Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

178
Anula
ous
l
a
and
c
s
Zerknął w stronę nadchodzącego Brada, a potem zwrócił się do
Tony'ego.
- Czy ktoś będzie mógł z nią zostać?
Nagle zmarszczył brwi i powiódł wokoło spojrzeniem.
- Gdzie jest Leslie?
- Pojechała do domu - powiedział Tony z wahaniem, widząc jak
przyjaciel nagle zaciska szczęki.
Oliver przeczesał palcami czuprynę.
- Coraz lepiej - mruknął pod nosem i Odwrócił się do Brada.
- Pańska żona jest wytrącona z równowagi. Potrzebuje
odpoczynku i spokojnej rozmowy. Zostanę z nią, dopóki nie zaśnie.
Czy może pan przyprowadzić ją do mnie jutro rano?
Brad zareagował z dziwnym rozdrażnieniem.
- Nie uważa pan chyba, że powinna być, hm, hospitalizowana?
- Nie, nie uważam. Hospitalizacja pogorszyłaby tylko jej stan.
- Pomimo tego, co zrobiła? - prowokująco dopytywał się Brad. -
Co będzie, jeśli obudzi się i na nowo wpadnie w szał?
- Nie wpadnie. Dała już ujście swojej agresji...a my
zaoferowaliśmy jej pomoc. Teraz potrzebuje zrozumienia i wsparcia.
- Ona nie chce, żebym cokolwiek dla niej robił. Próbowałem, ale
nawet nie dopuszcza mnie do siebie.
- Dlatego, że to przede wszystkim pan jest jej problemem -
stwierdził Oliver z wyraznym brakiem sympatii dla człowieka, który
nawet nie dostrzegł nasilających się objawów depresji u żony. Tony
opowiedział mu historię małżeńskiego pożycia Weitzów i choć z
179
Anula
ous
l
a
and
c
s
zasady nie powinien ferować sądów, tym razem nie mógł ukryć
jawnej niechęci. Równie trudno było mu opanować dojmującą
potrzebę opuszczenia tego domu i pojechania do Leslie. - Tony mówił
mi, że macie gosposię.
- Niewielka z niej pomoc - burknął Brad. - Przez cały czas
siedziała schowana w kuchni.
- Mogę z nią porozmawiać?
- Pewnie tak. - Brad niechętnie ruszył do kuchni, po drodze
zirytowanym wzrokiem zerkając ku jadalni.
- Przyjemniaczek...- Oliver nie mógł powstrzymać się od
komentarza.
- Och, tak. Ale Diane go kocha. A przynajmniej kochała.
- I nadal tak jest, inaczej nie znalazłaby się aż w takim dołku
psychicznym.
- Naprawdę? Jakie są w takim wypadku prognozy?
- Rozmawiałem z nią zbyt krótko. Ale biorąc pod uwagę to, co
mi opowiadałeś, myślę, że terapia może dać rezultaty.
- Możesz jej pomóc?
- To wymaga czasu. - Zasępił się. - Z drugiej strony nie sądzę,
żebym się nadawał.
- Ty? Przecież jesteś najlepszy.
- Nieważne, ale jestem również emocjonalnie zaangażowany w
związek z Leslie, a to może poważnie skomplikować proces leczenia.
Wepchnął ręce w kieszenie i stanął w wykuszu okna w holu.
Tony szybko znalazł się u jego boku.
180
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Daj spokój, Oliverze. Nie zmuszaj mnie, bym szukał kogoś
innego do tak delikatnej sprawy.
Dziwnie nalegający ton jego głosu przyciągnął uwagę Olivera.
- Twoja rodzina nie ma wielkiego przekonania do psychiatrii,
prawda?
- Dlaczego tak mówisz?
Bo w większości rodzin z waszego środowiska psy chiatrzy
zadomowieni są na dobre. Jestem zaskoczony, że nikt z was wcześniej
nie pomyślał o sprowadzeniu pomocy.
- Nie chcieliśmy się mieszać. Sądziliśmy, że to sprawa między
nimi dwojgiem. Dopiero dziś przekonaliśmy się, jak poważna jest
sytuacja. Leslie przez cały tydzień nie udało się zobaczyć z Diane i... -
urwał, widząc wyczekujący wzrok Olivera. - Niech ci będzie. Nie
jesteśmy fanami psychiatrii. Moja matka była bardzo nieszczęśliwa w
ostatnich latach swego życia. Niewiele się o tym mówiło, ale wszyscy
byliśmy zgodni, że facet, do którego chodziła, raczej jej zaszkodził,
niż pomógł.
- Chodziła do psychiatry? Leslie nic mi o tym nie wspominała.
Dlaczego?
- Z powodu depresji, wieku, osamotnienia.
- Mając męża i czwórkę dzieci?
- Właśnie, chciała mieć męża, ale zawsze był nieobecny. Wiesz,
wyjazdy służbowe i tego typu rzeczy... Dzieci mogły zaspokoić
jedynie część jej potrzeb - a przecież miała tyle innych, które nigdy
nie zostały spełnione.
181
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Jak umarła?
- Nie, nie popełniła samobójstwa, jeśli o to ci chodzi. Miała raka.
Myślę, że po prostu...zrezygnowała z walki. W sumie niewielka
różnica.
Oliver nie zdążył zareagować, gdyż pojawił się Brad, prowadząc
spłoszoną kobietę. Oliver łagodnie zwrócił się do niej prosząc, by
czuwała przy swojej pani w nocy. Diane nie może obudzić się sama w
ciemnościach. Powinno się dbać o nią i podać wszystko, o co poprosi.
A gdyby były jakieś problemy, należy go wezwać.
Następnie wrócił do Diane, dał jej środki uspokajające i
zaprowadził do drugiej, ocalałej z pogromu sypialni.
Przez cały czas prowadził z nią spokojną rozmowę, zachęcając,
by mówiła jak najwięcej. Poprosił o szklankę ciepłego mleka i
podtrzymywał Diane, gdy piła. Wreszcie, kiedy środki nasenne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.