[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z szosą na Zakopane; pojedziemy do Nowego Targu i tam skręcimy na Czorsztyn.
Obawiam się tylko, czy Maria (bo ona jest zapewne kierowcą waszego wozu) trafi na
miejsce umówionego spotkania...
Prychnęła na mnie jak rozzłoszczona kotka:
- Poka\ mi tylko na mapie, gdzie jest ta stacja benzynowa, a ju\ jakoś dam sobie radę.
Nie po takich miastach jezdziłam!
Roześmiałem się:
- Poka\ę, tylko czy zapamiętasz. Bo co do mapy, to jak to się stało, \e z Warszawy nie
jechałaś prostą drogą, tylko przez Tarnów i Bochnię?
Wydało mi się, \e ciemna karnacja mej rozmówczyni o ton ściemniała.
- Tarnów? - odrobinę zbyt długie milczenie. - Nie przypominam sobie. A Bochnia...
- Właśnie - wtrącił profesor. - Dlaczego pan ju\ drugi raz pyta o to miasteczko?
Wczoraj przy windzie i teraz...
- Bo tak się składa, \e z Bochni, do której państwo zabłądzili, pochodzi Andrzej
Benesz. Odkrywca niedzickiego kipu i, być mo\e, prawowity spadkobierca inkaskich
władców.
Uczony skinął głową.
- Taak, to ciekawe - przypalił cigarillo. - Ale có\ z tego, \e z tamtego miasteczka
pochodził tragicznie zmarły pan Benesz? Czy pan uwa\a, \e szukaliśmy w Bochni
jakichś przydatnych w tropieniu skarbu śladów?
Mo\e i szukaliście - pomyślałem. Ale zaśmiałem się głośno:
- Skąd\e znowu! Tylko ośmielam się powątpiewać, czy traficie na stację benzynową w
Libertowie...
Profesor odpowiedział wyrozumiałym uśmiechem:
- Od czegó\ mamy języki, jak nie od tego, by w razie potrzeby pytać?
- Hm - odchrząknąłem zmieszany - ze znajomością angielskiego, \e ju\ o hiszpańskim
nie wspomnę, nie jest najlepiej wśród moich rodaków.
- Obejdzie bez pytania - Maria potrząsnęła grzywą swych pięknych kruczoczarnych
włosów - poka\esz mi tylko na mapie, gdzie to jest i dam sobie radę!
W pokoju Marii pokazałem jej, którędy jechać przez Kraków. Wskazałem te\ stację
benzynową, gdzie mieliśmy się spotkać następnego dnia o dziewiątej rano.
Wracając do naszego hotelu przez wcią\ jeszcze, mimo dość póznej pory, rozbawiony
Kraków z \alem myślałem, \e tak piękna kobieta jak Maria mo\e okazać się
przeciwnikiem w rozwiązaniu zagadki tajemniczego odkrycia Aleksandra Kobiatko.
49
W Libertowie nie czekaliśmy długo. Ot, dwa pomruki Aleksandra na temat zdolności
pięknych Peruwianek w odczytywaniu map. I ju\ z piskiem opon zahamowało przy
Rosynancie czerwone audi, z którego wyskoczyła dumna z siebie Maria.
Wysiadłem z wozu.
- I co, trafiłam - uścisnęła z niespodziewaną siłą moją dłoń urocza asystentka
profesora. - Tylko błagam w imieniu szefa i swoim: zatrzymajmy się gdzieś na kawę, bo
ta hotelowa była jakaś słaba.
- Trzeba było poprosić o drugą.
Maria spojrzała na mnie przekornie.
- Bałam się spóznić na nasze spotkanie. Jeszcze byś powiedział, \e zabłądziłam.
Roześmieliśmy się.
- A co do kawy, to za niespełna trzydzieści kilometrów dojedziemy do Myślenic...
- Czym w dziejach kawoszoznawstwa wsławiła się ta miejscowość?
- Niczym szczególnym. Ale znam tam lokal, gdzie na obszernej werandzie mo\na
napić się naprawdę dobrej kawy. Ju\ ja zadbam, by was nie skrzywdzono.
- Waas? - przeciągnęła głoskę Maria. - A ty się nie napijesz?
- Jedną ju\ dziś piłem i na długo mi wystarczy. Przyznam się, \e nie przepadam za
kawą. Wolę herbatę... - zająknąłem się - i to najchętniej zieloną.
Spodziewałem się wybuchu śmiechu, ale Maria spojrzała na mnie uwa\nie.
- Fajka po ojcu, zielona herbata... Zaczynasz mnie zaciekawiać.
Zmieszany sięgnąłem do klamki drzwi Rosynanta.
- Miło mi. I nie powiem, abym nie był ciekaw twej osoby. Ale jedzmy ju\, póki nasi
towarzysze nie usma\yli się jeszcze w autach.
Nie odjechaliśmy daleko, gdy usłyszałem klakson samochodu i zobaczyłem we
wstecznym lusterku mruganie świateł audi Marii. Zjechałem na pobocze, wysiadłem z
wozu i podszedłem do samochodu Peruwiańczyków.
- Co się stało?
Wychyliła się przez okienko.
- Nic takiego. Tylko ty strasznie się wleczesz. Mo\e ja pojadę przodem, aby nadawać
właściwe tempo. Przed tymi Myślenicami, czy jak im tam, zwolnię i wyprzedzisz mnie,
by wskazać drogę do tak zachwalanego przez ciebie kawowego zródła.
Pogroziłem jej palcem.
- Wcale się nie wlokę, tylko jadę z maksymalną dopuszczalną prędkością, czyli
dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Nie mam zamiaru wydawać pieniędzy na
mandaty. Poza tym chciałbym ci zwrócić uwagę, \e jedziemy tak zwaną Zakopianką ,
jedną z najbardziej niebezpiecznych dróg w Polsce. Wiesz, ilu tu ludzi ginie co roku?
- Niebezpieczna droga? - parsknęła śmiechem Maria.- śebyś ty zobaczył nasze,
peruwiańskie! A ja tam uczyłam się jezdzić!
- Nie wątpię w stopień trudności dróg andyjskich ani w to, \e pobierający na nich
nauki kierowca peruwiański, taki jak ty, góruje swymi umiejętnościami nad przeciętnym
kierowcą polskim. Ale przecie\ nie chcę, aby taki niedouczony Polak wpakował się na
twój wóz, zwłaszcza gdy prowadzi TIR-a. Będziesz jechać za moim jeepem z
prędkością, którą uznam za stosowną.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Cykl Pan Samochodzik (72) SiĂłdmy wojownik Sebastian Miernicki
- (20) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Buzdygan hetmana Mazepy
- Cykl Pan Samochodzik (53) Gocki ksiÄ ĹźÄ Sebastian Miernicki
- Olszakowski_Tomasz_ _Pan_Samochodzik_i_tajemnice_warszawskich_fortow
- 50 Pan Samochodzik i BrÄ zowy Notes Tomasz Olszakowski
- PS29 Pan Samochodzik i Kaukaski Wilk Miernicki Sebastian
- 56 Pan Samochodzik i Adam z WÄ growca Tomasz Olszakowski
- Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_Niew
- Forbes Colin Tweet 19 Ĺmiertelne ostrze
- 195.Ross Macdonald Ruchomy cel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam123.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.