Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Może są jakieś wzmianki, napomnienia; powstało przecież wiele nowych prac już
po twoim odejściu z Domu. Może to być też coś, co z różnych względów nie nadawało
się do publikacji. Należałoby przewertować na przykład zasoby Centrum Informacji.
 Ty naprawdę uważasz, że jeszcze ktoś wpadł na pomysł istnienia feromonu śmier-
ci?
 Szczerze mówiąc, wątpię.
 Powiem ci, czemu nie znajdziesz literatury na ten temat. Najważniejsze jest precy-
zyjne określenie momentu śmierci, prawda? Dlatego obserwujemy na monitorach na-
dejście rytmu thanatos, który  jak ja bym to określił  łączy się z wydzielaniem fe-
romonu. Nie posiadam jednak aparatury, by to udowodnić... Zatem, gdyby ktokolwiek
inny wpadł na trop feromonu, już dawno stosowalibyście go powszechnie! Wszystko,
czego potrzeba, to niezwykle czuły wykrywacz zapachów. Ja sam przerobiłem czujnik
przemysłowy; to dziecinnie proste  Weinberger uśmiechnął się triumfująco.
 Skoro już znasz metodę, podziel się z odkryciem z Domem.
 CO??? %7łeby Zmierć mogła paść się jeszcze bezczelniej? O nie...! Widzę tylko jed-
no zastosowanie dla feromonu: przynęta...
 W klatce. W klatce na Zmierć.
 Zgadza się, w klatce. Podzielić się odkryciem z Domem! Boże wielki!
Ale ze mną się podzieliłeś, pomyślał z satysfakcją Jim. Czyżby Weinberger był teraz
już na tyle szalony, aby nie dbać o sekret? A może to wyłącznie gorycz i rozczarowanie?
Lub zwykła, ludzka potrzeba zwierzeń. Tak, potrzeba zwierzeń, zadecydował Jim. Po-
trzeba kogoś, komu można zaufać. Weinberger zaufał Jimowi.
 Mimo wszystko, poszperam w literaturze. Kto wie?
 Ja wiem. To ty jeszcze nie wiesz. Ale ty musisz się dopiero przekonać.
Tak jak wszyscy inni, pomyślał Jim.
VII
Po powrocie do swego mieszkania Jim włączył natychmiast odbiornik telewizyjny.
Aącząc się z Centrum Informacji podał numer kodu Przewodnika na wypadek, gdyby
poszukiwane przez niego materiały były zastrzeżone.
Zawsze używał tego kodu, by otrzymywać literaturę dotyczącą śmierci. Najpierw lek-
tura takich materiałów wchodziła w zakres jego szkolenia. Pózniej niejednokrotnie ko-
rzystał z publikacji zastrzeżonych; czy to prowadząc szczególnie trudnych klientów, czy
też z punktu widzenia własnych zainteresowań. Był pewien, iż wszyscy przewodnicy
postępowali w podobny sposób.
Ogółowi społeczeństwa obojętny był najwidoczniej los owej zastrzeżonej literatu-
ry. Zadowalały ich w zupełności ocenzurowane przez komputer wersje. Jim często sta-
wiał sobie pytanie, jak wielu ludzi godziło się zostać przewodnikiem, widząc w tym je-
dyną możliwość dotarcia do owych zakazanych ksiąg, uważanych za niezdrowe i szko-
dliwe dla pospolitego umysłu. W średniowieczu dostęp do książek z  Index Expurgato-
rius przysługiwał wyłącznie inkwizytorom  czy jak ich tam nazywano. Dlatego wła-
śnie najwybitniejsze umysły owych czasów trafiały do starego Kościoła...
Pośród starających się o stanowisko przewodnika śmierci, było też wielu, których
motywy okazywały się paskudnie erotyczne  jedyną prawdziwą pornografią była bo-
wiem śmierć i lęk przed nią. Tych ludzi jednak skutecznie przesiewała hipnoanaliza.
Moje konto jest stosunkowo czyste, pomyślał markotnie. Tylko ta nieszczęsna śmierć
Mike a w Gracchus. Czy to naprawdę była moja wina? Sądziłem tylko, że symuluje
śmierć, a on umierał naprawdę. Taka drobna różnica.
Tak, to był mój błąd; taki sam zresztą jak jego. Ale on już nie żyje. Popełniliśmy nie-
wybaczalną pomyłkę. Powinniśmy przede wszystkim mieć pod ręką specjalistę od od-
czytywania rytmów thanatos.
Biedny, kochany Mike: ze swymi wiecznie potarganymi, rudymi włosami  obróco-
nymi już wraz z nim w popiół  złośliwym chichotem i tęsknotą za  drugą stroną , na
którą przybył tak nieoczekiwanie  a może wcale nie przybył...
36
Mimo słabej stosunkowo znajomości indeksu technomedycznego, Jim, po dziesięciu
minutach wiedział już, że nic na temat  feromonu śmierci nie znajdzie. Dla porządku
jeszcze wystukał na klawiszach umieszczonych na szczycie telewizora polecenia  po-
szukiwania specjalne .
Ten rodzaj komputerowego wyszukiwania danych był nie tyle specjalistyczny, co
pracochłonny  a głównie czasochłonny. Minęło dalszych dziesięć minut, zanim ekran
rozbłysł fluoryzującym blaskiem. Wynik poszukiwań składał się z jednej tylko informa-
cji, którą jakiś niezrównoważony programista  pracownik Domów musiał kiedyś zło-
śliwie wprowadzić do systemu:
ZMIER CUCHNIE  brzmiał napis na ekranie. Przez chwilę Jim zastanawiał się,
czy to przypadkiem nie jest kolejny, ponury żart Nathana Weinbergera.
Z całą pewnością nie! Weinberger napisałby: UMIERAJCY LUDZIE CUCHN.
Weinberger powiedział, że widział Zmierć tuż poza zasięgiem swego wzroku, a nie, że to
cuchnęło poza zasięgiem jego powonienia. Zmierć sama w sobie jest bezwonna.
Wyłączył ekran. Był przekonany, że nic więcej z komputera nie wydusi, z tego proste-
go względu, że feromon śmierci nie jest w ogóle znany.
Przechadzał się zamyślony po pokoju. Rozległy widok Egremont wyłaniający się spo-
za plątaniny rosnących na balkonie ostrych liści krzewów i krwistoczerwonych kwia-
tów przypomniał mu, że powinien udać się do Urzędu Spokoju  Oktagonu, jak go tu-
taj nazywano  celem rejestracji. Rozkład zajęć podczas pierwszych dni pobytu tutaj
miał elastyczny  za wyjątkiem sprawy Weinbergera  aby mógł rozejrzeć się trochę i
pozałatwiać podobne sprawy.
Gdy będzie już na miejscu, może też, korzystając z okazji, zaczerpnąć dyskretnie w
Oktagonie kilku informacji na temat Weinbergera. Bez żadnych aluzji, naturalnie, że to
Dom potrzebuje porady...
Zdecydował, że przedtem wpadnie na lunch. Może do słynnych Trzech Iglic? Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.