Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prócz matki i pani&
 Tak pan sÄ…dzi?
Pochlebiło jej to mimo wszystko i uśmiech zadowolenia przemknął po jej twarzy. Gdy się
uśmiechnęła, na jej policzkach ukazały się dwa dołeczki, jak u młodej dziewczyny.
 Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć&
 Przemyśli pani sama niejedno& Po krótkiej pauzie zagadnęła:
 Niech pan mi powie, panie komisarzu&  zawahała się i zarumieniła nagle  czy on
nigdy& nigdy nie zabił nikogo?
 Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie.
 Bo gdyby pan powiedział, że tak, przestałabym panu wierzyć.
 Dodam coś jeszcze trudniejszego do wytłumaczenia.
Cuendet żył, co nie ulega kwestii, ze swoich kradzieży.
 Wydawał przecież tak mało!
 Właśnie! Możliwe, że potrzebna mu była tylko świadomość, ze może mieć pieniądze do
swojej dyspozycji, dawało mu to poczucie pewności siebie, bezpieczeństwa. A możliwe, że
grał tu rolę jeszcze jakiś inny motyw, i to rolę zasadniczą&
 Jaki motyw?
 Natury psychologicznej. Mówiłem już pani, że mógł tygodniami obserwować upatrzony
dom&
 W jaki sposób?
 Przesiadywał całymi godzinami w różnych knajpkach, zajmując stolik przy oknie 
albo wynajmował gdzieś pokój, w hotelu naprzeciwko&
Przerwała mu, podchwytując tym razem jego myśl:  Sądzi pan, że i wtedy, kiedy
poznaliśmy się& w  La Regence & ?
 Bardzo możliwe. Ale, co najdziwniejsze, nie czekał nigdy na to, żeby w mieszkaniu nie
było nikogo. Przeciwnie: czekał, żeby właściciele wrócili do domu&
 Jak to wytłumaczyć?
 Psycholog bądz psychiatra odpowiedziałby pani na to pytanie lepiej niż ja. Może
dlatego, że potrzebny mu był dreszczyk& igranie z niebezpieczeństwem? Nie gestem pewien.
Zakradał się nie tylko do cudzych mieszkań, ale i do pewnego stopnia wkradał się w życie ich
lokatorów. Gdy spali, w łóżkach, ocierał się prawie o śpiących& Jak gdyby pragnął zabrać im
ich intymność.
 Mógłby kto pomyśleć, że pan wcale nie ma mu tego za złe!
Z kolei uśmiechnął się Maigret, zanim odpowiedział:
 Staram się być obiektywny i nikomu nie mieć niczego  za złe. Taki jest mój zawód.
To byłoby wszystko. Do widzenia. Proszę zapamiętać to, co pani powiedziałem, każde słowo.
I przemyśleć to wszystko spokojnie.
Uścisnął rękę Eweliny, ku jej wielkiemu zdziwieniu, a Fumel poszedł za przykładem
komisarza, tylko jakoÅ› bardziej niezgrabnie, jak gdyby trochÄ™ zmieszany.
Gdy znalezli się na schodach, inspektor zawołał z zachwytem:
 Wspaniała kobieta!
Niewykluczone, że on tu jeszcze wróci, i to nie tylko z oficjalną misją& Może będzie
bywał w tej okolicy nawet wtedy, kiedy już wszyscy zapomną o sprawie Cuendeta&
Niepoprawny! Ma już teraz nieznośną kochankę, która robi wszystko, żeby mu skomplikować
życie, a on, tak jakby i tego było mu mało, wiecznie szuka guza.
Znieg padał tak gęsto, że na chodnikach powstawały zaspy.
 Co mam teraz robić, szefie?
 Chce ci się spać? Nie? No, to wstąpmy na coś mocniejszego.
W  La Regence było już teraz prawie pełno. Jakiś gość, być może komiwojażer,
przepisywał z książki telefonicznej, sporządzonej według zawodów, potrzebne mu adresy.
 No, i co? Znalezliście ją panowie?
 Tak.
 Niczego sobie kobitka, prawda? Co podać?  Dla mnie grog.
 Dla mnie także.
 Dwa grogi? Już niosę!
 Słuchaj, Fumel, jak się wyśpisz, sporządzisz raport. Jeszcze dzisiaj.
 Mam wspomnieć o ulicy Neuve Saint Pierre?
 Oczywiście. I o tym pałacyku Wiltona, naprzeciwko hotelu  Lambert . Sędzia Cajou na
pewno wezwie cię do siebie, żebyś podał mu więcej szczegółów.
 Może wyśle mnie do panny Schneider, żebym przeprowadził u niej rewizję?
 A ty, mam nadzieję, nie znajdziesz w tej walizce nic prócz ubrań.
Fumel palił papierosa za papierosem. Był z jakiegoś powodu zdenerwowany.
 Słyszałem, co pan jej mówił, panie komisarzu, i wszystko zrozumiałem
 Jego matka powiedziała mi:  Mój syn na pewno nie zostawi mnie bez niczego .
 Powtórzyła i mnie to samo, słowo w słowo.
 Zobaczysz, że sędzia Cajou nie będzie chciał posunąć się w tej sprawie za daleko. Z
chwilÄ… kiedy padnie nazwisko Wiltona&
Maigret wypił swój grog, nie spiesząc się, małymi łykami. Zapłacił i wyszli.
Zdecydował się wziąć taksówkę.
 Chcesz, żebym cię odwiózł? Dokąd jedziesz?  Nie, dziękuję. Mam stąd autobus.
Może Fumel w obawie, że ta apetyczna kobietka nie wszystko dobrze zrozumiała, miał
zamiar do niej wrócić, żeby jej wyjaśnić bardziej szczegółowo?
 Słuchaj, ten kawałek futra z dzikiego kota nie daje mi spokoju& Spróbuj, może uda ci
się dowiedzieć czegoś jeszcze&
Z rękami w kieszeniach palta Maigret ruszył w kierunku placu Constantin Pecqueur, na
którym znajdował się postój taksówek.
ROZDZIAA ÓSMY
Na Quai des Orfèvres wszyscy byli już bardzo zmÄ™czeni i wyczerpani bezsennÄ… nocÄ… 
zarówno przesłuchujący inspektorzy, jak przesłuchiwani aresztanci. Sprowadzeni nad ranem
świadkowie, niektórzy zbudzeni znienacka, byli naburmuszeni i niecierpliwili się czekając w
korytarzu na swojÄ… kolejkÄ™.
Kelner z piwiarni przy ulicy Dauphine przyniósł kawę i bułeczki dla pracowników
Wydziału Zledczego.
Maigret wrócił do biura i nie zwlekając zatelefonował do Wydziału Ustalania Tożsamości,
proszÄ…c do telefonu Moersa.
Ręce wszystkich czterech aresztowanych poddano tak zwanemu testowi parafinowemu:
gdyby któryś z nich w ciągu ostatnich trzech czy czterech dni robił użytek z broni palnej, pod
skórę dłoni musiałyby wbić się niedostrzegalne dla oka pyłki prochu, nawet gdyby byli w
rękawiczkach.
 Masz już wyniki?
 Przed chwilÄ… dostarczono mi z laboratorium.
 Który z tych czterech?
 Ten trzeci.
Maigret poszukał na liście  pod numerem 3 figurowało nazwisko, o które mu chodziło.
Numer trzeci był to Roger Stieb, uchodzca z Czechosłowacji, który przez jakiś czas pracował
w tej samej fabryce co Joseph Raison, przy Quai de Javel.
 Ta ekspertyza jest miarodajna?
 Najzupełniej.
 A pozostali?
 Nic nie znaleziono.
Roger Stieb, wysoki blondyn, zachowywał się najpotulniej. I teraz jeszcze, nękany
pytaniami, siedział naprzeciwko inspektora Torrence i odpowiadał z zadziwiającą flegmą albo
udawał, że nie rozumie dobrze po francusku.
A to on był właśnie od  mokrej roboty w tej bandzie, to on miał ubezpieczać ucieczkę
napastników  wszelkimi możliwymi sposobami.
Drugi, Loubieres, przysadzisty, muskularny, silnie owłosiony mężczyzna, był właścicielem
garażu w Puteaux. %7łonaty, ojciec dwojga dzieci, pochodził z Fecamp. Cała ekipa specjalistów
zajęta była przeprowadzaniem rewizji w jego przedsiębiorstwie.
Rewizja w mieszkaniu René Lussaca, podobnie jak w willi PiÄ™knej Rozalii, nie daÅ‚a
żadnych wyników.
Spośród wszystkich zatrzymanych Rozalia zachowywała się najbardziej hałaśliwie.
Maigret słyszał jej piski i krzyki, choć była dość daleko, w gabinecie inspektora Lucasa, który
ją przesłuchiwał.
Następnie zarządzono konfrontację. Obaj kelnerzy z kawiarni przy ulicy La Fayette byli
zbyt wstrząśnięci, żeby móc twierdzić z całą pewnością, że człowiek, którego widzą w
warunkach tak odmiennych, jest tym samym, którego widzieli wówczas przy stoliku w czasie
napadu. Może to Fernand, a może nie.
 Macie panowie już teraz całą bandę?  zapytał jeden z kelnerów po konfrontacji.
Odpowiedziano mu, że tak, na pewno mają całą bandę w komplecie, choć nie było to
właściwie zupełnie zgodne z rzeczywistością. Brakowało jeszcze jednego ogniwa: nie
wiedzieli, kim był ów szofer, który uciekł, zabierając uczestników napadu przy ulicy La [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.