[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maurice i Henry zagonili łkającego George'a do rogu.
Tu jestem odezwał się Maurice, nieomalże uprzejmie. Podaję ci ręce. Złap
się za nie, a ja cię poprowadzę.
Jestem ślepy, jestem całkiem ślepy marniał George, ale Maurice powiedział:
Nie przejmuj się, staruszku, są gorsze rzeczy niż ślepota i podał mu dłonie.
George złapał się ich i usiłował przyciągnąć do siebie Maurice'a, jakby pragnął
go objąć, ale Henry zaszedł go od tyłu i przycisnął mu do ust i nosa gazę
nasączoną chloroformem.
George opierał się, ale Maurice mocno trzymał go za ręce; im bardziej
rozpaczliwie George się wyrywał, tym głębiej wdychał chloroform. Minęło zaledwie
parę sekund, a zachwiał się, opadł na kolana, a potem uderzył twarzą o podłogę.
Oto, jak upadają wielcy powiedział Maurice, a następnie skrupulatnie
sprawdził, czy George nie zadrapał go podczas walki.
Wzięli go pomiędzy siebie i zanieśli na górę, na koniec korytarza, do pokoju
operacyjnego Maurice'a. Była to naga, wysoka, pomalowana na ciemne odcienie
zieleni sala, wyglądająca jak szpitalne pomieszczenia z epoki edwardiańskiej. W
centrum, pod dużą bezcieniową lampą znajdował się pokryty marmurem stół, z
przewodami odprowadzającymi krew i inne wydzieliny. Pod ścianą stał wysoki,
kryty glazurą stół, na którym ustawiono miedziany sterylizator.
209
Już szumiał; obok niego wyłożono niezbędne instrumenty chirurgiczne.
W pokoju unosił się zapach karbolu i gęsty smród wydobywający się z parującego
sterylizatora. Ale obok tego wokoło rozchodził się trwały i nieustępliwy odór
surowego ludzkiego mięsa. Maurice był do niego przyzwyczajony; w istocie dodawał
mu animuszu, podobnie jak żołnierzom walczącym podczas lądowania w Normandii
nawet po latach dodawał animuszu zapach jabłek. Odtąd zawsze przypominał im
krew, strach i dojrzewające sady.
George został złożony twarzą do góry na marmurowym blacie. Henry rozebrał go,
męcząc się z jego roboczymi dżinsami. Pod spodem George miał na sobie długie
spodenki z rysunkami palm i leżaków. Henry zdjął je również.
George leżał teraz nagi. Biały, owłosiony i potężny, człekokształtny mors.
Maurice przebadał go z odrazą. Mógł o nim powiedzieć tylko tyle dobrego, że jego
skóra była w niezłym stanie, delikatna i elastyczna, i że było jej dużo. Maurice
zdjął smoking, rozpiął spinki i podwinął rękawy.
Czy Laura ma przynieść ci drinka? spytał Henry.
Dziękuję, pózniej odpowiedział Maurice. Wydaje mi się, że ten okaz będzie
wymagał wyjątkowo pewnej ręki.
Operacja rozpoczęła się o wpół do piątej i trwała prawie sześć godzin. Na
zewnątrz atramentowe niebo zmieniło się w zasnutą śniegiem lekką szarość. Henry
patrzył na bezlistne drzewa, kołyszące się daleko na drugim końcu padoku albo
tego, co niegdyś było padokiem, kiedy Wilderlings było pełne śmiechu i zabaw, a
Grayo-wie trzymali stajnie pełne koni. Henry żywił nadzieję, że kiedy powróci do
Wilderlings, znajdzie tu jeszcze odrobinę wdzięku i radości. Ale ten świat nie
musował już jak szampan, teraz już nie. Gdzie są Gouldowie, Yanderbiltowie i
Zimmermannowie? Gdzie są parasolki, zabawy na łódkach i różowy szampan? Gdzie są
dziewczęta Gibsona? W tamtych czasach uwodzenie było jak zanurzenie się w
kwietnym ogrodzie, a zepsucie smakowało jak oszałamiający kielich wypity do dna.
Co z tego zostało? %7łycie pełne miałkości, wyzute z uniesień; życie, w którym
możni wstydzą się afiszować ze swym bogactwem, a zakazane miłostki zyskują
międzynarodowy rozgłos i są męcząco jednakowe.
Henry zasiadł raz do psiego powozu, ciągnionego przez sześć
210
A \.
nagich dziewcząt same piękności z najlepszego towarzystwa chłoszcząc je
bezlitośnie batem, aż przewiozły go po całym Wilderlings. Po czym zabrał je
wszystkie sześć do łóżka.
Kiedy przerzucając karty swej pamięci, spoglądał przez okno, Maurice
skrupulatnie odcinał skórę George'a Kelly'ego. Nawet kiedy podnosił płaty z
pleców George'a, wiedział, że jest to jedna z jego najbardziej skomplikowanych
operacji. Henry odezwał się:
Stawiam sto dolarów, że ci umrze, zanim skończysz.
Nie, nie odpowiedział Maurice. Poderwie się na koniec, zobaczysz.
I ta ocena była trafna, gdyż nagle George zatrząsł się i wykrzyknął:
Matko Boża! Matko Boża! Matko Boża!
Kiedy operacja była skończona, włożyli ciało George'a do zielonej plastykowej
torby i znieśli je na dół. Przeszli przez zaśnieżony podwórzec i wrzucili je do
bagażnika cadillaca Maurice'a. Zrobiwszy to, stali przez chwilę na chłodzie,
rozcierając ręce i rozkoszując się świeżością zimowego poranka.
Wuj Algernon będzie chyba uradowany z tej nocnej pracy, nie sądzisz? spytał
Henry.
Maurice wyglądał na zmęczonego.
Mam nadzieję. Zrobiłem wszystko, na co mnie było stać. Modlę się do Boga, żeby
Cordelia pospieszyła się i dostała ten portret w swoje ręce. Nie wytrzymamy
dłużej w tym tempie.
Pozbędę się go, jeśli chcesz. Henry kiwnął głową w kierunku otwartego
bagażnika. Ale Maurice potrząsnął głową.
Mam ochotę na przejażdżkę. Ten dom działa na mnie przygnębiająco. Nie mam nic
przeciw twojemu ojcu, ale pozostaje Bel-vedere i te jego przyprawiające o
mdłości córeczki. A poza tym matka i ojciec nie są specjalnie łatwi w pożyciu.
Kupisz trochę ostryg, jeśli już wyjeżdżasz? Marzę o ostrygach.
Właśnie kierowali się do domu, kiedy usłyszeli ciche miauczenie.
To wygląda na kota powiedział Maurice.
W tej samej niemal chwili pomarańczowy kocur zeskoczył z zaśnieżonego dachu
garażu i otarł mu się przymilnie o nogę. Maurice podniósł kota. Spojrzał na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Graham Heather Tajemnice Nowego Orleanu (MiĹoĹÄ i zbrodnia w Nowym Orleanie)
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 01 Wojownicy nocy cz.1
- Graham Masterton Magia sexu czyli co zrobiÄ by twĂłj mÄĹźczyzna byĹ wspaniaĹy w Ĺóşku
- Graham Masterton Podpalacze Ludzi tom 1
- Graham Masterton The Sphinx
- Maria Zientarowa Drobne ustroje
- Kossak Z. SzaleśÂcy Bośźy
- Cathy McCarthy The Hollow
- Lacanau Eric, Luca Paolo Grzeszni papieśźe
- Bialolecka_Ewa_ _Tkacz_Iluzji
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.