[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i ciemno mu się robi przed oczyma. Jeszcze raz miał doznać bolesnego zawodu.
Spojrzał na wóz. Peugeot, przed którym właśnie stał, był granatowy, miał wgnie-
ciony przedni błotnik, a na wgnieceniu popękany lakier. Nie było wątpliwości, że
to właśnie do tego wozu Szamajski potrzebował dobrego, granatowego lakieru.
" Nie widzisz, że ma wymieniony błotnik? usłyszał dochodzący spod wo
zu głos.
Filipek nie byłby Filipkiem, gdyby nie potrafił opanować gwałtownego zmie-
szania.
" Widzę odparł niepewnie, lecz po chwili dodał już spokojnie: A gdzie
ten volkswagen, o którym wspominał mi pan Szamajski?
" Volkswagena tu nie ma, rozumiesz? powiedział tamten spod wozu.
" To ciekawe, bo w sobotę pan Szamajski przyholował tu szarego volkswa-
gena fantazjował z uporem.
" Nie widziałem żadnego volkswagena, rozumiesz?
Filipek znowu odzyskał nadzieję. Wydało mu się, że człowiek leżący pod sa-
mochodem zbyt gorliwie zapiera się, jakby mu chciał dać do zrozumienia, że
volkswagen to ryzykowny temat.
" Muka wyszeptał swe ulubione słówko. Tym razem miało ono wyrażać
niedowierzanie i roztargnienie. Myślałem, że lakier do Volkswagena.
" Do peugeota powiedział tamten z pasją.
" Niech będzie do peugeota. Mało mnie to obchodzi. A ten peugeot to też
pana Szamajskiego? zahaczył dyskretnie.
Tamten wparł się nogami w ziemię i przesunął się do przodu.
Za dużo chcesz wiedzieć.
Filipka ogarnęło zwątpienie. Chciał zabrać bańki z lakierem i opuścić warsztat
Walędziaka. Zrobiło mu się ogromnie smutno. Tyle starań, tyle zabiegów,
146
a wszystko na marne. Podniósł bańki i nie pożegnawszy mechanika, skierował się do
otwartej bramy. W tym momencie na ulicy rozległ się warkot silnika, a za chwilę w
bramie ukazał się Szamajski na swej rasowej lambretcie. Spostrzegł chłopca,
zatrzymał skuter obok niego.
" Dokąd walisz, mały? zapytał ostro.
" Eee... tam Filipek wzruszył ramionami. Czekam już pół godziny
i nie ma z kim rozmawiać.
" A gdzie majster?
" Podobno pociąga... uśmiechnął się cierpko. Nie mam czasu.
" Zaczekaj zastopował go Szamajski. Postawił lambrettę w cieniu, zdjął
kask i przetarł dłonią czoło. Cholerny upał.
Filipek wskazał na bańki.
" Lutex", jak pan sobie życzył.
" W porządku. Zaczekaj tu chwilę. Ja kropnę się po tego moczymordę
powiedział z wściekłością. Zaraz dostaniesz pieniądze.
Wsiadł na lambrettę, z fasonem zatoczył pętlę wokół peugeota. Za chwilę zniknął
za bramą.
Na podwórzu było duszno. Zalatywało mdłym zapachem oleju i smarów. W głębi
na budzie obitej papą siedziało kilka gołębi. Duży rudy kot wałęsał się w cieniu
okapu, a pod peugeotem wciąż tkwił mechanik, który do tej pory nie pokazał swej
twarzy. Walił z pasją młotkiem i klął od czasu do czasu. Filipek schronił się w cieniu.
Wolnym krokiem przeszedł wzdłuż warsztatu, zatrzymał się przy tokarce, a potem
skierował się ku starej, walącej się szopie. Spalone słońcem, obryzgane smarami
deski bocznej ściany upstrzone były zatartymi napisami. W samym środku ściany,
zamiast deski, tkwił stary szyld z żółtym napisem:
STOMIL OPONA
KRAJOWA
a nad tym szyldem ktoś białą kredą napisał:
TOLEK BANAN
Coś szarpnęło nim boleśnie. Na myśl o szefie ogarnęło go jeszcze sroższe uczucie
zawodu. Szef przecież liczy na nich, wierzy, że pomogą leżącemu w szpitalu koledze,
a tymczasem klops. Chłopiec westchnął i przymknąwszy oczy, oparł się o ścianę.
Naraz poczuł, że jedna z desek wygina się pod naporem jego ramienia. Odchylił ją...
W ciemnej szopie, w smugach przeciekającego przez szpary światła zobaczył
samochód volkswagena wóz, który nie dawał mu spokojnie spać. Na jego
widok aż jęknął z radości.
147
" Gdzie ten Filipek? zawołał Tolek Banan, spoglądając w okno. Zebrali się
w klubie gangsterów Pod Dębem". Byli w komplecie Tolek Banan, Karioka,
Cygan i Julek. Brakowało tylko małego handlowca. Cygan ziewnął przeciągle.
" Mnie się zdaje, że on już zrezygnował.
" Co chcesz przez to powiedzieć?
" A... to, że znudziła mu się ta zabawa.
" Skąd wiesz? żachnął się gniewnie Julek. Dlaczego go podejrzewasz?
" Nie podejrzewam, tylko widziałem, jak taszczył dzisiaj dwie bańki lakieru.
Woli handlować.
Tolek Banan podszedł do okna.
To jego sprawa powiedział z odcieniem zawodu. Dziwne tylko, że
mnie nie uprzedził. Przecież mówiłem, że każdy może odejść w każdej chwili,
jeżeli mu się nie będzie gang podobał.
Tolek Banan machnął z rezygnacją ręką i zwrócił się do Julka:
Mów, jak to było. To przecież ważniejsze.
Julek chrząknął znacząco.
" Byłem na Walecznych. O ósmej, tak jak szef kazał. Czekałem może godzi
nę, może dłużej. Po dziewiątej przyjechał skuterem pan Ryszard.
" Skuterem? zdziwiła się Karioka. To on ma skuter?
" Skuterem, daję słowo ciągnął dalej z przejęciem Julek. Zdaje mi się,
że lambrettą. Dał sygnał, a panna Danka zaraz wyszła i rozmawiali kilka minut.
" O czym mówili?
" Stałem za drzewem, ale dość daleko. Właściwie nic nie słyszałem.
" Fujara.
" A co miałem robić? Może zamienić się w biedronkę i usiąść tej Dance na
ramieniu?
" Mogłeś udawać, że spacerujesz albo coś w tym guście...
" %7łeby mnie zauważyli? I tak miałem porządną tremę. Zanotowałem tylko
numer skutera. Wyciągnął karteczkę. O, proszę: WS 2413. No i słyszałem,
jak się umawiali na piątą do Zacisza".
" Człowieku Tolek uniósł ręce gestem zniecierpliwienia to dopiero
teraz mówisz? Przecież to niezwykle ważne.
Chłopiec odetchnął z ulgą. Na piątą powtórzył. On odjechał potem w
stronę Francuskiej, a ona za chwilę wyszła w plażowej sukni i poszła nad Wisłę.
" Sama?
" Sama. I została na miejskiej plaży.
" Ciekawa jestem, jaki miała kostium? zagadnęła Karioka.
" To chyba nieważne zauważył Tolek.
" Dla mnie ważne, bo właśnie zastanawiam się, jaki sobie uszyć...
148
Bikini powiedział -Julek. Jeżeli się nie mylę, to czarny w żółte kwia
ty. I trzeba przyznać, że piekielnie zgrabna.
Tolek skwitował uwagę uśmieszkiem.
" Teraz musimy się zastanowić, jak rozwiązać tę zagadkę. %7łe on świsnął
volkswagena, to niemal pewne.
" Na sto dwa wyrwał się Julek.
" Wolnego. Jeszcze nie wiemy, gdzie jest skradziony wóz. Nas jednak bar
dziej interesuje, czy właśnie ten facet potrącił Cegiełkę.
" Wygląda mi na takiego.
" Wygląd jeszcze o niczym nie świadczy. Jedno jest pewne, że musimy to
wyjaśnić. Dzisiaj po południu wszyscy zabieramy się do roboty. Szkoda tylko, że
nie ma Filipka...
W tym momencie na schodach zadudniły czyjeś kroki. Po chwili do klubu wpadł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Harrison Harry Bill Bohater Galaktyki 02 Na planecie zabutelkowanych mózgów
- Moja Pierwsza Komunia ÂŚwięta Praca zbiorowa
- L Warren Douglas Simply Human
- Anita Brookner Prywatne doznania
- Austen Jane Perswazje
- Duncan, Dave Das Siebente Schwert 01 Der ZĜgernde SchwertkĤmpfer
- Dzieje administracji
- Treverec_Gwen_ _Rosalie
- Adam Fitzroy Dear Mister Pres
- 053. Merritt Jackie Ostatnia szansa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- worqshop.xlx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.