Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w rytm uderzeń
serca.
Nie mogłam oderwać wzroku. Demon zakołysał się i stanął przede mną na wyciągnięcie ręki. Zee,
Raw i Aaz zebrali się w pobliżu, z kolcami w dłoniach.
- Tropicielko - powiedział demon. - Stęskniliśmy się za twoją twarzą.
- Nie znam cię - wyszeptałam.
Moje instynkty poderwały się do życia, rozśpiewanei surowe.
Uśmiech demona pogłębił się w kącikach ust.
- Nad krwią nie da się zapanować, Tropicielko. Znasz nas, i to dobrze.
Nic z tego nie rozumiałam. Mniej niż nic. Pomyślałam o matce. Ona by nie stała teraz spokojnie.
Spojrzałaby tyl-ko na tego żartownisia i wyrąbała mu dziurę w twarzy. Z pomocą Zee lub bez.
Kosmyki jego włosów zatrzepotały mi tuż przed nosem. Mai kłapnął zębami i syknął. Wplątałam
dłoń w swoje włosy. Dek owinął mi się wokół nadgarstka i palców. Demon się nachylił. Mógłby
mnie pocałować.Walnęłam go pięścią w twarz. Moja pięść, ciasno owinięta ciałem innego demona.
Nie potrzebowałam kastetów. Dek zatopił kolce w szczęce demona i wyrwał mu spory kawałek
policzka. Została płonąca, dymiąca dziura. Demon odskoczył tanecznym krokiem. Zasyczał. Płaszcz
załopotał mocno.
- Trzymaj się ode mnie z daleka - warknęłam. Demon odwrócił się tak, że widziałam jego profil.
Kosmykiem włosów wyrywał kolce Deka i rzucał je jeden po drugim między fałdy płaszcza, który
pochłaniał te ka-wałki kości niczym żarłoczna przepaść. Policzek zaczął się zrastać. Raw zadygotał
koło mojej nogi, ale chyba nie ze strachu. Jego wzrok, podobnie jak Zee i Aaza, był twardy,
lodowaty i wygłodniały.
Minęli nas ludzie. Przysadzisty facet ze sporym brzuchem i torbą z jedzeniem na wynos w garści
prawie na mnie wpadł. Nieświadomy niczego. Naśmiewał się razem z kolegami z tyłka jakiejś
dziewczyny. Poczułam się jak duch.
- Tropicielko - wyszeptał demon. - Wciąż jesteś zbyt świeża.
Zerknęłam na Zee - wpatrywał się w demona, jakby go dobrze znał. To przerażało mnie prawie
tak samo jak demon.
- Czego chcesz?
Jego upiorne włosy skręciły się w powietrzu.
- Obudziłaś nas. Twoja dusza do nas przemówiła. Usłyszeliśmy w otchłani twoje wołanie.
- Bzdura.
- Oni wiedzą. - Płaszcz demona zafalował w stronę chłopców. - Inaczej by nas tutaj nie było.
- Przeszedłeś przez zasłonę.
potrzebni. My nie jesteśmy stamtąd. Ale zasłona rzeczywiście się otworzyła. Słabnie. Coś stamtąd
wyszło. Jesteśmy... ci
miałam czasu na te brednie.Poczułam na twarzy krople deszczu. W plecy wbijała mi się gazeta.
Jack Meddle, pomyślałam. Moja babcia. Nie
- Niczego od ciebie nie potrzebuję. Jesteś demonem. Uśmiechnął się słabo, tym razem z kpiną,
przerażającą,
bo tak bardzo ludzką.
26
- Ty też.
Zee powiedział coś ostro. Demon cofnął się o krok. Ten ruch był, o dziwo, zabarwiony
szacunkiem.
- Tropicielka, narodzona na nowo - wyszeptał. Nagle jego włosy wyrwały się do przodu, szybciej
niż
zdążyłam zamrugać. Poczułam ukłucie na twarzy, w tym desię i odskoczyłam do tyłu. Złapałam się
za policzek, ale nie poczułam krwi likatnym miejscu między żuchwą a uchem. Wzdrygnęłam
- tylko wgłębienia, drobne linie.
w chodniku. Zee huknął pięścią w chodnik. Demon schylił głowę i odsunął się w bok, w deszcz i
cień. Ostre stopy robiły wyrwy
- Należymy do ciebie - ciągnął cicho. - Ale ty, Tropicielko, należysz też do nas.
- Nie... - zaczęłam.
Miałam wrażenie, jakby na moich oczach żyjąca otchłań stała się pojedynczym oddechem,
pustką.Demon zniknął. Bez śladu, jakby świat otworzył paszczę i go połknął.
Rawa. Schylone głowy, wzrok wbity w ziemię. Dek i Mai siedzieli cicho. Drżeli. Smutek. Wstyd.
Wyczuwałam to Wpatrywałam się w miejsce po nim. Oczy zamieniły mi się w dwie palące dziury.
Spojrzałam na Zee, Aaza i w łzy.nich. I to mnie bolało. Serce mi od tego krwawiło. Chciałam
znowu zapłakać, ale nie było czasu, nie było miejsca na
- Co się stało? - wyszeptałam. Zee nic nie powiedział.
%7ładen z chłopców nie podniósł na mnie wzroku. Zabolało mnie to bardziej, niż się spodziewałam.
Dotknęłam
ramienia Zee.
- Nie stanęliście w mojej obronie. Zdradziliście mnie. Dlaczego?
- Przepraszam - wydusił z siebie Zee. - Tak bardzo cię przepraszam, Maxine. Z głębi serca.
Przetarłam oczy. Coraz więcej ludzi szło po chodniku, a lśniącą ulicą szybko przejeżdżały
samochody. Z wypożyczalni dochodził łomot muzyki. Z restauracji unosiły się zapachy, smród
tłuszczu... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.