem w dół plaży ku przystani, gdzie czekała
łódz parowa.
- Kapralu Matters - rzekł jeden z żołnierzy, gdy staliśmy na nabrzeżu obok łodzi.
Kapral postąpił naprzód.
- Zabieramy Cleya - oznajmił żołnierz.
- Tak jest - odparł kapral.
Wtedy żołnierz odczepił coś od pasa i przytknął z boku do głowy Mattersa. Była to czarna
skrzynka w dwoma stalowymi wypustkami sterczącymi po jednej stronie. Kapral zawył z bólu.
Wył tak przez całą minutę, po czym jego oczy stały się galaretowate, a z uszu, nosa i ust zaczął
się wydobywać czarny dym. W końcu kapral osunął się bezwładnie do moich stóp.
- Co to& ? - zdołałem jedynie wykrztusić. %7łołnierz dumnie pokazał mi urządzenie.
- Topi mechanizmy. Prosty sposób wyeliminowania takich jak ten, gdy stają się niepotrzebni.
A teraz, fizjonomisto Cley, uprzejmie proszę pana o wstąpienie na pokład. Otrzymaliśmy od
Mistrza rozkaz zawiezienia pana z powrotem do Dobrze Skonstruowanego Miasta. Został pan
ułaskawiony.
Tak jak stałem, w samej bieliznie, wszedłem do łodzi. yle się czułem z myślą, że zostawiam
Silencio samego, ale to był jedyny sposób na powrót do Miasta. Posadzono mnie przy burcie,
żebym miał dobry widok. Jeden z żołnierzy przyniósł koc i nałożył mi na ramiona. Nie mogłem
uwierzyć, że darowano mi karę.
Pózniej, gdy płynęliśmy wzdłuż północnej strony wyspy, podeszło do mnie czterech
żołnierzy. Przytrzymali mnie, po czym jeden sięgnął po strzykawkę z czystym pięknem i wbił mi
igłę w szyję. Narkotyk eksplodował mi w głowie i wzbudził w całym ciele fioletowy blask.
%7łołnierze przeprosili, po czym podnieśli mnie i posadzili z powrotem.
Piękno dało mi ochronę przed wiatrami. Zagubiony w marzeniach na jawie, spoglądałem
przed siebie. Nim łódz odpłynęła od wyspy, minęliśmy jej zachodni kraniec. W sporej odległości
ujrzałem na małym, obmywanym przez fale skrawku plaży kaprala Mattersa z dziennej straży. Za
jego plecami czaiła się chmara wygłodniałych dzikich psów. Pomachałem do niego i zawołałem
po nazwisku. Uniósł wzrok i zobaczył mnie. - Znalazłem raj! - zawołał ponad wodą.
21.
Gazeta pełna była wieści o moim powrocie. Nagłówki donosiły, że popełniono potworny
błąd w jednym z najbardziej skomplikowanych obliczeń, które doprowadziły do uznania mnie za
winnego. Zapewniano jednak gmin, że nie musi się obawiać o skuteczność swoich pomiarów
fizjonomicznych, gdyż jego cechy są znacznie mniej wyrafinowane, a co za tym idzie, prostsze w
odczycie. Cytowano nawet moją rzekomą wypowiedz, której za nic w świecie nie potrafiłem
sobie przypomnieć, głoszącą, że cała ta pomyłka jest całkowicie zrozumiała. Przytaczano także
słowa Mistrza, mówiącego, że z ulgą przyjmuje fakt, iż może ułaskawić jednego ze swych
najbardziej zaufanych poddanych i sprowadzić go z powrotem do Miasta, by kontynuował jakże
pożyteczną karierę. Po tych idiotyzmach następowała moja szczegółowa biografia i opis
najważniejszych procesów, w których uczestniczyłem. Każdy z nich oznaczał dla mnie jeden z
tunelowych grobowców wykutych w siarce.
Gdy otworzyłem drzwi swego mieszkania, wyglądało dokładnie tak jak wtedy, gdy pewnego
popołudnia przed kilkoma miesiącami opuściłem je, by udać się na rubieże. Jedynym wyjątkiem
był gigantyczny bukiet żółtych kwiatów na biurku i mała paczuszka, która okazała się
miesięcznym zapasem czystego piękna wraz z odpowiednią liczbą strzykawek. W drodze z
Doralicji żołnierze robili mi zastrzyki co osiem godzin, żebym ponownie się uzależnił.
Nie mogę powiedzieć, że nie odczułem ogromnej ulgi, kładąc się w swoim własnym łóżku i
zasypiając twardo, ale gdy tylko zamknąłem oczy, pojawili się Arla, Calloo, Bataldo, nawet
Silencio, by mi przypomnieć, że mam do załatwienia pewne sprawy z państwem i nie mogę
pozwolić, by powstrzymały mnie przed tym jakiekolwiek luksusy czy pochlebstwa.
Przebudziwszy się z koszmaru pełnego demonów, wstałem i usiłowałem wymyślić jakiś
sensowny plan. Nim nastał świt, wypaliłem trzydzieści papierosów, byle tylko powstrzymać się
od zastrzyku, Wkrótce uświadomiłem sobie, że ze swoją nowo zdobytą wiedzą i ukrytą
osobowością jestem w Mieście o wiele bardziej obcy, niż byłem na rubieżach. Tytuł
Fizjonomisty Klasy Pierwszej był teraz dla mnie jedynie kamuflażem. Musiałem w jakiś sposób
przechytrzyć Mistrza, być zawsze o dwie myśli przed nim. Jedyny problem stanowiło to, że tok
jego myśli był raczej nielinearny. Będę musiał wziąć pod uwagę wszystkie możliwości -
szepnąłem do siebie, ale szybko tego pożałowałem, przypominając sobie jego słowa: Ja nie
czytam, ja słucham . To wszystko stało się tak nagle, że poczułem się przytłoczony. Wschodzące
słońce napełniło moje oczy łzami. Podwinąłem rękaw i nakłułem żyłę w zgięciu łokcia.
Następnego dnia u moich drzwi pojawił się posłaniec z wiadomością, że za godzinę
przybędzie powóz, by mnie zabrać do gabinetu Nadolnego w ministerstwie dobrej woli. Szybko
się wykąpałem i włożyłem swój zielony jedwabny garnitur z pasującą doń kamizelką. Urwałem
też z bukietu jeden z żółtych kwiatów i wpiąłem sobie w klapę na znak, że z Cleyem jest
wszystko w porządku i że odzyskał pełnię wiary w Mistrza i imperium. Wiedziałem, że będę się
musiał płaszczyć, ale i okazać nieco pewności siebie, gdy przyjdzie do rozmowy o mojej
przyszłości. Byłem przekonany, że za moim ułaskawieniem kryje się jakiś wyższy motyw. Gdy
woznica zapukał do drzwi, postanowiłem, że pozwolę, by sprawy toczyły się krok po kroku,
podczas gdy sam będę je uważnie obserwował w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, która
mogłaby mnie naprowadzić na plan.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 01 Wojownicy nocy cz.1
- Liu M. Marjorie PocaĹunek Ĺowcy 01 PocaĹunek Ĺowcy
- Anthony, Piers Tarot 01 God of Tarot
- Duncan, Dave Das Siebente Schwert 01 Der ZÜgernde Schwertkämpfer
- Julie Kenner Code breaking 01 The Givenchy Code
- Sean Michael Center 01 Center of the Earth and Sky
- Jo Clayton Skeen 01 Skeen's Leap (v1.2)
- Zelazny, Roger The First Chronicles of Amber 01 Nine Princes in Amber
- Chloe Lang [Brothers of Wilde, Nevada 01] Going Wilde (pdf)
- 07 HIERARCHY ang
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- meksyk.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.