Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okoliczności nagle spowodował druk tego artykułu, jeśli jesteś tak niewinna,
jak usiłujesz to przedstawić.
Potrząsnęła głową.
 Jedyny zbieg okoliczności to to, że Faraday tu jest.
 Myślałaś, że wzbogacisz się na tym szczęśliwym przypadku i
sprzedasz mu swoją historię?
 Nie!
95
R
L
T
 Kiedy dokładnie to zrobiłaś? Tamtego dnia, kiedy widziałaś go w
moim domu? Wczoraj? To nie z nim rozmawiałaś przez telefon na łodzi?
 Tak, ale...
 Kochaliśmy się. Sprawiłeś, że czułem się jak jedyny facet, jakiego
kiedykolwiek pragnęłaś. Już wtedy planowałaś z nim... to!  Zgniótł z
wściekłością gazetę.
 Nie. To nieprawda!
 Czyżby? Powiedz mi więc, co jest prawdą! Poznałabyś prawdę, gdyby
cię uderzyła, Rayne?  Nie mógł uwierzyć, że mówi do niej w taki sposób, ale
nie myślał, że zrobi z niego takiego głupca.
 Powiedziałam mu o MiracleMed  przyznała drżąco.  Ale nie
wczoraj. I nie niedawno. To było lata temu. Nie wiedziałam, że mógłby się
tym kiedykolwiek posłużyć, krzywdząc kogoś. Krzywdząc mnie... Byłam
taka naiwna. Tata przechodził trudny okres i pił. Po prostu potrzebowałam
kogoś, żeby pogadać i... cóż... on tam był.
 I tak po prostu nagle odtworzył to wszystko? Ryzykując proces na
podstawie opowieści zwykłej praktykantki sprzed Bóg wie ilu lat?
 Przyszedł tutaj i zobaczył nas razem. Zaczął coś podejrzewać, bo nie
używałam prawdziwego imienia.
 Najwyrazniej.  King nie miał litości.
 Zawsze chował urazy.
 A dlaczego? Ukradłaś mu temat? O to chodzi?
 Nie!
 Podaj mi powód, Rayne, i lepiej, żeby był wiarygodny.
 Bo nie chciałam z nim sypiać  rzuciła, zraniona tym nieubłaganym
przesłuchaniem.  Zadowolony?
 Ze mną spałaś. Z tak zwanym  wrogiem .  Wykrzywił pogardliwie
96
R
L
T
usta.
 To co innego.
 Dlaczego? Bo jestem o wiele lepszą partią?
Bo cię kocham!  krzyczała jej dusza, choć nie mogła mu tego
powiedzieć.
 Wierz w to, co chcesz. Powiedziałam ci prawdę. Dlaczego mi nie
wierzysz?
 Podaj mi jeden dobry powód, dla którego powinienem.
Bo to prawda, znowu chciała powiedzieć, ale wiedziała, że to daremne.
Oszukała go na początku, kłamiąc w sprawie paszportu, w sprawie powodów,
dla których się tu znalazła, i nie wyjaśniając, kim jest.
 Gdybyś mi ufał, nie musiałabym  powiedziała z rezygnacją. Niczym
nie zasłużyła na jego zaufanie. To było wypisane na jego twardej, przystojnej
twarzy, w lśniącej, stalowej głębi jego oczu. Nie mogłaby tam zostać ani
chwili dłużej. Pobiegła do swojego pokoju i padła na łóżko, pogrążona w
rozpaczy.
Gdyby teraz wyjechała, musiałaby pokonać kordon reporterów, ale
wolała to niż dalszy pobyt tutaj i pogardę Kinga. Nie kochał jej. Była tylko
przygodą. Sposobem na oderwanie się od wszystkiego, co wydarzyło się w
ostatnim tygodniu. To, co było między nimi, nigdy nie wytrzymałoby próby
czasu, skoro ta odrobina szacunku i wiary, jaką miał dla niej, legła w gruzach
przy pierwszej przeszkodzie.
Kiedy taszczyła walizkę na łóżko, usłyszała ryk silnika lamborghini.
Popędziła do okna wystarczająco szybko, żeby ujrzeć jeszcze, jak mknie z
podjazdu w stronę elektrycznie otwieranej bramy. Tłum paparazzi musiał
uskoczyć, żeby go przepuścić. Wyobrażając sobie, jak niewidoczna z jej okna
brama zamyka się za potężnym wozem, i słysząc odgłos silnika, pomyślała,
97
R
L
T
że prawdopodobnie już nigdy więcej nie zobaczy Kingsleya Clayborne a.
98
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Jest w ciąży? Jak to możliwe? Zadawała sobie w kółko te same pytania
od tygodnia, kiedy to dowiedziała się o tym fakcie.
Brała przecież pigułki. Niewielką dawkę, to prawda, ale wierzyła, że
stanowi pełne zabezpieczenie. Poza tym, kiedy kochali się z Kingiem w
czasie ich szalonego pobytu w Monako, czuła się dodatkowo pewnie,
wiedząc, że to były bezpieczne dni cyklu.
Jednak matka natura najwidoczniej zakpiła z niej, wbrew rachunkowi
prawdopodobieństwa. Wbrew ich woli. Wbrew, przynajmniej jeśli chodziło o
Kinga, ich życzeniom. Na szczęście nie było go tutaj i o niczym nie wiedział.
Walcząc z mdłościami, dopchała wózek w supermarkecie do kasy i
zaczęła wyładowywać zakupy.
Minęło ponad dziesięć tygodni, odkąd opuściła rezydencję w Monako.
Jedyne, czego wtedy pragnęła, to złapać najbliższy samolot do domu.
Dziesięć tygodni, odkąd zostawiła mu na stoliku nocnym list. Napisała w
nim, że wszystko, co mu powiedziała, było prawdą, i że życzy mu
wszystkiego dobrego. Odpowiedzi nie było. Nie spodziewała się jej zresztą.
Była przecież tylko dziewczyną, z którą po prostu dobrze się bawił. Przez
jakiś czas.
Dziennikarze ścigali ją potem przez kilka tygodni. Odmawiała
komentarzy w sprawie domniemanych oskarżeń i jej związku z Kingiem. W
końcu zostawili ją w spokoju i sprawa przycichła. Prawdopodobnie, jak
sądziła, dlatego, że nie była wystarczająco interesująca dla mediów, żeby
przyciągać więcej uwagi. Najwyrazniej nie należała do ulubienic Kinga.
A teraz nosiła jego dziecko.
99
R
L
T
Kasjerka podała jej sumę należności. Włożyła kartę do terminalu. Kiedy
zaczęła wybierać pin, nagle oślepiły ją łzy.
 Proszę wyjąć kartę i spróbować ponownie.  Kasjerka wyklepała
formułkę, kiedy terminal nie zaakceptował jej pinu. Posłuchała. Z
identycznym skutkiem, dwukrotnie.
Usłyszała, jak kasjerka mruczy coś niepochlebnego, kiedy z kolejki
odezwał się głęboki głos.
 Proszę mi pozwolić.  Odwracając się gwałtownie, Rayne ujrzała parę
znajomych niebieskich oczu.
 King!  Cały świat zawirował.  Nie musisz tego robić  wykrztusiła,
drżąc tak bardzo, że z trudem mówiła. Ale on już podszedł i włożył swoją
kartę do terminalu, odsuwając ją gestem i dając jej w ten sposób czas na
złapanie oddechu.
Kasjerka zapatrzyła się na niego rozmarzona. Wręczyła mu paragon, nie
kwestionując w żadnym razie jego wypłacalności. Rozpromieniona życzyła
mu miłego dnia, kompletnie przy tym ignorując Rayne.
 Nie możesz tego robić  zaprotestowała Rayne, kiedy wsadzał
pokwitowanie razem z kartą do wewnętrznej kieszeni swojej ciemnej
marynarki. Ręcznie szyty, nienagannie skrojony garnitur i biała jedwabna
koszula onieśmieliły ją. W swoich beżowych rybaczkach z gumką w pasie i
obszernym podkoszulku maskującym jej uwrażliwione i już wyrazniej peł-
niejsze piersi poczuła się bardzo nieatrakcyjna.
 Jak widać, zrobiłem to.  Jedną ręką chwycił jej torbę na zakupy, która
była tak ciężka, że ona musiała ją nieść oburącz. Drugą bezceremonialnie ujął
jej łokieć.  Idziemy.
 Dokąd?  Za kogo się uważał, myśląc, że może wmaszerować tu i
zacząć dyrygować jej życiem?
100
R
L
T
Mijali właśnie stoisko z pieczywem. Słodki zapach ciasta był tak
intensywny, że nagła fala mdłości kazała jej umknąć w stronę toalety. Kiedy
pojawiła się z powrotem chwilę pózniej, była blada i ze szminką całkowicie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.