Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uprawiali kult przodków i świętowali powrót czuwających. Ich rody przetrwały do dziś. Ale - utkwiony w Gabriellę wzrok
Seraphiny był dziwny, niemal oskarżycielski - uważnie ich obserwujemy. Zwłaszcza te rodziny.
1'opatrzyłam na wskazaną stronę, ale zobaczyłam tylko listę nieznanych nazwisk, natomiast wpływ słów Seraphiny na Gabriellę
był piorunujący. (izytając nazwiska, cofnęła się przerażona. Sprawiała wrażenie osoby |.ik w transie, podobnie jak podczas wykładu
doktora Raphaela, z tym a- w tej chwili wydawała się na granicy histerii.
- Myli się pani - powiedziała wreszcie, podnosząc głos z każdym słowem. - To nie my ich obserwujemy. To oni obserwują nas.
I wybiegła z sali. Patrzyłam za nią, nie mogąc pojąć przyczyn jej wybuchu. Byłam gotowa sądzić, że oszalała. Raz jeszcze zerknęłam
na rękopis, ale widniały tam tylko nieznane mi w większości nazwiska członków wielkich pradawnych rodów. Był to dokument jak
wiele innych, które wspólnie studiowałyśmy, ale nigdy wcześniej Gabriella nie zareagowała w podobny sposób.
Tymczasem doktor Seraphina wydawała się rozumieć jej reakcję. Ze stoickiego spokoju, z jakim obserwowała Gabriellę, wynikało, że
nie tylko spodziewała się jej ucieczki, ale wręcz ją zaplanowała. Widząc moją zdumioną minę, zamknęła księgę i włożyła ją pod
ramię.
- Co się stało? - spytałam, oszołomiona niepojętym zachowaniem przyjaciółki.
- Mówię to z wielkim żalem - powiedziała doktor Seraphina, wyprowadzając mnie z sali. - Jestem przekonana, że Gabriella
wplątała się w straszne kłopoty.
W pierwszym odruchu chciałam wszystko jej wyznać. Ciężar tajemnicy podwójnego życia Gabrielli, który zupełnie przesłaniał
moją codzienność, stał się dla mnie niemal nie do zniesienia. Już miałam się odezwać, ale wtem przestraszona zamknęłam usta. Oto
nagle stanęła przed nami ciemna postać, wyłoniła się z mrocznego korytarza jak demon w czarnej pelerynie. Dech zamarł mi w
piersi, byłam przerażona. Dopiero po chwili rozpoznałam zakonnicę w welonie - członkinię rady, którą przed kilkoma miesiącami
widziałam w Ateneum. Zagrodziła nam drogę.
- Mogę z panią pomówić, doktor Seraphino?
Z zażenowaniem uzmysłowiłam sobie, że zachrypłe seplenienie zakonnicy budzi we mnie odrazę.
- Mam kilka pytań w związku z wysyłką do Stanów Zjednoczonych. Ucieszyłam się, że pojawienie się zakonnicy doktor Seraphina
przyjęła
ze spokojem. Kiedy się odezwała, w jej głosie pobrzmiewała niewzruszona pewność siebie:
- Cóż to mogą być za pytania o tej porze? Wszystko zostało już zaaranżowane.
- To prawda - odparła zakonnica. - Chciałam tylko sprawdzić, czy malowidła z galerii zostaną przewiezione do Stanów razem z
ikonami.
274
20
- Oczywiście - odpowiedziała Seraphina, idąc za zakonnicą korytarzem zastawionym przygotowanymi do wywozu skrzyniami. -
Otrzyma je nasz kontakt w Nowym Jorku.
Przyjrzałam się skrzyniom - wiele z nich oznaczono napisem  do transportu morskiego".
- Aadunek wyślemy jutro. Trzeba tylko dopilnować, żeby wszystko dotarło do portu - dodała Seraphina.
Kobiety kontynuowały rozmowę na temat przewozu dzieł, mówiły o tym, jak wywiezć najcenniejsze przedmioty przy tak
napiętym rozkładzie rejsów statków z francuskich portów. Wycofałam się na korytarz. Przełknęłam słowa, które tak bardzo
chciałam z siebie wyrzucić, i w ciszy odeszłam.
Szłam ciemnymi, kamiennymi korytarzami, mijałam puste sale lekcyjne i wykładowe. W przenikliwej ciszy, która od kilku miesięcy
wypełniała pomieszczenia, odgłosy moich kroków niosły się głośnym echem. W Ateneum było całkiem pusto. Bibliotekarki
skończyły pracę, zgasiły światła i zamknęły drzwi. Sięgnęłam po klucz - dostałam go od doktor Seraphiny, kiedy z Gabriella
podjęłyśmy dla niej pracę - i przekręciłam go w zamku. Otworzyłam drzwi, rozejrzałam się po długim, ciemnym pomieszczeniu i
poczułam, że samotność przynosi mi ogromną ulgę. Nie pierwszy raz cieszyłam się, że biblioteka jest pusta - często zaglądałam tu po
północy, żeby popracować, kiedy wszyscy dawno już opuścili szkolne mury - ale po raz pierwszy sprowadziła mnie tu rozpacz.
Regały stały puste, tylko gdzieniegdzie zaplątał się jakiś zapomniany tom. Rozstawione wokoło skrzynie czekały na transport w
bezpieczne miejsce gdzieś na terenie Francji. Nie miałam pojęcia, gdzie znajdują się kryjówki, ale nie ulegało wątpliwości, że tak
potężny zbiór mogło pomieścić tylko całe mnóstwo piwnic.
Drżącymi rękami zaczęłam szperać w jednej ze skrzyń. Książki spakowano w takim nieładzie, że zwątpiłam, czy znajdę to, po co tu
przyszłam. Już zaczęłam wpadać w panikę, kiedy po kilku minutach bezowocnych poszukiwań trafiłam na oryginały prac i
tłumaczeń doktora Raphaela Valki. Zawartość skrzyń odzwierciedlała jego bałaganiarskie usposobienie. Znalazłam teczkę ze
szczegółowymi mapami rozmaitych jaskiń i wąwozów, szkicami z wypraw badawczych prowadzonych w różnych pasmach gór-
skich Europy - w Pirenejach w roku tysiąc dziewięćset dwudziestym trzecim, Alpach w dwudziestym piątym, Uralu w trzydziestym
i na Bałkanach w trzydziestym szóstym - wraz z tekstami opisującymi dzieje tych regionów. Przestudiowałam opatrzone przypisami
teksty i zbiór notatek z wykładów, komentarzy i poradników pedagogicznych. Sprawdziłam tytuły i daty wszystkich opracowań
doktora Raphaela - nie miałam pojęcia, że napisał tak wiele książek i artykułów. Ale choć zajrzałam do wszystkich tekstów, nie
znalazłam tego jednego, jedynego, którego szukałam: tłumaczenia relacji z wyprawy Cłematisa do jaskini zbuntowanych aniołów. W
Ateneum go nie było.
Zostawiłam otwarte książki na stole, padłam na twarde krzesło i próbowałam opanować straszliwe rozczarowanie. Nie mogłam
powstrzymać łez. Przytłaczała mnie ambicja, pragnienie wykazania się. Ciążyła mi niepewność własnych umiejętności, pozycji w
szkole, przyszłości. Chciałam znać swoje przeznaczenie, być go pewna i tylko móc je wypełnić. Nade wszystko pragnęłam mieć cel i
być pożyteczna. Przerażała mnie myśl, że mogę się okazać niegodna szkoły, że zostanę odesłana do rodziców na wieś, że nie będzie
dla mnie miejsca pośród naukowców, których tak podziwiałam.
Oparłam łokcie na drewnianym stole, schowałam twarz w rękach, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozpaczy. Nie wiem, ile
trwałam w tym stanie, ale po jakimś czasie wyczułam poruszenie w pomieszczeniu, jakąś zmianę w powietrzu. Charakterystyczny
zapach perfum mojej przyjaciółki - orientalny aromat wanilii i żywicy labdanum - uświadomił mi, że jest tu Gabriella. Podniosłam
oczy i przez łzy zobaczyłam rozmazany szkarłat, tak świecący, jak wysadzany rubinami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.