Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak, ino nie mów Panterze, bo cię przezwie piecuszkiem lub świtunką przy leśnych chrzcinach.
- A kiedy będą moje leśne chrzciny?
- Gdy ci się otworzą leśne oczy i uszy i gdy poczujesz leśną duszę w sobie. Coto przyglądał się szarej
polance, pokrytej zeschłą trawą.
- I jak się to uchowa? Pod każdą stopą, bez żadnej ochrony? Na pastwę wszystkiego!
- Uchowa się. Za kilka tygodni wyleci gromadka, będzie się radować latem; jesienią powędruje za
morze, ani dba, ani się troszczy! Ma wielką moc w sobie, słucha Prawa i wierzy, że życie dostała, by
żyć, a zatem żyć będzie. Właściwy byt ziemi stanowią słabi i mali, a posłuszni swemu zadaniu. Słyszysz
go? Już się raduje! Potwór minął, samiczka wróciła do chałupki, a on tam na najwyższych czubach
olszyn uwija się, żeruje i niewielki śpiewak powtarza swą melodyjkę: cilp, calp, calp! Cilp, calp, calp!
Od wczesnej wiosny do póznej jesieni go słyszę i muszę się do niego uśmiechać, takie to zabawne.
- Teraz i ja go słyszę, i zapamiętam. Rosomak przystanął.
- Widzisz ten olbrzymi jałowiec? Od trzech lat znajduje się tam gniazdo dzwońca. Co roku pewnie je ta
sama para dobudowuje wyżej, że aż stąd widać mech. Zobacz, czy szczęśliwie przezimowały i czy
mieszkają.
Coto podskoczył, rozchylił z trudem zwarte igliwie, wspiął się na palce.
- Są trzy jajka - błękitne, czerwone cętki!
- Ano to szczęśliwie wróciły! Niechże się latem cieszą!
- Wuj to każde drzewo zna.
- Prawie. Są znajomi bliżsi i dalsi. Są wybitne osobniki w tym narodzie: jedne wiekiem stare, inne
urodą wspaniałe; inne wdziękiem za oczy chwytające. Nie ma dwóch jednakich - ino trzeba patrzeć. Tu
można patrzeć, poznawać, rozróżniać, aż się żyje wśród wielkiego towarzystwa, złożonego z tysięcy
jednostek. Nawet ich charaktery poznać można, obcując jako my. %7łuraw z Panterą imionami zwą
różnych znajomych i całe historie o nich prawią, gdy w niedzielę oddajemy wizyty.
- Jak to?
- Ano, zobaczysz! Pojutrze niedziela.
Szli chwilę w milczeniu, wreszcie Coto się odezwał:
- A jakich gniazd wuj dotąd nie znalazł?
- Podróżniczka, remiza, strzyżyka i trzciniaka świerszcza. No - i czyża, który wedle legendy kładzie doń
jakiś kamyk, co je czyni niewidzialnym.
- Ale ja i o tych ptakach nigdy nie słyszałam ani je znam. Wuj mi da ornitologię.
- Pięć, w różnych językach, z barwnymi tablicami.
- To wracajmy do domu! Zaraz się biorę do roboty.
- Wróćże sam, ja jeszcze zboczę w te łozy.
Coto obejrzał się bezradnie.
- Nie trafię.
- Spróbuj! Kieruj się ciągle na wschód! Po drodze miniesz polankę z wielkim świerkiem, który ci ma być
po lewej ręce, potem przejdziesz około trzech brzóz - jedna ze złamanym wierzchem - i znajdziesz we
wrzosach ścieżkę. Przy starej choinie, gdzie kupę szyszek naniósł dzięcioł, skręć na prawo i tam już
trafisz na szlak do Tęczowego Mostu. Jakbyś zbłądził, nie denerwuj się, usiądz i słuchaj: niebawem
%7łuraw z chaty da sygnał obiadu. Wtedy posłyszysz klekotkę Batory łakomej i ta cię na polanę
doprowadzi.
Coto pokręcił frasobliwie głową, westchnął i zawrócił.
Rosomak poczekał, aż zniknął w gąszczu, i uśmiechając się, z daleka ruszył za nim. Chłopak zabłąkał
się po chwili, zaczął kluczyć, kręcić się w prawo i lewo, wreszcie po wielkich trudach dobrnął do polanki
ze świerkiem. Wtedy posłyszał sygnał obiadowy, a wnet "bambolę" Hatory.
Gdy jej rogaty łeb ukazał się w chaszczach, Coto odetchnął i puścił się jej śladem, na nic nie zważając.
Ale Batora też nie pilnowała się żadnego szlaku: rżnęła prosto - łozy nie łozy, błoto nie błoto, ruczaj nie
ruczaj. Szczęściem, że była syta, więc się zbytnio do obroku nie kwapiła, boby jej nie sprostał.
Zziajał się, zamoczył, podrapał twarz i ręce, aż spocony wydostał się na szlak szerszy i ujrzał przed
sobą śmiejącego się Panterę.
- Po łoskocie myślałem, że jakiś niedzwiedz zmartwychwstał i goni Batorę. A to ci pilno do miski,
rekrucie. Brniesz jak łoś, na prostki, przez bagno!
- Pantera wie, że sam, sam znalazłem gniazdo świtunki? Mam jajko!
- Drozdowa co dzień w kurniku też znajduje jajka! Taka sztuka! Zwitunka! Wielka mi parada! Ja
znalazłem hajstra.
- Co to takiego?
- Czarny bocian leśny. W ód z się ucieszy. Niedaleko było tego miejsca, gdziem łozę darł.
- Będziemy razem wydmuchiwać!
- Razem to trudno, ale zaraz ci pokażę, jak się robi, ino chudobę obrządzę.
Pobiegli obaj do osady. Oparty o płot, już Rosomak czekał.
- Nie zabłądziłeś? - spytał.
- Owszem, ale uratowała mnie Hatora.
- Nie łże - będą z niego ludzie! - rzekł Pantera.
Coto poprosił zaraz o podręczniki i nawet nie czuł głodu, tak się tablicami zajął.
- I to wszystko, to mnóstwo tu jest, żyje, gniezdzi się, śpiewa! - zawołał zdumiony, gdy zasiedli do
posiłku.
- Alboż tylko to! A ssaki, a gady, a owady, a rośliny! Tu jest tylu mieszkańców na ziemi, co gwiazd na
niebie.
- Ludniej niż w mieście stołecznym.
- Tylko wybieraj, z kim chcesz zawrzeć bliższe stosunki. Damy ci listy polecające; ja do ryb i gadów;
%7łuraw do badylów, wódz do ptasiego rodu! - rzekł Pantera.
- Onegdaj byłem proszony na wesele jaszczurek z Wdowiej Polany. Galanto się odbyło: pan młody miał
zielony fraczek, panna młoda kostium popielaty, bo zaraz pojechali na miodowy miesiąc pod wykrot
wśród wrzosów. Sikory, naturalnie, plotkowały, żaby grały, drozd odśpiewał: Veni Creator; były różne
mowy i przemowy familii, alem zapomniał, co prawili - wiem tylko, że w posagu był pień zmurszały
pełen liszek i mrowisko przy nim.
- Do ptaków mam największą ochotę.
- To wodza stosunki. Ale jak cię gadzina utnie, to nie będziesz gada lekceważył. A wężowego króla ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.