Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

POTYCZKA Z śULAMI
Rano podjechaliśmy do komendy pogadać jeszcze chwilę z podkomisarzem. Przyjął
nas z wyjątkowo kwaśną miną.
- No, podstawili mi panowie nogę - pokiwał głową. - Musiałem wypuścić całą tę
bandę...
- Jak to? - zdumiałem się.
- Niestety. Francuzi podró\owali po naszym kraju na paszportach dyplomatycznych.
Ledwo panowie wyszli, miałem tu wizytę komisarza do spraw współpracy policji naszej
i unijnej... W sprawie pozostałych interweniował izraelski konsul. Okazało się, \e to
pracownicy techniczni ambasady. Wpłacił za nich kaucję i te\ nie mogliśmy ich
zatrzymać.
- To mamy problem - westchnąłem.
- Właściciela mieszkania te\ trzeba będzie zwolnić - kontynuował. - Wszyscy byliście
intruzami, miał prawo się bronić i poszczuć na was tego olbrzyma...
- A Sumo nie udało się złapać... - mruknąłem. - Bo pewnie by odpowiadał za tę
złamaną rękę...
- Co dziwne, poszkodowany nie zło\ył skargi. Twierdzi, \e rękę sam sobie uszkodził...
Wyglądało na to, \e chcą jak najszybciej się stąd urwać. Unikali wszystkiego, co
mogłoby wymagać wydłu\enia procedur...
Szef spojrzał na zegarek.
- Kiedy ich wypuściliście?
- Godzinę temu...
Zasępił się.
- Dranie są ju\ w drodze do Zakopanego - westchnął. - I na nas czas. W drogę. Mają
godzinę przewagi.
Zapakowaliśmy się do jeepa i ruszyliśmy na południe.
***
Zakopianka nie jest dobrym miejscem do urządzania wyścigów, jednak jechałem tak
szybko, jak tylko pozwalał mi rozsądek...
- Gruzlica... - mruknąłem. - Na szczęście dziś jest chyba uleczalna. Zresztą to
dziewiętnastowieczna choroba...
- I tak, i nie - powiedział pan Tomasz. - Pojawiają się nowe szczepy odporne na znane
antybiotyki. Faktycznie, pod koniec XIX wieku chorowała na nią prawie jedna piąta
populacji, a spora jej część była zara\ona prątkami Kocha... W dodatku nie znano
skutecznych leków. Czasem zmiana klimatu w połączeniu z dobrym od\ywianiem
mobilizowała organizm do walki i układ immunologiczny radził sobie z zaka\eniem...
Dlatego pierwszymi gośćmi w Zakopanem byli właśnie chorzy na gruzlicę. Wy-
najmowali pokoje, pili \ętycę i jedli owcze sery. To pozwalało im czasem wyzdrowieć,
częściej tylko hamowało rozwój choroby... Utwory literackie z okresu romantyzmu mają
w sobie tyle szaleństwa, bohaterowie są gwałtowni i niepohamowani w swych czynach,
a u podło\a le\y gruzlica, ciągła gorączka i stan nerwowego podniecenia artystów... Poza
tym nie jest to choroba, którą udało się opanować. Choruje na nią coraz więcej
studentów, bezdomni, ludzie na wsi... Grozi nam wręcz epidemia.
Byliśmy ju\ w pobli\u Poronina, gdy spostrzegliśmy pierwszy ślad naszych wrogów.
97
W rowie koło szosy le\ał szary renault. Wystrzeliły w nim obie poduszki powietrzne.
Obok stał policyjny radiowóz. Dostrzegłem te\  naszych Francuzów, którzy składali
chyba wyjaśnienia.
Wyminąłem ich i przyspieszyłem.
- Cały bok pokiereszowany - rzucił szef. - Widocznie jechali napierając na siebie
burtami, a\ tym drugim udało się zepchnąć ich z szosy...
- Wie pan dokładnie, gdzie jest to sanatorium? - zapytałem.
Pan Tomasz studiował przewodnik po Zakopanem.
- Mniej więcej - powiedział. - Strasznie dawno tu nie byłem... Będzie ze dwadzieścia
lat...
Zakręciliśmy w lewo. Stare drewniane wille, pamiętające początek XX wieku...
Pensjonaty, które widziały słynnych wczasowiczów tamtej epoki. Bywali tu: Stanisław
Wyspiański, Stefan śeromski, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jerzy śuławski...
Sezon w Zakopanem trwa w zasadzie cały rok, jednak tygodnie, gdy kończy się złota
polska jesień, a jeszcze nie zaczęła zima, to czas, kiedy liczba gości drastycznie spada.
- To chyba będzie tutaj - szef patrzył na mapę... Mo\e się mylę, ale...
Wjechaliśmy w wąską uliczkę. Gdzieś z daleka dobiegł naszych uszu
charakterystyczny odgłos. Ktoś wygarnął serię z pistoletu maszynowego.
- Jasny gwint - mruknąłem przyspieszając.
Zaraz zatrzymała nas policyjna blokada. Zaparkowałem na poboczu i wysiedliśmy.
Kilka radiowozów barykadowało ulicę. Dalej było widać stojący w ogrodzie pensjonat.
Dwaj policjanci ukryci za wysoką podmurówką widać czekali okazji, \eby skoczyć do
środka.
- Poddajcie się - powiedział dowódca przez megafon. - Wychodzić z rękami
podniesionymi do góry. To jest absolutnie ostatnie ostrze\enie.
W odpowiedzi ktoś znowu wypruł przez okno serię w ciemne jesienne niebo.
Podszedłem do dowodzącego akcją. Wyjaśniłem mu, kim jesteśmy, co nas sprowadza i
dałem numer telefonu do podkomisarza z Krakowa.
- I co robimy? - zapytał pan Tomasz, gdy wróciłem do niego.
- Na razie nic. Trwa oblę\enie. O, nawet sępy przyjechały - z niechęcią popatrzyłem na
wóz transmisyjny lokalnej telewizji. - Wezwą nas, jak z nimi skończą - dodałem. - Zaraz
powinni się poddać, mają tylko jednego zakładnika, a wokoło ze trzydziestu policjantów.
W drodze są ju\ antyterroryści z Krakowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.