Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozumieć, a nawet przewidzieć ich potrzeby.
- Muszę to zapamiętać. A jak weszłaś w tę branżę?
- Od ankiet na stacjach.
- Sądziłem, że robisz jedynie badania jakościowe.
- Hm, zapamiętałeś to? - zdziwiła się. - Ale wracając
do rzeczy, tak właśnie zaczynałam. Potrzebowałam pracy,
a żeby pytać ludzi, jakiego mydła używają, nie potrzeba
mieć żadnych kwalifikacji,
- Mnie nigdy nikt nie spytał o coś takiego.
- Zapewne dlatego, że ze statystycznego punktu widze­
nia właściwie ciebie nie ma, jesteś nikim - zaśmiała się.
- Hm... co?
- Nie robisz przecież zakupów, a dla producenta naj­
ważniejsze jest, co klient bierze z półki. Kto kupuje dla
ciebie mydło? Gospodyni? Służący? %7łona? Dziewczyna?
- Jeśli chcesz wiedzieć, czy jestem żonaty, po prostu
spytaj - powiedział wolno.
Cały jej dobry nastrój prysł jak bańka mydlana.
- Nie zamierzam. Po co?
- Może jednak?
- Bogaci, silni, przystojni mężczyzni powinni mieć
żony.
- Więc spytaj.
- Dobrze. Jesteś żonaty?
-Nie.
- Dlaczego? Tylko mi nie mów, że dotąd nie spotkałeś
tej jednej jedynej.
- Uwierzyłabyś mi, gdybym tak powiedział?
- Jestem na to za stara.
- Nie jesteÅ› zbyt romantyczna, prawda?
- Co za spostrzegawczość.
- Powiesz mi, dlaczego?
- Najpierw ty odpowiedz na moje pytanie.
- Dobrze. Od kilku lat jestem zbyt zajęty, by znalezć
żonÄ™, a gdy byÅ‚em mÅ‚odszy, przeÅ›ladowaÅ‚o mnie zÅ‚oÅ›li­
we fatum.
-Fatum?
- Kobiety mnie porzucały - powiedział ze śmiertelną
powaga.
- Nie wierzÄ™.
- Dzięki, ale to prawda. Raz nawet tak się zdarzyło, że
zostałem na lodzie dwa dni przed ślubem.
- Nie widać po tobie tej strasznej traumy.
- Masz rację, nie widać. Gdybym został jej mężem, na
pewno kupowałaby mi mydło.
Ileż w tym lekceważenia, i to nie wobec byÅ‚ej narzeczo­
nej, tylko wobec kobiet w ogóle. Wielki negocjator, altrui­
sta, zbawca świata, a przy tym durny dinozaur...
- Rozumiem, że od tamtej pory nie spotkałeś nowej
kandydatki do zakupu mydła?
- Moje życie jest dość skomplikowane - uciął temat.
Lecz na Natashę okazało się to za mało.
- To znaczy?
- Wiele podróżuję...
- %7łona nie mogłaby jezdzić z tobą?
- A po co? - wyrwało mu się spontanicznie.
- Aha, rozumiem... Gdzie więc jest twój dom, kiedy
nie podróżujesz?
- Dobre pytanie. Mam mieszkanie w Paryżu, Nowym Jor­
ku, dom w Londynie i nadmorskÄ… posiadÅ‚ość. - UÅ›miech­
nÄ…Å‚ siÄ™ na wspomnienie ostatniego miejsca. - A ty? Gdzie
jest twój dom?
- Urodziłam się na przedmieściach Londynu. Moja
matka nadal tam mieszka. Czasem jÄ… odwiedzam.
- Tęsknisz za tym miejscem?
-Nie.
- Więc gdzie jest twój prawdziwy dom? Gdzieś na
Manhatanie czy w tropikalnej dżungli?
Dżungla! Odchyliła się tak gwałtownie, że krzesło nie-
bezpiecznie się zakołysało.
- Dlaczego to powiedziałeś?
- Co takiego? - popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Już nic. Zapomnij o sprawie. To był bardzo miły wie-
czór, ale muszę już wracać.
Spodziewała się, że będzie protestował, ale nic takiego
nie miało miejsca.
- Skoro tak, odwiozÄ™ ciÄ™ do domu.
Jak na zawołanie zjawił się kelner.
- ZadzwoÅ„, proszÄ™, po mój samochód, Michel - pole­
cił Kazim.
- W tej chwili, wasza wysokość.
Gdy wszyli na zewnątrz, jednocześnie zdarzyły się trzy
rzeczy.
Podjechała limuzyna Kazima, Natasha usłyszała, że ktoś
biegnie w ich kierunku, Kazim chwycił ją mocno i obrócił
tak, że znalazła się między nim a ścianą restauracji.
Błysnęło światło, potem znów, i kroki ucichły.
Mężczyzna, który przyprowadził samochód, wysiadł
na ulicÄ™
- Wasza wysokość, niezmiernie mi przykro. Nie zauwa­
żyłem ich...
Kazim puÅ›ciÅ‚ NatashÄ™ i bez sÅ‚owa wziÄ…Å‚ z jego rÄ™ki klu­
czyki. Otworzył jej drzwi, po czym usiadł za kierownicą.
-Co się stało? - spytała zszokowana.
- Paparazzi.
-Och...
- Nie martw siÄ™, dam sobie z nimi radÄ™.
- Wcale się nie martwię. Jeśli dla kogoś to taka atrakcja,
to niech mnie fotografuje. Nie zrobiÅ‚am nic, czego mog­
łabym się wstydzić.
Ruszyli w drogę. Kazim, jak na jej gust, prowadził zbyt
szybko. W pewnej chwili zaczÄ…Å‚ wybierać numer na swo­
im telefonie.
- Wiesz, że w tym kraju nie można rozmawiać podczas
prowadzenia samochodu?
Zignorował ją.
-Tom? Tu Kazim. Czekali przed restauracjÄ…... Nie
wiem. Zrobili kilka zdjęć... Ja i panna Lambert. Tak,
Lambert. Mamy być świadkami na ślubie Templeton-
Burke'a...
Więc o to chodzi, pomyślała. A mnie się zdawało, że to
randka. Ależ ze mnie idiotka.
- OdwiozÄ™ jÄ… do domu, a potem spotkam siÄ™ z tobÄ… -
mówiÅ‚ dalej Kazim. - Maksimum pół godziny. - Prze­
rwał połączenie.
Kiedy zajechali przed jej blok, stwierdziła:
- Niepotrzebnie zadajesz sobie tyle trudu. Wiem, że
spieszysz siÄ™ do Toma.
On jednak był nieustępliwy. Zaparkował samochód
i poszedł z nią aż pod same drzwi.
- Dziękuję i... dobranoc. - Nagle dostrzegła, że Kazim
trzyma w ręku czarne pudełko. - Co, do diabła... ? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.