Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

376
Albowiem dyrektor Marczak był człowiekiem, który wyobrażał sobie, że podobnie
jak i on, każdy w naszym kraju powinien kochać pamiątki historyczne. Gdyby to zale-
żało od niego, sklepy  Desy zostałyby zamknięte, każdy cenny obraz znajdowałby się
w muzeum, a na muzea zamieniono by wszystkie stare domy, zamki i pałace.
 O której jest pan jutro umówiony z Krostkiem?  zapytałem.
 O jedenastej przed południem, w jego willi. Niechże pan idzie teraz spać, od-
pocznie, a jutro do dzieła.
Opuszczając pokój Marczaka zagadnąłem go jeszcze od drzwi:
 Dlaczego pan sądzi, że Krostek ma najpoważniejszą część zbiorów Gottlieba?
Może właściwy trop to nie Krostek, ale Wągrowski?
 Z trzech osób, które odnalazły zbiory Gottlieba, tylko Krostek wyemigrował do
miasta i urządził się tu znakomicie.
 Być może ma pan rację  zgodziłem się  ale kto wie, czy Wągrowski nie
mieszka w jeszcze okazalszej willi?
377
Zabiłem Marczakowi porządnego ćwieka i poszedłem spać. Przedtem jednak zsze-
dłem na dół do recepcji i zapytałem o panią Herbst, dla której dyrektor Marczak również
zarezerwował pokój. Recepcjonista zerknął na tabliczkę z kluczami i stwierdził:
 Nie ma tej pani w pokoju. Przyjechała dziś w południe, ale wyszła.
 Czy nie pytała o dyrektora Marczaka lub o mnie?  podałem swoje nazwisko.
 Nie. Interesowało ją tylko, gdzie mieści się w Aodzi biuro adresowe.
Uśmiechnąłem się gorzko. Pani Herbst zamiast skontaktować się z Marczakiem,
a potem ze mną  wolała na własną rękę wywiedzieć się o adres Krostka. W jakim
celu? Czyżby chodziło o to, aby z nim porozmawiać na osobności i to jeszcze dzisiaj,
zaraz?
Nazajutrz dowiedzieliśmy się, że pani Herbst opuściła Aódz bardzo wczesnym ran-
kiem.
 Coś mi się zdaje, że nasza wizyta u Krostka  powiedziałem do Marczaka 
jest już zbyteczna. Pani Herbst prawdopodobnie uprzedziła nas i mówiła z nim nieco
innym niż pan językiem.
 Po niemiecku?  rzekł Marczak.
378
 Nie. Po kupiecku.
W jakiś czas pózniej czarna wołga Marczaka zawiozła nas na Julianów, w willową
dzielnicę wielkiej Aodzi.
Willa Krostka robiła imponujące wrażenie. Była duża, z pięknym podjazdem dla
samochodów, z dwoma podziemnymi garażami i niewielkim ogródkiem, gdzie tryska-
ła mała fontanna i kaskada wody spływała po kamieniach, strumyczkiem strzeżonym
przez kilka gipsowych krasnali.
Otworzyła nam drzwi dość ładna dziewczyna, najwyżej dwudziestodwuletnia, w za-
mszowej kurteczce z  Peweksu i sukience mini, którą nosiła wbrew modzie. Zapewne
szkoda jej było ukrywać długie i zgrabne nogi.
 Proszę do saloniku  oświadczyła nam.  Właśnie czekamy na panów.
 Umówiliśmy się z pani ojcem  rzekł Marczak.
 Ojciec musiał nagle wyjechać  wyjaśniła, prowadząc nas przez mały hall
o ścianach wyłożonych jesionową boazerią.  Zostałam jednak przez niego wprowa-
dzona w całą sprawę.
379
 Umówiliśmy się z pani ojcem i tylko z nim chcemy rozmawiać  stwierdził
Marczak, którego oburzyło postępowanie Krostka.
Uśmiechnęła się do dyrektora, a miała ładny uśmiech.
 Zaręczam panu, że ze mną będzie się łatwiej dogadać niż z ojcem. On jest czło-
wiekiem starej daty, a ja kończę germanistykę i jako osoba kulturalna o wiele lepiej
rozumiem, o co panom chodzi. Wczoraj wydobyłam z ojca całą prawdę o historii na
Czarcim Ostrowie. Obawiam się, że wobec panów ojciec nie przyznałby się do niczego,
kręciłby, kluczył, jak to zdaje się już robił w poprzedniej rozmowie.
Wprowadziła nas do dość dużego pokoju na parterze, umeblowanego fałszywymi
ludwikami, co dla fachowca było widoczne już na pierwszy rzut oka. Usiedliśmy na
fotelikach, panna Krostek założyła nogę na nogę i poczęstowała nas papierosami marl-
boro.
 Jak panowie wiedzą  zaczęła robiąc mądrą minę  zaraz po wojnie mój ojciec
przeniósł się na ziemie północne, a ponieważ wyremontował traktor, zajął się rozbiórką
i przewozem starych cegieł. Pewnego razu razem z niejakim Wągrowskim i Makulskim,
których adresów obecnie nie zna, dokonał rozbiórki zrujnowanego domu na wyspie na
380
Zniardwach i w podziemiach domu trafił na trzy skrzynie. Były w nich przeważnie nie-
mieckie książki i trochę biżuterii. Nie powiadomili o tym władz, co było niesłuszne
i przestępcze. Ale zwyciężyła w nich chciwość. Biżuterią podzielili się po równo i roz-
stali. Biżuterii nie było zresztą aż tak wiele. Ojciec sprzedał swoją część i postawił mury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.