Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nigdy nic nie wiadomo... Serce młodej dziewczyny to instrument bardzo
delikatny, wrażliwy  Herkules Poirot zrobił krótką pauzę.  W każdym razie
samobójstwo było możliwe. Mary Gerrard mogła wrzucić coś do swojej
filiżanki?
 Wrzucić do swojej filiżanki?
 Tak. Nie obserwowała jej pani bez przerwy.
 Rzeczywiście. Nie obserwowałam jej bez przerwy. Mogła wrzucić morfinę
do swojej filiżanki... Ale to nonsens! Dlaczego miałaby zrobić coś podobnego?
Herkules Poirot pokiwał głową.
 Jak powiedziałem, serce młodej dziewczyny potrafi być dziwnie
wrażliwe... Nieszczęśliwa miłość i...
 Dziewczyny nie odbierają sobie życia z powodu nieszczęśliwej miłości 
przerwała pielęgniarka.  Chyba, że się spodziewają dziecka. Ale Mary nie
była w takim stanie. Mogę ręczyć!  zmierzyła małego Belga wyzywającym
wzrokiem.
 I nie kochała się w nikim?  zapytał.
 Z pewnością nie! Była zupełnie wolna, zainteresowana świeżą pracą,
pełna radości życia.
 Ale przy tak niezwykłej urodzie musiała mieć wielbicieli.
 Nie należała do wyzywających dziewcząt. Nic podobnego. Była bardzo
spokojna.
 Mimo to musiała podobać się jakimś młodym mężczyznom z okolicy.
 Oczywiście... Kręcił się koło niej Ted Bigland.
Herkules Poirot umiejętnie wydobył z siostry Hopkins liczne szczegóły
dotyczące Teda Biglanda.
 Zawróciła mu w głowie, to pewne  powiedziała pielęgniarka.  Ale jak
sama mówiłam Mary, ona znacznie wyrosła nad niego.
 Pewnie był zły, że Mary Gerrard nie chce się z nim zadawać  wtrącił
Herkules Poirot.
 Gryzł się... naturalnie. Nawet do mnie miał pretensje.
 Był zdania, że to pani robota, co?
 Powiedział mi nawet coś w tym sensie. Ale ja uważałam, że mam prawo
dobrze radzić Mary. Ostatecznie znam trochę życie. Nie chciałam, żeby taka
dziewczyna poszła za pierwszego lepszego.
 Dlaczego Mary Gerrard tak panią interesowała?
 Czy ja wiem?  zawahała się na moment, stropiła nieco.  Było w niej,
widzi pan, coś... coś romantycznego.
 W niej samej, nie w jej sytuacji. O ile dobrze sobie przypominam, była
córką odzwiernego.
 Tak... Naturalnie... Chociaż  znów umilkła, zerknęła bystro na
detektywa, który spoglądał na nią łagodnie, życzliwie.  Prawdę mówiąc, nie
była córką starego Gerrarda. On sam mi to powiedział. Jej ojciec był
dżentelmenem.
 Aha... A matka?
Siostra Hopkins zawahała się raz jeszcze, przygryzła wargi. Ostatecznie
jednak zdobyła się na szczere zwierzenia.
 Matka była panną służącą pani Welman. Za Gerrarda wyszła po
urodzeniu córki.
 To romans! Tajemniczy romans  wtrącił Poirot.
 Prawda?  twarz pielęgniarki rozjaśniła się wyraznie.  Trudno nie
interesować się osobą, o której człowiek wie coś, o czym nikt więcej nie wie.
Przypadkiem odkryłam to i owo. Właściwie siostra O Brien naprowadziła
mnie na trop. Ale to już inna historia. W każdym razie mamy do czynienia z
dawnym tajemniczym romansem, jak pan się słusznie wyraził. No cóż...
przeszłość kryje niejedną tragedię, której nawet się nie domyślamy. Smutny
ten świat!
Poirot westchnął i z respektem pochylił głowę.
 Mój Boże! Niepotrzebnie gadam!  spłoszyła się nagle pielęgniarka
Hopkins.  O tym wszystkim nie powinnam pisnąć ani słówka. Przecież cała
historia nie ma nic wspólnego z procesem. W oczach świata biedna Mary
była córką Gerrarda i nic innego nie warto mówić. Po co uchybiać jej po
śmierci. Ostatecznie Gerrard ożenił się w swoim czasie z jej matką. To
wystarczy.
 A nie wie pani przypadkiem  zapytał niewinnie Poirot  kto rzeczywiście
był jej ojcem?
 Hm... może wiem, może nie wiem  odpowiedziała niechętnie siostra
Hopkins.  Albo ściślej, nie słyszałam nic pewnego. Mogę się tylko domyślać.
Stare grzechy rzucają długie cienie, jak to się mówi. Ale ja nie lubię plotek i
słowa więcej nie dorzucę.
Herkules Poirot wycofał się taktownie, by zaatakować kolejny temat.
 Jest jeszcze inna kwestia... raczej poufna. Sądzę jednak, że mogę liczyć
na pani dyskrecję.
Kobieta złagodniała. Na jej pospolitej twarzy pojawił się życzliwy uśmiech.
 Chciałbym pomówić  ciągnął detektyw  o panu Rodericku Welmanie.
Podobno zainteresował się Mary Gerrard.
 Zakochał się po uszy!  powiedziała z przekonaniem siostra Hopkins.
 A jednocześnie, jak słyszałem, był narzeczonym panny Carlisle?
 Moim zdaniem, proszę pana, nie durzył się w niej nigdy naprawdę tak,
jak ja wyobrażam sobie miłość.
 Czy Mary Gerrard mile przyjmowała jego... jego awanse?  zapytał mały
Belg posługując się staroświeckim wyrażeniem.
 Zachowywała się poprawnie. Nikt nie miałby prawa pomawiać jej o
kokieterię.
 Była w nim zakochana?
 Nic podobnego!
 Ale podobał jej się, prawda?
 O tak! Myślę, że bardzo się jej podobał.
 Chyba wolno przypuścić, że z biegiem czasu przyszłaby kolej na... na
coś konkretniejszego?
 Możliwe. Ale Mary nie chciała decydować nic pochopnie. Z miejsca mu
powiedziała, że nie powinien tak do niej mówić, skoro jest zaręczony z panną
Carlisle. To samo powtórzyła, kiedy złożył jej wizytę w Londynie.
 A co pani sądzi o panu Rodericku Welmanie?  zapytał Poirot z
rozbrajającą prostotą.
 Dosyć przyjemny młody człowiek. Może trochę zbyt nerwowy. W
starszym wieku pewnie będzie miał katar żołądka. To niedomaganie pospolite
wśród przewrażliwionych osób.
 Czy był przywiązany do swojej stryjenki?
 Moim zdaniem tak.
 A ostatniego dnia spędził dużo czasu przy jej łóżku?
 Znaczy się po drugim ataku? Ostatniego wieczora, przed jej śmiercią?
Myślę, że nie wszedł nawet do pokoju pani Welman.
 Doprawdy?
 Nie wezwała go, proszę pana. A przecież nikt nie zdawał sobie sprawy,
że koniec jest tak bliski. Mężczyzni często bywają tacy. Wiadoma sprawa. Jak
ognia unikają pokoju, gdzie leży ktoś chory. To silniejsze od nich i wcale nie
świadczy o braku serca. Nic podobnego. Po prostu obawiają się silnych
wzruszeń.
Poirot wyraził zrozumienie ruchem głowy.
 Jest pani pewna, że on nie był u pani Welman przed jej śmiercią?
 W każdym razie nie podczas mojego dyżuru. O Brien zluzowała mnie o
trzeciej w nocy. Może nad ranem wezwała pana Welmana. Ale jeżeli nawet
tak było, mnie o niczym nie powiedziała.
 Mógł chyba wejść do pokoju podczas nieobecności pani...
 Nie mam zwyczaju zostawiać pacjentów bez opieki  oburzyła się
pielęgniarka.
 Stokrotnie przepraszam. Nie to miałem na myśli. Sądziłem, że pani
mogła zejść na dół po gorącą wodę albo jakiś niezbędny środek uśmierzający.
Siostra Hopkins złagodniała ponownie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.