Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

być moją wybranką.
Zarumieniła się lekko.
- Nie powiem już ani słowa na ten temat.
- Zwietnie. A zatem wracajmy do naszych dwóch cieni. Gdy tylko dziś
rano odkryłem, że jestem śledzony,
przyszło mi do głowy, że to samo dzieje się z tobą, i dlatego poszedłem
do twego hotelu. Portier skierował mnie do sklepu z przyborami rysunkowymi,
gdzie zauważyłem, że mój cień rozmawia z tym wojowniczym człowiekiem. To
nie przypadek, że obaj podążają za nami. Każdy nasz krok zostanie
zrelacjonowany Extonowi.
- Sz-szkoda, że w ogóle wplątałam się w to wszystko -mruknęła Zuzanna.
%7łałowała tego, lecz nie do końca. Wciąż jeszcze istniała sprawa diademu. No i
pozostawał też ten szalenie ekscytujący mężczyzna, któremu, jak podpowiadał
jej zdrowy rozsądek, nie powinna ufać w najmniejszym stopniu.
Gareth uśmiechnął się.
- Sądziłem, że masz w sobie więcej odwagi, pani Leighton.
- Owszem - stwierdziła z większą pewnością siebie.
- Zwietnie, bo wcale nie mam ochoty rezygnować z naszej misji
ratunkowej.
- Misji?
- Mamy się przecież udać na ratunek księżnej. A w związku z tym, czyż
nie powinniśmy dostarczyć ludziom Extona czegoś, co mogliby mu przekazać?
- N-nie rozumiem. Uśmiechnął się.
- Zaraz się tego dowiesz. - Chwycił ją nagle w ramiona i pocałował w
usta.
13
Ten czuły pocałunek został jednak dosyć brutalnie przerwany głośnym
okrzykiem protestu, wydanym przez Chatterji. Dokładnie w chwili, gdy wargi
Garetha i Zuzanny miały się spotkać, małpce zagroziło zmiażdżenie. Gareth
upuścił paczkę Zuzanny i odskoczył do tyłu jak oparzony. Zaskoczeni
przechodnie zatrzymali się, a piskliwy małpi protest rozległ się echem po całej
Picadilly.
Czerwona ze wstydu Zuzanna odwróciła się twarzą do okna
wystawowego ciastkarni, jakby nagle szalenie zainteresowały ją drożdżowe
bułeczki. Chatterji wyszczerzył Zęby i wychylił się z mufki, mierząc wściekłym
spojrzeniem Garetha, którego uznał nie tylko za złośliwego sprawcę
upokorzenia, jakiego doznała jego małpia osoba, ale też nieoczekiwanego
rywala do uczuć Zuzanny. Gareth podniósł paczkę i podszedł do Zuzanny,
starając się nie zwracać uwagi na rozgniewaną małpkę. - Wielki Boże, Zuzanno,
myślałem, że to ty tak wrzasnęłaś - powiedział.
- Ja? Ależ panie Carew, pańskie komplementy po prostu zapierają mi
dech! - Teraz także i Zuzanna poczuła się oburzona.
- Wybaczysz mi?
Te dwa słowa wypowiedziane tak cicho, a równocześ-
nie z lekkim odcieniem przekory wygłosił mężczyzna, który wiedział
dokładnie, jak radzić sobie z kobietami... z każdą kobietą; nawet Zuzanną
Leighton. Albo może zwłaszcza z Zuzanną Leighton. Nie potrafiła ukryć
uśmiechu.
- Możesz uznać, że zostało ci to wybaczone. Przynajmniej przeze mnie.
Nie jestem jednak pewna, co sądzi Chatterji.
Gareth popatrzył na małpkę, a ta na niego.
- A więc jesteś bardziej zazdrosny niż przygnieciony, co, przyjacielu?
Wyraz twarzy Chatterji był tak kwaśny, jakby zwierzak przed chwilą
spożył niedojrzałą cytrynę. Zuzanna wygładziła mu turban.
- Nie zdążył się do ciebie przyzwyczaić, to wszystko - stwierdziła.
- A więc niech lepiej się o to postara, bo sądzę, że powinniśmy powrócić
do tego, co nam tak grubiańsko przerwano.
- Powrócić? Och, ja...
Ale ramię Garetha znów otoczyło jej talię. Zuzanna instynktownie
odsunęła Chatterji wraz z mufką od siebie, zwracając równocześnie twarz ku
przystojnemu Walijczykowi. Wstydziła się swej gotowości, gorzej, gorliwości.
Dotknięcie warg Garetha dostarczyło jej rozkosznych wrażeń, które rychło
ogarnęły całe jej ciało. Wielki Boże, była niezdolna do najsłabszego nawet
oporu!
Po chwili jednak odsunęła się lekko.
- T-to chyba wystarczy, żeby przekonać ludzi księcia - wyszeptała.
- Myślę, że masz rację, choć wielka szkoda. Było mi bardzo przyjemnie.
Ich spojrzenia, odbite w szybie, spotkały się.
- Dam głowę, że znają cię z tego, iż świetnie potrafisz się droczyć, sir
Gareth.
- To prawda, ale teraz wcale nie żartowałem.
- Przypuszczam, że masz listę wszystkich swoich podbojów.
- To bardzo niepochlebna uwaga.
- Zasłużyłeś sobie na nią - odparła, przyglądając się przeciwnej stronie
ulicy. - A jeśli ich nie przekonaliśmy? - spytała w końcu. - A może książę i tak
będzie cię podejrzewał o romans z Jane? Co więcej, może w tej sprawie chodzi
o coś zupełnie innego niż niechęć do zostania rogaczem?
- Ależ chodzi, Zuzanno, i to jak. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym
bardziej jestem tego pewien. Dałbym za to cały mój majątek. Chodz, musimy
jeszcze trochę pospacerować. - Znowu położył sobie jej rękę na przedramieniu i
czule przykrył ją dłonią. Chatterji, do którego mniej miłych cech należała
pamiętliwość, natychmiast wysunął się z mufki, by wbić swe ząbki W najbliższy
palec mężczyzny.
Gareth krzyknął i szarpnął ręką, rzucając przy tym jakieś gorszące,
walijskie przekleństwo. Zdjął rękawiczkę i potarł bolący palec, a Zuzanna
zawstydziła się jeszcze bardziej, gdyż go nie ostrzegła. - Chatterji niełatwo
darowuje urazy, niestety - rzuciła spóznione wyjaśnienie.
- Ja też - odparł Gareth, rzucając wrogie spojrzenie w stronę małpki, która
z godnością wsunęła się na powrót do mufki.
- Ale on jest naprawdę nieszkodliwy.
- Nieszkodliwy? Pozwolę sobie mieć wręcz przeciwną opinię! Mam
nadzieję, że ten mały pchlarz nie jedzie z nami do Exton Park.
- On nie ma pcheł i obawiam się, że będzie nam towarzyszył; w istocie to
właśnie ze względu na niego zostałam zaproszona.
- W takim razie powinien podróżować z ayah.
- O, nie. Trzymam go zawsze przy sobie.
- Tym razem on i ayah pojadą na zewnątrz, razem z moim lokajem,
Hektorem.
- Nawet jeśli obiecam, że będzie się zachowywał bez zarzutu?
- Mam wierzyć, że zdołasz dotrzymać tej obietnicy? -Gareth spojrzał jej w
oczy. - Nie. Wiedziałem. A zatem ten paskudny zwierzak pojedzie na zewnątrz.
Czy wyrażam się jasno?
- Aż nazbyt. - Zuzanna była zła, ale dopiero wtedy zauważyła, jak mocno
Gareth został ugryziony. - Ojej, czy to bardzo boli? Naprawdę jest mi przykro,
ale on zawsze się złości, kiedy zostanie zgnieciony.
- A ja, gdy mnie coś pogryzie.
- Pogryzie? No, nie przesadzajmy, to tylko mała małpka.
- O bardzo ostrych zębach.
- Dlaczego mężczyzni zawsze robią tyle zamieszania? Twierdzicie, że
jesteście silniejsi, ale użalacie się nad sobą sto razy bardziej niż jakakolwiek
kobieta.
- Bywamy także dziecinni - odparł Gareth i szybkim ruchem ściągnął
Chatterji turban na nos. - Masz, niech będzie to dla ciebie nauczką - powiedział.
Rozwścieczona małpka poprawiła sobie turban, a potem potrząsnęła w
stronę Garetha zaciśniętą pięścią, gdyż urażona próżność była jedną z rzeczy
najbardziej jej nienawistnych.
Zuzanna ukoiła gniew swego pieszczocha i posłała Garethowi chłodne
spojrzenie.
- Masz rację, to było bardzo dziecinne.
- Może, ale doskonale poprawiło mi humor - odparł sucho.
W tej samej chwili jakiś szósty zmysł zwrócił uwagę Zuzanny na pojazd
nadjeżdżający z przeciwka. Było to jaskrawoczerwone lando, ciągnione przez
kremowej maści konie, które na chwilę ugrzęzło wśród innych wehikułów, a że
miało opuszczoną budę, jego pasażerka była doskonale widoczna. Była to Fleur
Fitzgerald. Aktorka, ubrana na żółto i biało, kokieteryjnie kręciła parasolką i z
wdziękiem odpowiadała na powitania licznych wielbicieli stojących na
chodniku. Gdy jej spojrzenie przypadkiem natrafiło też na Zuzannę i Garetha,
parasolka zamarła w bezruchu, zaś uśmiech na chwilę zniknął z warg pięknej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.