Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na pokładzie całą gromadę, jakichś dziesięciu żołnierzy kolonialnych z
karabinami. Oburzony zbrojnym najściem, pospiesznie wszedł na statek
i miał minę tygrysa.
Senegalczycy myśleli, że zacznie ich prać. Gdy jednego z nich, mniej
chyżego, energicznie odtrącił z drogi, żołnierze rzucili broń na pokład i
krzyżując ręce na piersiach zaczęli wołać z angielska:
 No me! No me!... (Nie ja! Nie ja!) Przestraszeni, zrzucali rzekomą
winę na kogoś innego.
W maszynowni Dybek zastał kapitana francuskiej marynarki
wojennej z dobytym rewolwerem w ręku i kilku oficerów  Kromania".
Wszystkich w gwałtownej sprzeczce i podnieceniu.
 Co tu się dzieje?!  krzyknął, aż echo zadudniło od żelaznych
ścian.
 Mamy rozkaz zdemontowania maszyny statku!  zawołał
kapitan, wymachując rewolwerem.
 Goddam you! (Do diabła!) Czego pan wywijasz tą spluwą?! Jeszcze
gotowa wypalić!
Na to pierwszy mechanik  Kromania", inżynier Kukieł, w krótkich
słowach wytłumaczył, co zaszło: francuski kapitan przybył z oddziałem
żołnierzy na statek z żądaniem wydania mu części maszyny głównej, to
jest dzwigu do zaworu i śruby z kołem manewrowym. Odebranie tych
części miało na celu unieruchomienie statku. Gdy inżynier i pierwszy
oficer przedkładali, że nie zastał kapitana na pokładzie i żeby czekał na
jego powrót, przybysz odrzekł szorstko, że nie ma czasu, i domagał się
pod grozbą broni wydania żądanych rzeczy. W czasie sprzeczki zeszli do
maszynowni i tam zastał ich kapitan Dybek.
 To bezprawie!  rzekł kapitan do intruza, starając się uśmierzyć
swój gniew.  To bezprawie i skandal! Protestuję!...
 Tralala! Niech pan sobie protestuje, ile się zmieści! Nie mam
czasu na tracenie słów!
 Protestuję kategorycznie  i Dybkowi aż nabrzmiały żyły na
skroniach od wysiłku, by nie wybuchnąć  protestuję przeciw
pogwałceniu praw polskiej bandery!
Tamten zaśmiał się w głos:
 To mnie nie przekonuje!... Prawda?!... Pan żartuje sobie! Jedyne
dziś prawo ot to: rewolwer!... Natychmiast proszę wykonać rozkaz
władz portowych!...
 Zanim będę rozmawiał o tej sprawie, proszę usunąć tych żołnierzy
z pokładu!
 Je m'en fiche!
 Skoro to się nie stanie, nie odpowiadam za żadne wypadki, jakie
mogą tu nastąpić...
 Odpowie pan, kapitanie, odpowie pan! A wojsko moje pozostanie
tam, gdzie jest!...
Słowo  wojsko" i górny ton, w jakim oficer mówił o swych
żołnierzach, nasunęły nagle Dybkowi przekorną myśl. Coś w nim
złośliwie zachichotało, że dowcip, jaki zamierzał zainscenizować, może
się uda. Przerywając raptownie rozmowę, Dybek odwrócił się do trapu i
rzekł krótko do przybysza:
 Chodz pan!
Weszli na pokład. Kapitan nie zawiódł się. Jak przypuszczał,
karabiny wciąż leżały rozrzucone po pokładzie, a Senegalczycy rozlezli
się na wszystkie strony. Niektórzy, oparci o poręcz, wypatrywali ryb w
wodzie, inni leżeli na zwojach lin okrętowych i drzemali.
 Oto pana sławetne wojsko!  rzekł Dybek i wskazał rozrzucone
karabiny.
Francuz zrozumiał własną śmieszną postawę w tym wszystkim.
Zapienił się i całą swą złość wylał na głowy żołnierzy. Powstał zgiełk.
Zakotłowało się. W zabawnej panice doskakiwały postacie do broni.
Wyrywały ją sobie wzajemnie. Zanim nastał jaki taki porządek, pełno
było komicznego szumu; i na polskim statku, na najdrobniejszym chyba
w tej wojnie odcinku, rozgrywała się batalia ośmieszenia: oficer,
przeklinając swoją zgraję, kazał jej wynosić się za burtę. %7łołnierze
wyskakiwali po trapie z małpią zwinnością.
Sprawa z Senegalczykami się skończyła i nie miało sensu, by
 Kromań" nadal sprzeciwiał się poleceniu władz francuskich. Oficer
dostał żądaną część maszyny i opuścił statek.
Lecz zanim go opuścił, spotkała go przygoda. Palacz Roch,
osławiony i niepoprawny figlarz, zaczaił się za trapem w maszynowni i
gdy oficer przechodził, znienacka wytknął swą potwornie wykrzywioną
gębę i hukną! mu w ucho:  A kysz!" Intruz odskoczy! przerażony.
Pózniej, snując w różnych barach i pubach angielskich portów
dziwne opowiadania o tym zajściu, Roch prawił:
 Ale daliśmy mu bobu, że popamięta: bobu dal mu stary, ale jeszcze
lepiej dałem ja! Tak się skurczybyk przeraził, że zaraz w pory narobił i
ogon między nogi wsadziwszy, siurnął jak diabeł za burtę!...
13. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.