[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozdzieleni na czas prze¬bywania rodziny w schronisku.
Zycie w schronisku było ciężkie warunki mieszka-niowe były złe, mieszkaocy nie mieli prywatności, gdyż
drzwi nigdy nie zamykano na klucz, a personel był wyma-gający w schronisku panował wojskowy dryl.
Rodzina ojca spędziła tam półtora roku i nienawidziła tego miejsca. Pobyt osłodziła nieco jedynie
przyjazo, którą babcia za-warła z kierowniczką schroniska, panią Jones. W koocu wyprowadzili się do
nowego domu.
Mój ojciec po raz pierwszy zobaczył swojego ojca, gdy miał jedenaście lat. Do tego czasu ataki dziadka
stały się rzadsze i dostawał dzienne przepustki, by pracowad w swoim warsztacie szewskim. Wieczorami
wracał do zakładu. Mój ojciec był bardzo mały, gdy zaczęła się cho-roba dziadka, więc nie pamiętał go i
nie wiedział nawet, jak wygląda. Spotkali się w domu przyjaciółki rodziny, która kilka lat wcześniej
pomogła zająd się moim ojcem i jego rodzeostwem. Ojciec pamięta, że podawał rękę siwo-włosemu
mężczyznie w zle dopasowanym ubraniu. Pózniej powiedziano mu, że to jego ojciec. Z czasem zbliżyli się
do siebie.
Z biegiem lat stan zdrowia dziadka się pogarszał. Oj-ciec odwiedzał go w szpitalu tak często, jak mógł.
Miał dwadzieścia jeden lat, gdy dziadek umarł wskutek niewy-dolności organów po wylewie i napadzie
padaczki. Wszyscy zapamiętali go jako miłego i łagodnego człowieka. %7łałuję, że nie mogłem go poznad.
Mam ogromne szczęście, że żyję w czasach, gdy me-dycyna dokonała znacznego postępu, dzięki czemu
moje doświadczenia związane z epilepsją były tak różne od do-świadczeo dziadka. Myślę, że po moich
atakach i postawio-nej mi diagnozie rodziców najbardziej przeraziła wizja, że byd może nie będę w stanie
prowadzid normalnego" życia, którego tak bardzo dla mnie chcieli. Podobnie jak wielu rodziców,
normalnośd rozumieli jako bycie szczęśliwym i użytecznym.
Napady epilepsji się nie powtórzyły tak jak w przypad-ku osiemdziesięciu procent ludzi żyjących z
padaczką, lek okazał się skuteczny, co oznaczało dla mnie życie bez ata-ków. Myślę, że to najbardziej
pomogÅ‚o matce poradzid sobie z mojÄ… chorobÄ…. ByÅ‚a przeczulona na punkcie mojej odmien¬noÅ›ci,
wrażliwości i potrzeby dodatkowej opieki, wsparcia i miłości. Czasem wytrącała ją z równowagi myśl, że
w każ¬dej chwili mogÄ™ dostad kolejnego ataku. SzÅ‚a wtedy do in¬nego pokoju i cicho pÅ‚akaÅ‚a. PamiÄ™tam,
jak ojciec mówił mi, żebym nie wchodził do matki, gdy jest zdenerwowana.
Ciężko przychodziło mi dostrzeganie jej uczud. Wcale nie pomagało to, że pozostawałem w swoim
świecie, po-chłaniały mnie najbłahsze rzeczy. Nie potrafiłem zrozumied różnych emocji i napięd w domu.
Czasem rodzice kłócili siÄ™, jak chyba wiÄ™kszoÅ›d rodziców, o dzieci i o to, jak po¬stÄ…pid w danej sytuacji. W
czasie kłótni ich gÅ‚osy stawaÅ‚y siÄ™ w moim umyÅ›le granatowe, a ja kuliÅ‚em siÄ™ na podÅ‚o¬dze, wciskajÄ…c
czoło w dywan, z rękami na uszach, dopóki hałasy nie ucichły.
To ojciec pomagaÅ‚ mi codziennie brad tabletki, ze szklan¬kÄ… mleka lub wody w czasie posiÅ‚ków.
Przyjmowanie leku karbamazepiny wymagaÅ‚o, żebym co miesiÄ…c chodziÅ‚ z oj¬cem do szpitala na badania
krwi ze względu na możliwy wpływ tabletek na pracę wątroby. Ojciec ma obsesję na punkcie
punktualności, więc zawsze byliśmy w szpitalnej poczekalni co najmniej godzinę przed czasem. Gdy
cze-kaliśmy, kupował mi sok pomaraoczowy w plastikowym kubku i ciastka. Siedzieliśmy na plastikowych
niewygod-nych krzesłach, ale pamiętam, że nie chciałem sam z nich wstawad, więc czekałem, aż ojciec
wstanie pierwszy. Było tam mnóstwo krzeseł i w kółko je liczyłem.
Gdy pielęgniarka wywoływała moje nazwisko, ojciec szedł ze mną do małego, oddzielonego zasłoną
pomiesz-czenia; siadaÅ‚em, a pielÄ™gniarka podwijaÅ‚a mi rÄ™kaw i prze¬cieraÅ‚a wewnÄ™trznÄ… stronÄ™ Å‚okcia.
Wiele razy pobierano mi krew, wiÄ™c z czasem wiedziaÅ‚em już, czego siÄ™ spodzie¬wad. PielÄ™gniarka radziÅ‚a
pacjentom, by odwracali wzrok podczas wbijania igły, ale ja trzymałem głowę prosto, ze wzrokiem
utkwionym nieruchomo, i obserwowałem, jak przezroczysta rurka nad igłą wypełnia się ciemnoczerwoną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- DELINSKY Barbara Mężczyzna na urodziny
- Trussoni Danielle Angelologia cz.II
- Anne McCaffrey Pern 12 Chronicles of Pern
- Zakładka edukacyjna matematyka gimnazjum geometria
- BuśÂ‚yczow KiryśÂ‚ Dylogia indochiśÂ„ska 2. Nadzy ludzie
- Swami Vivekananda Karma Joga
- Glen Cook Garrett 08 Petty Pewter Gods
- 17.Watson_Margaret_Romans_na_Karaibach
- Dostojewski Fiodor Gracz
- Edgar Rice Burroughs MarsjaśÂ„ski 01 Ksi晜źniczka Marsa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bhp-bytom.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.