Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którego tak bardzo ci brakuje.
Po chwili ciszy Beryl odezwała się ledwo dosłyszalnym
głosem:
- Nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć.
- Chciałem ci powiedzieć, Beryl - rzekł - że bardzo cię
potrzebuję. Bardziej niż czegokolwiek w życiu. Pragnę, żebyś
dała mi syna, którego do tej pory nie było nam dane mieć.
Pragnę, żeby Kingsclere miało dziedzica. %7łeby nasz syn był
szczęśliwy w domu należącym do swoich przodków i żeby
przekazał go dalej swoim dzieciom.
Teraz hrabia wyczuł wyraznie, że Beryl drży. Azy
napełniły jej oczy, kiedy zapytała łamiącym się ze wzruszenia
głosem:
- Czy ty to mówisz poważnie?
Hrabia uśmiechnął się swoim czarującym uśmiechem.
- Pytam cię, kochanie, czy zostałabyś moją żoną -
powiedział.  Myślę, że ponieważ i ty mnie potrzebujesz,
będziemy razem bardzo szczęśliwi.
Azy popłynęły ciurkiem po policzkach Beryl.
- Wprost nie mogę w to uwierzyć! - łkała. Hrabia puścił
jej rękę i wziął ją w objęcia.
- Odkąd tylko pamiętam... zawsze cię kochałam - rzekła. -
Lecz ponieważ wiedziałam, że nigdy mnie nie pokochasz, nie
miało dla mnie znaczenia, jaki los mnie spotka, byłam jednak
pewna jednego, że nigdy nie pokocham nikogo innego.
Hrabia nic nie odpowiedział, tylko przytulił ją mocniej i
zbliżył usta do jej ust. Całował ją tak długo, aż poczuła
słodycz rozlewającą się po całym ciele, a on był już całkiem
pewien, że pragnie, aby taka właśnie kobieta została jego żoną
i panią domu.
- Kocham cię! - wyznał. - Przysięgam, że będziesz ze mną
szczęśliwa.
Mówiąc to czuł, że okres jego wędrówek zakończył się
definitywnie. Chciał nareszcie ustatkować się i wypełnić
swoje życie zajęciami godnymi jego pozycji i tytułu. Miał
dość gonitwy za mrzonkami przynoszącymi mu tylko
rozczarowanie i nic więcej.
Spodziewał się, że mogą mieć z Beryl jeszcze kilkoro
dzieci. Radość z posiadania potomstwa i radość z hodowli
koni wypełni teraz bez reszty jego życie. W zapomnienie
pójdą skandale i awantury, jakich wiele było dotychczas w
jego życiu.
Całował łzy płynące po policzkach Beryl, a ona
powtarzała radośnie:
- Kocham cię... kocham... nic innego się teraz nie liczy,
tylko... miłość i ty!
Rozdział 7
- Och , papo, kochany! Jakże się cieszę! Spełniłeś moje
najskrytsze marzenie!
Mówiąc to całowała najpierw ojca, a potem Beryl.
- Naprawdę nie masz nic przeciwko temu? - zapytała
Beryl nieśmiało.
- Właśnie taką kobietę jak ty wybrałabym na żonę dla
mojego ojca, gdyby mnie zapytał o zdanie! Z przerażeniem
myślałam, że mógłby ożenić się z jedną z tych światowych
piękności, które kręciły się koło niego. Taka dama odsunęłaby
mnie na bok, żeby mieć mego ojca wyłącznie dla siebie.
- Możesz być pewna, że ja tego nigdy nie zrobię. Imeldra
uśmiechnęła się do niej.
- Teraz musisz, papo, szybko wyzdrowieć - rzekła do
ojca. - Czeka na ciebie wiele obowiązków.
- Wiem o tym - powiedział hrabia. - Już rozpocząłem
robić plany dotyczące pokazu koni oraz wyścigów, a przede
wszystkim muszę pomyśleć o naszym ślubie.
Mówiąc to spojrzał na Beryl i ujął ją za rękę. Imeldra,
która znała go dobrze, dostrzegła czułość w jego oczach.
Był to wyraz zupełnie odmienny od ognistych spojrzeń,
które wymieniał z innymi kobietami otaczającymi go po
śmierci żony.
Od czasu przybycia do nich Beryl Imeldra często myślała,
że bardzo będzie jej brakować, kiedy opuści ich dom.
Ucieszyła się więc, że Beryl pozostanie na zawsze w
Kingsclere. Imeldrze przychodziło też na myśl, że gdyby
spełnił się cud, o który błagała w swych modlitwach, i markiz
oświadczyłby się o jej rękę, nie musiałaby już mieć wyrzutów
sumienia, że pozostawia ojca samego.
Lecz czy to nastąpi i kiedy to się stanie, było dla niej
wielkim znakiem zapytania. Nocami budziła się i rozmyślała,
czy nie powinna go powiadomić, kim naprawdę jest.
Zastanawiała się, jak to zrobić, żeby nie wyglądało, że stara
mu się narzucać i żeby markiz nie czuł się zobligowany do
poślubienia jej po czułych wyznaniach, jakie wymienili.
Widziała, jak kobiety zabiegały o względy jej ojca, a on w
skrytości ducha wcale nie zwracał na ich umizgi uwagi. Chciał
być wolny i lekceważył sobie naciski czy żądania. Może
markiz, gdy już przestała nad nim ciążyć ponura tajemnica,
chce nacieszyć się życiem w kawalerskim stanie, może nie
pragnie małżeńskich więzów.
Imeldra robiła w myśli rozmaite plany, w jaki sposób nie
narzucając się poinformować markiza, kim jest w istocie. Gdy
już coś postanowiła, odrzucała to natychmiast, gdyż jakiś głos
wewnętrzny podpowiadał jej, że jeśli markiz pragnie jej
wystarczająco mocno, powinien ją odnalezć wbrew wszelkim
przeciwnościom. Tak przynajmniej dzieje się w bajkach.
Jednak było jeszcze za wcześnie, żeby myśleć o takich
sprawach. Z jej obliczeń wynikało, że muszą upłynąć jeszcze
przynajmniej trzy tygodnie lub nawet miesiąc, zanim markiz
wróci do Anglii. Była jednak stale przy nim myślami i czuła
wyraznie, że on także o niej myśli.
 Kocham go" - powiedziała do siebie.
Czuła w sercu ukłucie zazdrości patrząc na szczęście,
jakim się cieszą ojciec i Beryl. Ale nie chciała zakłócać im
tego szczęścia i radosnego sam na sam, toteż zasugerowała
Beryl, żeby posiedziała zamiast niej przy ojcu, podczas gdy
ona uda się do ogrodu, narwać trochę kwiatów.
- Ależ oczywiście, kochanie - rzekła Beryl - zrobię
wszystko, czego sobie życzysz. Tylko czy nie robisz tego dla
mnie? Nie chcę odgradzać cię od twego ojca, możesz
przebywać z nim tyle ile dawniej.
- Nigdy jeszcze ojciec nie był tak szczęśliwy i nie
wyglądał tak młodo - odrzekła Imeldra. - Jego samopoczucie
jest teraz najważniejsze, bo gdy będzie w dobrym nastroju,
jego noga szybciej się zagoi.
Beryl roześmiała się.
- Zawsze mi mówiono, że szczęście leczy zarówno ciało,
jak też ducha.
Kiedy opuściły jadalnię i Imeldra skierowała się w stronę
frontowych drzwi, zobaczyła, jak Beryl pędem biegnie na górę
do sypialni hrabiego. Ponieważ dzień był ciepły i słoneczny,
nie zabrała ze sobą kapelusza, lecz wyszła tak jak stała, niosąc
ze sobą tylko nożyczki i koszyczek, do którego zamierzała
wkładać kwiaty.
Kiedy szła pośród kwitnących krzewów bzu, kierując się
ku części ogrodu, którą matka pozostawiła w naturalnym
stanie nie pozwalając, żeby ogrodnicy tam cokolwiek
zmieniali, pomyślała, że grzechem byłoby zabieranie tych
pięknych kiści z ich naturalnego środowiska.
W dzikim ogrodzie kwitły także magnolie. Ich białe i
różowe kwiaty właśnie się otwierały ku słońcu. Były tak
urzekająco piękne i świeże, że Imeldra stanęła i przyglądała
się im z radością, a jednocześnie pomyślała, że chciałaby
dzielić ten widok z markizem. Ponieważ w Marizon wszystko
było tak piękne i doskonałe, wiedziała, że poczucie piękna nie
jest markizowi obce, że przemawia ono do niego równie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.