Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaskakiwały: że coś, co było znane, wiadome  nagle stawało się czymś zupełnie innym...
Karetka szpitalna rzeczywiście przyjechała około piątej i przed domem wywołało to
sensację. Połowa Polnej zleciała się nagle, zaczęli zaglądać sąsiedzi, pytać, co się stało. Ka-
miński powstrzymywał baby przy drzwiach, żeby nie przeszkadzały, a wreszcie przekręcił
klucz i trochę się uspokoiło.. Pomagałem Zabielakowi ubrać się, ledwo stał na nogach.
Zawołaliśmy potem przez okno sanitariusza, przyszedł razem z szoferem, wzięli starego na
nosze.
Kiedy mieliśmy już wszyscy wychodzić, Adam pochylił się ni stąd, ni zowąd nad noszami i
powiedział:
 Z tą tablicą u nas w klasie to nie był przypadek... Czy pan wiedział o tym?
Parasol otworzył oczy i popatrzył na niego dziwnie bystro, uważnie.
 To było dawno... przed wakacjami...  szepnął. I po chwili:  Kto to zrobił? Może ty?
 Ja... Przepraszam.
Nie chciało mi się to pomieścić w głowie. Zamknąłem drzwi, podałem klucz Zabielakowi,
schodziłem po schodach ostatni. Myślałem tylko o tamtym. Po co on to powiedział?
Dlaczego się przyznał właśnie teraz?
Przy samochodzie Parasol uśmiechnął się do nas:
 Dziękuję, chłopcy... Zmarnowaliście sobie cały dzień...
 Ale skąd! Wakacje są przecież...  odpowiedział Kamiński spokojnie, prawie wesoło.  I
tak nie mieliśmy co robić...
 %7łyczymy panu zdrowia...  dodałem tym samym tonem. Sanitariusz zatrzasnął
drzwiczki, karetka odjechała. Wiedziałem, dlaczego Adam teraz tak powiedział. %7łeby
Zabielak nie dziękował nam. Nie jest przyjemnie, jeśli ktoś dziękuje, kiedy nie ma za co.
Po paru krokach zatrzymałem się, odwróciłem do Kamińskiego.
 Adam... Skłamałeś, prawda? Z tą tablicą...
 Skłamałem...
 A kto to zrobił?
 Koterba... ten, który potem dał to słowo. Ale jego tu nie ma... A i tak nigdy by się
nie przyznał!
 Więc dlaczego to powiedziałeś? Dlaczego ty się przyznałeś?
 Po co stary ma myśleć, że cała klasa to świnie? Niech uwierzy, że świnia była tylko
jedna. Na przykład ja... Tak chyba lepiej, nie?
 Nie wiem... I nie wiem, czy on w ogóle uwierzył. Adam!  powiedziałem po chwili.
 Dobrze, że cię spotkałem. Nie tylko ze względu na starego...
 O rany! Wpół do szóstej!  przerwał mi nagle.  Muszę lecieć do tego kina, bo się
bilety zmarnują i brat mnie ochrzani! Trzymaj się!
 Cześć!
Pobiegł w stronę rynku. A ja powoli poszedłem za nim.
Jeszcze parę minut temu nie wiedziałem, że pójdę teraz szukać Elżbiety. Ojciec pewno zły,
cały dzień mnie nie ma. Będzie awantura: on chyba sądzi, że ja znowu gdzieś z nią jestem
od samego rana. Bolała mnie głowa, może z głodu, powinienem iść do domu. Ale nie
poszedłem. Czułem, że muszę zobaczyć się z Elżbietą, zaraz, właśnie teraz. Nie bardzo
wiedziałem dlaczego, co jej powiem. Chciałem ją zobaczyć.
Nie zastanawiałem się zupełnie, co sobie pomyśli Zbyszek, poszedłem pod ich dom
i zawołałem kilka razy. Cisza. Więc co  nie i matka Zośki Wójcik, i wszyscy inni  kiwnęli-
by z żalem głowami i odpowiedzieli:  My się już poprawimy, panie Zabielak! Na moment
poczułem się jakby starszy od ojca, doroślejszy.
Ale jeśli on jednak nie wierzy w to i mimo wszystko uważa, że należy krzyczeć, że nie
wolno się godzić? Patrzałem na ojca i myślałem o Zabielaku... Nie! Nie o nim samym, tylko
o tych właśnie wszystkich sprawach. Parasol wyprowadzał nas na każdej swojej lekcji na
szerokie morza, odkrywał dla nas wszystkie lądy świata, a potem surowo stawiał stopnie
w dzienniku. I cóż komu z tych stopni i dalekich lądów, skoro tu obok słyszę potem: życia nie
znasz! Czego mnie nauczył? I tę jedną czwartą miasta  czego nauczył stary Zabielak? Czy
o tym myślał, kiedy powiedział do Adama, że nauczyciel też się myli?
A może to jest wszystko zupełnie inaczej, nie tak wygląda, jak mnie się wydaje, i w
całym tym dzisiejszym dniu zupełnie co innego było najważniejsze. To, co zrobił Adam. Albo
to, że nie był to dla mnie jeden z tych zwyczajnych dni, które niczego nie przynoszą.
Dość pózno wieczorem wpadł do nas Gruby, w nowym ubraniu. Wyglądał jakoś świątecznie,
nie tak jak jeszcze dziś rano. Przed domem szczekał przerazliwie jego pies. Wiedziałem, że na
pewno gapi się teraz w nasze okna, zawsze tak było, kiedy Gruby zostawiał go na
podwórku.
 O, byłeś u fryzjera!  zainteresował się ojciec.  Jurkowi też by się to już przydało...
namów go, to ci lody postawię!
 No i jak to ubranie? Dobre?  pytał Gruby.  Coś ty taki zdechły?  I trochę ciszej,
żeby ojciec nie słyszał:  Znowu Elżbietę gdzieś zgubiłeś? Co ja z wami mam... Dobrze, że to
już niedługo szkoła się zacznie!
Zupełnie nie chciało mi się teraz z nim rozmawiać. Bo o czym? Pochwaliłem ubranie,
że owszem, ujdzie. Ale jednak wolałem go w tych zwyczajnych, starych i zdartych aż do
połysku farmerkach, takich jak i moje, Zenka i innych chłopaków. Oczywiście, za parę dni
bardzo Wielu z nich pewno kupi sobie ubrania do nowych szkół, pójdą w kąt stare portki
z podstawówki. I w tym nowym ubraniu Gruby wydał mi się już trochę inny, jakby już
chodził do swojego technikum mechanicznego, w którym ja z nim przecież nie będę...
 To ja już muszę lecieć... pies strasznie szczeka!  powiedział po chwili, może
rozczarowany, że nie zachwycam się za bardzo ubraniem, albo zaskoczony, że rozmowa się
nie klei. Szczerze mówiąc, ja też byłem tym trochę zdziwiony, ale cóż mogłem poradzić.
W drzwiach Gruby spytał jeszcze:
 Byłeś potem u Parasola? Przyszedł wieczorem lekarz?
 Byłem. Już w porządku, nie musisz się przejmować...
15
Z początku tłumaczyłem sobie, że cztery, pięć dni to jeszcze za mało. Ale kiedy po tygodniu
również nie było na mój list żadnej odpowiedzi od mamy, zacząłem się naprawdę bać, że
stało się coś złego. Nie tam, gdzie ona teraz jest, ale tutaj, wtedy gdy postanowiła wyjechać.
Mówili o sanatorium, okazało się, że to nieprawda. Ale musieli mieć jakiś powód, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.