Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zdzira? To wszystko, co masz do powiedzenia?
- Sam stwierdziłeś, że nie cierpiałeś. Byłeś wściekły, i nic dziwnego, bo zraniła
twoją męską dumę. Ale zachowała się jak zdzira, więc dobrze, że się jej pozbyłeś.
- Pozbyłem się też złudzeń. Teraz trzezwo stąpam po ziemi. I cieszę się tym, co
mam.
Zamyśliła się. Nikos był wyraznie spięty. Może zdrada narzeczonej zabolała go
bardziej, niż się przyznaje?
Trudno jej było wyobrazić sobie zrozpaczonego Nikosa, ale może miał złamane
serce i ukrywał to przed światem. Chciała pogładzić go po policzku, okazać mu współ-
czucie, ale się powstrzymała. Nie była pewna, jak to przyjmie.
Odprężyła się. To, że Nikos ma problemy jak każdy normalny człowiek, czyni go
bardziej przystępnym. Przestała widzieć w nim bogacza, który mieszka w wieży z kości
słoniowej. I przestała odczuwać strach. Po pierwsze, nie będą na wyspie sami. Po drugie,
Nikos nigdy nie zrobił nic, czym mógłby ją urazić. Po trzecie, zamierzała wkrótce wrócić
do Anglii. Pokochała Grecję, ale to Londyn jest jej domem. Tam mieszkają przyjaciele,
tam na cmentarzu leży matka. Z tamtym miejscem związane są jej wspomnienia.
Ukrywała emocje. Starała się niczego nie dać po sobie poznać. Marzyła o kolej-
nych pocałunkach z Nikosem, ale potrafiła trzezwo myśleć. Wiedziała, że nie czeka ich
żadna wspólna przyszłość.
Trochę bała się tego, że wróci do domu nieszczęśliwie zakochana. Nie należała do
kobiet typu femme fatale, dla których mężczyzni tracą głowę. A Nikos... cóż, on ma ja-
sno określone cele: zawrzeć małżeństwo z rozsądku z Giną. Sarę przeszył dreszcz. Mał-
żeństwo z rozsądku brzmi tak zimno i sterylnie. Ona sama pragnęła miłości, żaru, pasji i
lojalności aż po grób.
R
L
T
Potraktuje pobyt na wyspie jak dar. Jak coś, co kiedyś będzie miło wspominać. Czy
nieszczęśliwa miłość jest przeznaczeniem każdej Greczynki? Damaris kochała mężczy-
znę, dla którego porzuciła rodzinę. Choć od niej odszedł, ona nie pokochała żadnego in-
nego. Duma nie pozwalała jej przyznać się do porażki i wrócić do domu. Sara miała na-
dzieję, że nie popełni błędu matki. Duma to rzecz godna pochwały, ale nie powinna
przysłaniać rozumu.
Nikos powiódł spojrzeniem po niebie.
- Chyba będzie padało do wieczora. Szkoda. Ogród zupełnie inaczej wyglądałby w
słońcu.
- W Windsong też są piękne ogrody... - rzekła Sara.
Nie zastanawiała się dotąd, co zrobi po wręczeniu babce listu.
- Posłuchałem Eleani, która kocha kwiaty. Poradziła mi, żeby wynająć architekta
krajobrazu.
- Mówisz do babki po imieniu?
- Moja prawdziwa babcia zmarła, kiedy byłem nastolatkiem. Mniej więcej dziesięć
lat temu dziadek ożenił się po raz drugi. Eleani jest cudowną osobą, ciepłą, serdeczną, i
nie kryje uwielbienia dla mojego dziadka. Choćby z tego powodu ją kocham.
Sara marzyła o tym, aby zdobyć jak najwięcej informacji o Eleani, nie chciała jed-
nak wzbudzać podejrzeń.
- Powiedz, kto cię nauczył tak dobrze prowadzić statki? - spytała, zmieniając temat.
- Kapitan. W dzieciństwie ciągle zadawałem mu setki pytań. Któregoś razu, za
zgodą dziadka, zrobił mi kurs żeglowania. Zabraliśmy zapasy jedzenia i ruszyliśmy w
drogę. To były najwspanialsze wakacje w moim życiu. Wszystkiego się nauczyłem: jak
czytać mapy, jak przewidywać pogodę, jak sprawdzać głębokość wody. Mnóstwo wtedy
nurkowałem. Dwa miesiące zleciały jak jeden dzień.
Opowiedział Sarze o miastach i wioskach, które zwiedzali. O tym, jak kapitan rwał
sobie włosy z głowy, ilekroć Nikos wprowadzał statek do portu. Sara słuchała z zafa-
scynowaniem, od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Powoli przyzwyczajała się do
dreszczyku podniecenia, który przenikał ją, ilekroć Nikos był w pobliżu.
R
L
T
Skończywszy swą opowieść, Nikos spytał ją o jej najlepsze wakacje. Zamienili się
rolami; teraz on słuchał, a ona opowiadała o pieszej wędrówce po Szkocji, na jaką wy-
brały się we dwie, ona z mamą. Mimo deszczu i chłodu było cudownie. Wieczorem ja-
dały kolacje w miejscowych knajpkach. Próbowały polubić miejscowy przysmak: potra-
wę z podrobów baranich, łoju i owsa, ale po kilku dniach poddały się i przerzuciły na
owsiankę. Na widok zdegustowanej miny Nikosa wybuchnęła śmiechem. No tak, on
akurat nie przepadał za owsianką.
- Jak w końcu zostałaś szefem kuchni?
- Zawsze uwielbiałam gotować. Mama ciągle mi powtarzała, że szczęśliwy jest ten,
kto robi to, co kocha. Jako mała dziewczynka razem z nią gotowałam proste greckie po-
trawy, a potem jakoś się samo potoczyło...
- I udało się?
- Ludzie są uprzedzeni do kobiet kucharzy, zwłaszcza właściciele eleganckich
londyńskich restauracji, w których mogłabym zaszaleć, poeksperymentować z egzotycz-
nymi daniami. Ale wciąż jestem młoda, życie przede mną. To, że pracowałam w twoim
ośrodku, umieszczę w CV. Może po powrocie do Londynu znajdę coś równie atrakcyj-
nego.
- Musisz wracać?
- Tam jest mój dom.
- Miałem nadzieję, że zostaniesz tu jak najdłużej. Nie odezwała się. Wiedziała, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.