[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rysowały się na niej żal, cierpienie i udręka.
Meghan była szczęśliwa, że zrzucił tę maskę i wreszcie zaczął coś
odczuwać.
- Nic nie możesz zrobić - odparła cicho głosem tylko nieco drżącym. - Już
mi dowiodłeś, kim naprawdę jesteś, okazując mi współczucie, czułość i miłość.
Jesteś człowiekiem, którego kocham.
Alessandro odetchnął głęboko, przyciągnął ją do siebie i pocałował
mocno, z desperacją. Odwzajemniła jego pocałunek łagodniej i czulej.
Wówczas odsunął ją od siebie i parsknął zduszonym śmiechem.
- Straciłaś resztkę szacunku dla samej siebie? - spytał z pogardą.
Choć jego kpiące słowa przejęły ją bólem, odpowiedziała spokojnie:
- Nie. Ale ty mi go zwróciłeś, więc nie możesz mi go odebrać.
- Tak myślisz? - rzucił drwiąco.
Złapał ją za nadgarstki. Przypomniała sobie jego słowa z początku ich
znajomości.
Nie skrzywdzę cię. Nie byłbym do tego zdolny".
Wciąż wierzyła, że mówił prawdę. Nawet teraz, gdy postanowił dowieść
jej czegoś przeciwnego. Zwłaszcza teraz. To była ostatnia próba.
Spojrzał na nią z szyderczą miną.
- Boisz się?
- Nie - zaprzeczyła drżącym głosem.
- A powinnaś.
- Co zamierzasz zrobić, Alessandro? Chcesz zniszczyć moją miłość do
ciebie? Czy właśnie o to ci chodzi?
- Wierzysz we mnie nawet teraz? - spytał z niedowierzaniem.
Uniosła głowę i spojrzała na niego śmiało.
- Tak, ponieważ cię kocham - odrzekła. - A ty kochasz mnie.
- 112 -
S
R
Gwałtownie potrząsnął głową.
- To nie jest miłość. Nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz.
- Nie wiem, jaki byłeś - poprawiła go. - Ale wiem, kim jesteś teraz.
Jego twarz znów zastygła w nieruchomą maskę.
- Jak mam sprawić, żebyś zostawiła mnie w spokoju? Jesteś jak pies,
który łasi się, nawet gdy się go kopie.
Meghan zamrugała, aby powstrzymać łzy. Musi jakoś znieść to wszystko.
Nie wiedziała jednak, czy znajdzie w sobie dość siły.
- Byłam wobec ciebie uczciwa - powiedziała po długiej chwili napiętej
ciszy. - Podjęłam ryzyko, że mi nie uwierzysz albo odwrócisz się ode mnie ze
wstrętem z powodu mojej przeszłości.
Alessandro milczał. Meghan wzięła głęboki oddech i zmusiła się, by
mówić dalej:
- Powiedziałeś, że lubisz ryzyko. Ale teraz zachowujesz się jak tchórz,
lękający się wyznać prawdę.
- Nie jestem tchórzem! - zawołał, zaciskając pięści. Oczy rozbłysły mu
gniewnie. - Powiedziałem ci prawdę.
- Powiedziałeś mi to, co napisały tabloidy. Chcę wiedzieć, co
rzeczywiście wydarzyło się tamtej nocy. Nie byłam na tyle głupia, by sądzić, iż
gryziesz się tylko z powodu tego, że wiodłeś beztroskie życie playboya.
Domyśliłam się, że dręczy cię coś, co ma związek z tym wypadkiem
samochodowym. Wiem, co to jest poczucie winy, bo sama go zaznałam. Ono cię
zżera, sprawia, że budzisz się ze zgrozą w środku nocy, zlany zimnym potem.
Nie tylko w moim życiu były upiory; chcę, żeby twoje także zniknęły.
Ujął ją za ręce i spojrzał na nią oczami pełnymi smutku i bólu.
- To nie jest takie proste - powiedział.
W serce Meghan wstąpiła nikła nadzieja. Nachyliła się i pocałowała go w
policzek.
- Owszem, jest - odparła.
- 113 -
S
R
Alessandro zamknął oczy i nieznacznie pokręcił głową, a jego rysy
stężały.
- Co się wtedy stało? - spytała cicho. - Pokłóciłeś się z Robertem. Co mu
takiego powiedziałeś, że aż tak to nim wstrząsnęło?
Alessandro długo milczał.
- Powiedziałem mu prawdę - rzekł wreszcie, wpatrując się przed siebie
niewidzącym wzrokiem. - Powiedziałem, że popełnił błąd. On nie miał głowy
do interesów. Był artystą i dzwigał brzemię oczekiwań rodziców. Nie powinien
był... - Urwał, westchnął cicho i potrząsnął głową. - Po śmierci ojca Roberto
przejął kierownictwo firmy. Podejmował wszystkie decyzje i nie potrafił sobie
poradzić z ciężarem odpowiedzialności. Nie nadawał się do tej roli.
To była rola dla ciebie - pomyślała Meghan. Alessandro miał zmysł do
biznesu, a poza tym zaprojektował najpiękniejszą biżuterię, jaką kiedykolwiek
widziała. Jednakże rodzice od dzieciństwa traktowali go gorzej niż brata -
zapewne z powodu jego zbyt żywego usposobienia i psotnych figli. Z czasem
coraz gwałtowniejsze i bardziej nieokiełznane wyskoki Alessandra stały się być
może wyrazem jego protestu i buntu. Meghan łatwo mogła to sobie wyobrazić i
zrozumieć.
- Roberto zawarł kilka niekorzystnych umów handlowych - mówił dalej
Alessandro. - Wpadł w straszne długi i nie potrafił z nich wybrnąć. Chciał
spłacić lichwiarzy, tak aby nikt się o tym nie dowiedział, i wybrał najgorszy
możliwy sposób - zaczął defraudować pieniądze naszej firmy. - Na twarzy
Alessandra pojawił się wyraz bezbrzeżnego żalu.
- Odkryłem to. %7łałuję, że tak się stało. Gdybym się o tym nie dowiedział,
Roberto nadal by żył.
Meghan wątpiła w to, lecz nie zaoponowała, nie chcąc przerwać wyznań
męża.
- Od czasu do czasu sprawdzałem finanse firmy - wyjaśnił. -
Interesowałem się tym. Kiedy zdałem sobie sprawę, co się dzieje, wpadłem w
- 114 -
S
R
gniew i natychmiast pojechałem na przyjęcie, w którym uczestniczył. -
Alessandro na moment przymknął oczy. - Próbowałem porozmawiać z nim na
osobności. Ale on zachował się wyzywająco. Powiedział, że nie mam pojęcia, o
czym mówię, i że po prostu mu zazdroszczę. Wobec tego przedstawiłem mu
liczby i fakty. Wówczas się załamał. Obserwowałem to ze złośliwą satysfakcją.
- Spojrzał na Meghan z udręką. - Jakiż ze mnie szubrawiec, że mogłem czuć coś
takiego wobec rodzonego brata, który nigdy nie wyrządził mi najmniejszej
krzywdy.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Po raz pierwszy w życiu była wreszcie
całkowicie spokojna i opanowana.
- To zupełnie naturalna reakcja w ferworze kłótni - stwierdziła.
- Roberto wzburzony wybiegł z przyjęcia - podjął Alessandro,
zdecydowany dokończyć wyznanie.
- Poszedłem za nim. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, wpadł w furię.
Nigdy wcześniej nie widziałem go tak wściekłego... tak przepełnionego
nienawiścią. Zdawałem sobie sprawę, że w głębi duszy jest zrozpaczony, lecz
nie miałem dla niego litości i nadal go atakowałem. Oświadczył, że powinienem
potraktować pobłażliwie jego błędy, skoro on zawsze przymykał oczy na moje. -
Głos Alessandra drżał. - Odpowiedziałem... odpowiedziałem mu, że prędzej
sczeznie w piekle, niż się tego doczeka.
Boleśnie ścisnął dłonie Meghan, swojej ostatniej nadziei na odkupienie
winy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- 480.Hardy Kate Wlasciwa diagnoza
- Hardy Kate SzczÄĹliwa rodzina
- Hoffmann Kate Prawdziwy mÄĹźczyzna
- 02. W Ĺwiecie biznesu Rose Emilie MiĹosne pojednanie
- Clair Daphne Slub z biznesmenem
- Ttb 339 Norton, AndrÄĹ Traum Ohne Wiederkehr
- Konopnicka.Maria. .Nowele,.wiersze
- CWIHP Bulletin nr 8 9 part 3 US Cuban relations and the cold war
- Krentz Jayne Ann Harlequin Satine Ryzykowny ukśÂad (Niepewny ukśÂad)
- EFF SSL Observatory
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- monissiaaaa.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.