Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znajdującej się tuż przy drodze. W pewnej odległości za domem rozciągał się błotnisty, z
rzadka porosły drzewami teren, a za nim wznosiło się strome, porosłe gęstym lasem wzgórze,
którego postrzępiony szczyt pokrywały liściaste drzewa. Wiedziałem, że jest to wierzchołek
Dark Mountain, na którą to górę musieliśmy się już wspinać do połowy jej wysokości.
Noyes wziął walizkę i wysiadł z samochodu, a mnie poprosił, abym zaczekał, aż zawiadomi
Akeleya o moim przybyciu. On sam, jak wyjaśnił, ma jeszcze załatwić ważną sprawę i zaraz
musi ruszać dalej. Poszedł raznym krokiem po ścieżce prowadzącej do domu, ja zaś
wysiadłem z samochodu, żeby rozprostować nogi. Teraz, kiedy znalazłem się na tym
niesamowitym, wręcz schorzałym terenie, tak złowieszczo opisanym przez Akeleya w listach,
znowu opanowało mnie nerwowe napięcie i aż zadrżałem na myśl o czekających mnie
rozmowach, które połączą mnie z obcym i zakazanym światem.
Bliski kontakt z niezwykłym zjawiskiem częściej przeraża, aniżeli dodaje ptuchy, a
świadomość, że na tym właśnie odcinku piaszczystej drogi, po bezksiężycowych nocach lęku
i śmierci, znajdowały się te straszne ślady, a także cuchnąca zielona posoka, bynajmniej nie
podniosła mnie na duchu. Zauważyłem mimo woli, że wokół domu wcale nie widać psów
Akeleya. Czyżby je sprzedał po zawarciu pokoju z Obcymi Istotami ? Mimo najlepszych
chęci nie mogłem jakoś wykrzesać z siebie wiary w głębię i szczerość tego spokoju, jaki
Akeley wykazywał w swoim ostatnim, a tak bardzo dziwnym liście. Przecież był to w gruncie
rzeczy człowiek łatwowierny i niezbyt doświadczony życiowo. A może to nowe przymierze
kryje w sobie jakiś ukryty, a złowróżbny podtekst?
Podążając za myślami oczy moje skierowały się na piaszczystą drogę, z którą wiązały się
tak straszne wspomnienia. Ostatnie dni były bezdeszczowe i znać liczne ślady na
pobrużdżonej, nierównej drodze, mimo że okolica była raczej rzadko uczęszczana. Z
zaciekawieniem przyglądałem się zarysom nierównomiernych śladów, starając się
równocześnie powstrzymać cugle nieokiełznanej, makabrycznej fantazji, którą pobudzało ti
zdjęcie i związane z nim wspomnienia. Było coś złowieszczego i nieprzyjemnego w panującej
tu pogrzebowej ciszy, w delikatnych, przytłumionych odgłosach płynących daleko potoków,
w gęsto skupionych zielonych szczytach górskich i wzniesieniach pokrytych mrocznym
lasem, a zamykających wąski horyzont.
Nagle do mojej świadomości dotarło coś, co pomniejszyło, prawie odebrało sens
wszelkiemu poczuciu dotychczasowej grozy i rozhuśtanej wyobrazni. Wspomniałem, że z
zaciekawieniem obserwowałem różnorodne ślady na drodze, w pewnym jednak momencie
przestało mnie to interesować, ogarnął mnie bowiem paniczny, paraliżujący strach. Chociaż
ślady na piaszczystej drodze były niewyrazne i pomieszane i nie zdołałyby przyciągnąć uwagi
przypadkowego widza, mój niespokojny wzrok zdołał wychwycić pewne szczegóły w
miejscu, gdzie ścieżka prowadząca do domu łączyła się z główną drogą; bez żadnych
wątpliwości czy złudnych nadziei rozpoznałem ich straszne znaczenie. Nie na próżno
spędziłem całe godziny nad przesłanymi przez Akeleya zdjęciami, na których utrwalone
zostały ślady szponów Obcych Istot. Zbyt dobrze je znałem, a także ich zagadkowy kierunek,
który znamionował koszmar nie znany istotom tej ziemi. Nie było szansy na jakąś łaskawą
pomyłkę. Przed moimi oczami, bez żadnej wątpliwości, widniały świeże, sprzed kilku
zaledwie godzin, co najmniej trzy ślady, które wyróżniały się złowrogo wśród zdumiewająco
licznych, trochę już zatartych śladów skierowanych w stronę farmy Akeleya i z powrotem.
Były to diaboliczne ślady owych żywych grzybów z Yuggoth.
W porę opanowałem się i stłumiłem okrzyk. Bo przecież nie było to nic więcej, poza tym,
czego mogłem się spodziewać, przyjmując, że naprawdę daje wiarę listom Akeleya.
Poinformował mnie, że zawarł pokój z tymi istotami. Cóż więc dziwnego, że odwiedzają jego
dom? Jednak lęk był silniejszy niż wszelkie perswazje. Czyż możliwe jest, aby na kimś, kto
po raz pierwszy w życiu ujrzał ślady szponów żywych istot z dalekich przestrzeni
kosmicznych, nie zrobiło to wrażenia? W tym właśnie momencie wyszedł z domu Noyes i
zbliżał się do mnie raznym krokiem. Uznałem, że muszę się opanować, bo jest bardzo
prawdopodobne, iż ten sympatyczny człowiek nie ma pojęcia o prowadzonych przez Akeleya
dogłębnych i tak bardzo niezwykłych badaniach.
Noyes powiadomił mnie, że Akeley ucieszył się i oczekuje mnie; co prawda z powodu
nagłego ataku astmy nie będzie zdolny przez najbliższe dwa dni wypełniać roli gospodarza
tak, jakby sobie życzył. Taki atak zawsze go mocno ścina z nóg, dołącza się zwykle
wycieńczająca gorączka i ogólne osłabienie. Zawsze wtedy jest w złej formie - mówi
szeptem, nie ma siły się poruszać. Stopy i nogi w kostkach ma spuchnięte, muszą więc być
obandażowane jak u starego, zartretyzowanego halabardnika. Dzisiaj jest szczególnie w złej
formie, będę więc musiał sam się sobą zająć; mimo tych dolegliwości jest jednak skłonny do
rozmowy. Znajdę go w gabinecie, na lewo z hallu. Zamknięte są w nim okiennice, bo kiedy
trapi go choroba, oczy jego są szczególnie wrażliwe na światło słoneczne.
Kiedy Noyes pożegnał się ze mną i odjechał autem w kierunku północnym, ruszyłem
wolnym krokiem w stronę domu. Drzwi były otwarte,ale nim wszedłem do środka,
rozejrzałem się uważnie na wszystkie strony, aby się zorientować, co mnie najbardziej w tym
otoczeniu zdumiewa. Stodoły i szopy wyglądały zwyczajnie, a dość sfatygowany Ford
Akeleya stał w przestronnym, nie zamkniętym garażu. Nagle uświadomiłem sobie, co mnie
tutaj najbardziej zdumiewa. Absolutna cisza. Zwykle farma żyje choćby odgłosami zwierząt,
tutaj wogóle nie było śladów życia. Gdzie są kury i świnie? Akeley wspominał, że ma kilka
krów, zapewne są na pastwisku, a psy chyba musiał sprzedać; jednakrze brak gdakania kur
czy kwiczenia świń był naprawdę zaskakujący. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.