[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drżący ze strachu; spodziewał się, że Blanche będzie krzyczała i każe go wypędzić; i dlatego wobec
takiego obrotu spraw wpadł w zachwyt i cały ten miesiąc był w jakimś bezmyślnie radosnym
stanie; i takim go pozostawiłem. Już tutaj dowiedziałem się ze szczegółami, że tego ranka, po
owym naszym nagłym wyjeździe z Ruletenburga, dostał jak gdyby jakiegoś ataku. Upadł
nieprzytomny, a później przez cały tydzień był jak obłąkany i bredził. Leczono go, lecz nagle rzucił
wszystko, wsiadł do pociągu i przyjechał do Paryża. Rozumie się, to, że został przyjęty przez
Blanche, okazało się dla niego najlepszym lekarstwem; lecz objawy choroby pozostały jeszcze na
długo, pomimo jego radości i zachwytu. Myśleć lub choćby tylko prowadzić trochę poważniejszej
rozmowy już nie mógł zupełnie; w takich razach’ bąkał tylko za każdym słowem: „Hm!”, i kiwał
głową - tym się wykpiwał. Śmiał się często, lecz jakimś nerwowym, chorobliwym śmiechem, jakby
dostawa) konwulsji; czasem znowu siedział całymi godzinami ponury jak noc, zmarszczywszy
gęste brwi. Wielu rzeczy nawet sobie wcale nie przypominał; stał się do nieprzyzwoitości
roztargniony i nabrał przyzwyczajenia mówić do siebie. Tylko Blanche mogła go ożywić; zresztą te
ataki zasępienia, kiedy się krył po kątach, oznaczały tylko, że dawno nie widział Blanche albo że
Blanche gdzieś wyjechała, nie biorąc go z sobą, albo też wyjeżdżając nie popieściła go. Przy tym
sam nie mógłby powiedzieć, czego chce, i nie wiedział, że jest ponury i smutny. Przesiedziawszy
godzinę albo dwie (zauważyłem to dwa razy, gdy Blanche wyjeżdża na cały dzień, zapewne do
Alberta), nagle zaczynał się rozglądać, niepokoić, starał się coś sobie przypomnieć i chciał kogoś
odszukać; ale nie widząc nikogo i nie przypomniawszy sobie, o co chciał zapytać, znów wpadał w
apatię, dopóki nie zjawiała się Blanche, wesoła, rześka, wystrojona, ze swoim dźwięcznym
śmiechem; podbiegała do niego, zaczynała go tarmosić, a nawet całowała - co, zresztą, rzadko się
zdarzało. Raz generał tak się dzięki niej ucieszył, że nawet rozpłakał się - aż się zdziwiłem.
Blanche, od chwili gdy generał się u nas zjawił, wzięła na siebie wobec mnie rolę jego adwokata.
Puszczała się nawet na krasomówstwo; przypomniała mi, że zdradziła generała dla 63.
995
mnie, że była już prawie jego narzeczoną, że dała mu słowo; że on dla niej porzucił rodzinę i że,
wreszcie, służyłem u niego i powinien bym zdawać sobie z tego sprawę, i że - jak mi nie wstyd...
Milczałem wciąż, a ona strasznie paplała. Wreszcie roześmiałem się i tym się to skończyło, a
mianowicie Blanche z początku pomyślała, że jestem głupi, a pod koniec stanęło na tym, żem jest
człowiekiem bardzo dobrym i do rzeczy. Słowem, miałem szczęście zjednać sobie pod koniec łaski
tej czcigodnej panny. (Zresztą Blanche była istotnie bardzo dobrą dziewczyną - w swoim rodzaju,
rozumie się; inaczej ją oceniałem z początku.) „Jesteś rozumny i dobry człowiek - mawiała pod
koniec-i... i... szkoda tylko, żeś taki głupi! Niczego się nie dorobisz!” „Un wai Russe, un
Calmouk!”*-mówiąc to kilka razy kazała mi wyprowadzać na spacer generała, zupełnie tak samo
jak lokajowi swoją suczkę. Zresztą zaciągałem go i do teatru, i do „Bal Mabille”, i do restauracji.
Na to Blanche dawała pieniądze, pomimo że generał miał własne, a bardzo lubił wyjmować portfel
przy ludziach. Pewnego razu musiałem prawie użyć siły, żeby nie pozwolić mu na kupno broszki za
siedemset franków, która mu się spodobała w Palais-Royal i którą za wszelką cenę chciał ofiarować
Blanche. Cóż dla niej znaczyła broszka za siedemset franków? A generał nie miał więcej niż tysiąc
franków. Nigdy nie mogłem się dowiedzieć, skąd one się u niego wzięły. Sądzę, że od mister
Astleya, tym bardziej że ten zapłacił za generała w hotelu. Co się zaś tyczy tego, co generał przez
cały ten czas myślał na mój temat, to zdaje mi się, że nawet się nie domyślał, jakiego rodzaju
stosunek łączy mnie z Blanche. Chociaż słyszał coś piąte przez dziesiąte, że wygrałem dużą sumę,
przypuszczał z pewnością, że jestem u Blanche czymś w rodzaju prywatnego sekretarza albo nawet
64
służącego. Przynajmniej tak mnie traktował, z góry, po dawnemu, jak zwierzchnik, a nawet czasem
próbował mnie gromić. Pewnego razu bardzo nas rozśmieszył, i mnie, i Blanche, u nas, rano, przy
śniadaniu. Był niezbyt obraźliwy; aż tu nagle obraził się na mnie, za co? - dotąd nie mam pojęcia.
Ale generał z pewnością również nie wiedział. Słowem, zaczął coś mówić, bez początku i końca, d
butons rompus**, krzyczał, że jestem młokos, że mnie * Prawdziwy Rosjanin, Kalmuk! ** piąte
przez dzieaiąte
996
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- 040.Field_Sandra_W_krainie_fiodorow
- Anne McCaffrey Pern 12 Chronicles of Pern
- Sandra Brown Lustrzane odbicie
- William Mark Simmons Undead 2 Dead on My Feet
- 37 Miasto strachu
- Clair Daphne Slub z biznesmenem
- Jack L. Chalker WOS 4 The Return of Nathan Brazil
- DUO_ Williams Cathy PamićÂtny koncert
- BuśÂyczow KiryśÂ Dylogia indochiśÂska 2. Nadzy ludzie
- 2. Winstead Jones Linda Nawiedzony
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- monissiaaaa.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.