[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciła się z wdziękiem, odstawiła kubek po kawie i podniosła dużą ko
pertę. Widok równego pisma uspokoił ją nieco. Podała Chance'owi
kopertÄ™.
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin,
- To nie sÄ… moje urodziny.
-166-
Wzruszyła ramionami.
-Pewnego dnia będziesz miał urodziny, czyż nie?I dodała-Wez to .
Chance wziął kopertą, otworzył, przeczytał oświadczen ie napisane jej wprawnym c
chwili stał się posiadaczem całej Cesarzowej Chin.
- Dlaczego to robisz? - zapytał. Jego twarz pozostawała nieruchoma,
a oczy w przyćmionym świetle wydawały się bardzo zielone. - Przecież
kiedy się pobierzemy, Cesarzowa Chin będzie należała do nas obojga.
- Nie pobierzemy siÄ™.
Oczy Chance'a zwęziły się.
- Dlaczego nie? Nic się nie zmieniło. Przecież - dodał brutalnie -
powiedziałaś, że mnie kochasz. Pamiętasz? Ja pamiętam.
- A ty nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz. Pamiętasz? Ja pa
miętam. Przynajmniej w tej jednej kwestii byłeś całkowicie szczery. -
Reba obserwowała go pociemniałymi oczami. Wstrzymała oddech, cze
kając, aż potwierdzi jej najgorsze obawy.
- Powiedziałem ci - rzekł miękko - że zbyt mało wiem o miłości,
aby używać tego słowa.
- Wierzę ci - wyszeptała Reba, a rozpacz sprawiła, że z jej twarzy od
płynęła krew. W biła paznokcie w dłonie. - Istnieje stare chińskie życzenie:
Niech twoje najskrytsze pragnienie się spełni". Przez całe życie pragnęłam
być zakochana. Naprawdę zakochana. - Uśmiechnęła się dziwnie. - - Pra
gnęłam niewłaściwej rzeczy, prawda? Powinnam pragnąć być kochaną.
-Chaton...
- Czy to odpowiednik słowa głupiec"? zapytała załamującym
się głosem. A potem dodała szybko: -Nie, nie odpowiadaj. Wyjawiłeś
mi wszystko, co powinnam wiedzieć. Powodzenia w Cesarzowej Chin,
Chance powiedziała, odwróciła się plecami do jego odbicia i opu
ściła pokój, pozostawiając Tygrysiego Boga. - I niech twoje najskryt
sze pragnienie się spełni.
Chance podążył za nią, Wyczuła jego obecność i odwróciła się,
zanim zdążył jej dotknąć.
--- Nie - powiedział szorstko, zanim zdążyła otworzyć usta. - Teraz
moja kolej. Nic się nie zmieniło, Reba. Ani twoje uczucia dla mnie,
ani właściciel kopalni. Wezmiemy jutro ślub.
- Nie ma powodu, dla którego mielibyśmy brać ślub - oznajmiła
i po raz pierwszy spojrzała mu w oczy. Trzepnęła dłonią w kopertę,
którą trzymał w ręce. - Masz to, czego chciałeś.
.167
-ChcÄ™ ciebie.
- Czyżby? - zapytała spokojnie, tłumiąc emocje, które się w niej
gotowały. - Naprawdę? Więc pozbądz się natychmiast tej przeklętej
kopalni. Podaruj ją pierwszej osobie, która przejdzie ulicą.
- Co, u diabła, miałoby to zmienić? - zapytał.
Jedyną odpowiedzią Reby był smutny, gorzki śmiech.
- Jeśli zadajesz takie pytanie, nie ma na nie odpowiedzi w żadnym
języku na ziemi.
- To nie ma najmniejszego sensu - powiedział Chance gniewnie. -
Posłuchaj, wiem, że powinienem był powiedzieć ci o tym wcześniej.
Bóg wie, że próbowałem to zrobić, ale... - zaklął szpetnie. Do dia
bła z tym wszystkim. Stało się i nie można tego odwrócić. Pozbycie
się Cesarzowej Chin niczego nie zmieni. - Wyciągnął do niej rękę. -
Chaton...
- Ona już tu nie mieszka - warknęła Reba i odsunęła się.
Ale Chance był szybszy. Zawsze był od niej szybszy. Zacisnął
dłoń na jej ramieniu i przyciągnął ją do siebie. Pogładził dłonią po
policzku.
- Daj nam trochę czasu, moja piękna. To, co powiedziałem lub
czego nie powiedziałem, nie ma znaczenia. Liczy się tylko to - szep
nął i nachylił się, aby ją pocałować.
- Nie! - krzyknęła ostro i odepchnęła go z całej siły. - Kopalnia
należy do ciebie, aleja nie!
Chance zachowywał się tak, jakby te słowa nigdy nie zostały wy
powiedziane. Z uporem uniemożliwił jej próbę ucieczki. Do tej chwili
Reba była spokojna, zbyt spokojna, zdeterminowana, aby załatwić
wszystko w racjonalny, kulturalny sposób. Lecz kiedy ją pocałował,
nie potrafiła dłużej powstrzymywać wściekłości. Kopała, drapała i pró
bowała wyswobodzić się z jego objęć, równie dzika w swej furii, jak
przedtem była czuła w miłości.
Po pierwszej chwili zaskoczenia Chance podciÄ…Å‚ Rebie nogi, tak
że znalazła się na podłodze, przytłoczona jego przeważającą siłą i cię
żarem. Pozwolił jej zmęczyć siew daremnym wysiłku, aby go zrzucić.
Czekał, aż przejdzie jej złość.
Drżąc na całym ciele, Reba odzyskała wreszcie równowagę.
Zamknęła oczy i próbowała oddychać powoli i głęboko, lecz nawet ta
prosta czynność przekroczyła jej możliwości. Chance był zbyt ciężki.
Leżała unieruchomiona i czuła na skórze jego oddech. Przykrywał ją
168
niczym miękki, żywy koc. Reba zadrżała ponownie, przerażona ogar
niającą ją falą ciepła, będącą odpowiedzią na jego dotyk.
A potem poczuła jego żar i twardość i wiedziała, że pragnął jej tak
bardzo, jak ona jego.
- Pragnę cię-wyszeptał, przysuwając wargi dojej szyi. Zabrzmiało
to jak echo jej własnych myśli.
Reba zesztywniała pod jego naciskiem i uparcie milczała.
- Mógłbym sprawić, że będziesz mnie pragnęła - powiedział Chan-
ce cicho. Jego wąsy przesuwały się po szyi i ustach Reby, wywołując
dreszcze podniecenia.
Milczała.
Jego wargi powędrowały niżej, aż odnalazły pierś i zaczęły ją pie
ścić. Czarny kaszmir nie zdołał zakryć reakcji, sutki stwardniały szyb
ko pod jego dotykiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- 0488.Bevarly Elizabeth Najpierw przychodzi miłość
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Power Elizabeth Wieczory w Monte Carlo
- Bailey Elizabeth Dziedziczka z nieprawego łoża
- Bevarly Elizabeth Przeznaczenie
- Elizabeth Bevarly Prezent
- Kathleen O'Brien Kiedy dręczy cię sen
- Zwiadowcy 04 Bitwa o Skandić™ Flanagan John
- ANGIELSKI TECH
- MKasey Bracia Blackthorn 03 Szpieg i piekna dama
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.