[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie brzmiał jak szept.
Próbowałam się uspokoić i znów zacisnęłam powieki. Widocznie działy się rzeczy,
których nie powinnam słyszeć. Przeżyłabym to - jeśli to oznaczałoby, że w ogóle mam żyć.
Przez chwilę pod powiekami widziałam twarz Freda. Powiedział, że poczeka na mnie
jeden dzień. Ciekawe, czy dotrzyma słowa. Chciałabym móc mu powiedzieć prawdę o
żółtookich i o wszystkim, czego wcześniej nie wiedzieliśmy. O świecie, o którym nie
mieliśmy pojęcia. Byłoby cudownie móc go odkrywać. Zwłaszcza z kimś, przy kim byłabym
niewidzialna i bezpieczna.
Ale Diega już nie było. Nie mógł wyruszyć ze mną na poszukiwanie Freda. Myślenie
o przyszłości przynosiło jedynie ból.
Wciąż słyszałam co nieco z tego, co się działo dokoła, ale głównie było to wycie i
kilka głosów. Nie rozpoznałam dziwnych głuchych uderzeń, które zresztą teraz przycichły.
Przestałam się nad nimi zastanawiać. Udało mi się zrozumieć kilka słów, kiedy Carlisle
mówił: Musisz... - potem urwał i po chwili dodał: ...stąd teraz. Gdybyśmy mogli pomóc...
Ale nie możemy odejść .
Usłyszałam też warknięcie, jednak tym razem dziwnie niegrozne. Wycie zmieniło się
w niski jęk, który powoli cichł, jakby oddalając się ode mnie. Przez kilka minut panowała
cisza. Znów usłyszałam stłumione głosy, wśród nich Carlisle'a i Esme, ale pozostałych nie
znałam. %7łałowałam, że nic nie czuję. Zamknięte oczy i zasłonięte uszy zmusiły mnie do
szukania jakiejś innej informacji zmysłowej, lecz czułam tylko obrzydliwy, duszący dym.
Wśród głosów wyróżniał się jeden, wyższy i donośniejszy niż pozostałe. Słyszałam go tak
dobrze, że mogłam rozróżnić słowa.
- Jeszcze pięć minut - mówił ktoś. Byłam prawie pewna, że głos należy do
dziewczyny. - A Bella otworzy oczy za trzydzieści siedem sekund. Nie wykluczam, że już nas
słyszy.
Próbowałam zrozumieć cokolwiek. Czy jeszcze kogoś zmusili, by zamknął oczy, tak
jak ja? A może ta dziewczyna myślała, że ja mam na imię Bella? Nie podałam swojego
imienia nikomu. Znów spróbowałam coś wyczuć. Słyszałam jedynie pomruki. Wydawało mi
się, że jeden głos zniknął - całkiem przestałam go rozpoznawać. Ale Jasper tak mocno
przyciskał mi dłonie do uszu, że niczego nie byłam pewna.
- Trzy minuty - odezwał się wysoki, czysty głos tamtej dziewczyny.
Jasper puścił moją głowę.
- Lepiej otwórz oczy - nakazał, oddalając się na kilka kroków.
Powiedział to w taki sposób, że się przestraszyłam. Rozejrzałam się szybko dokoła,
szukając ukrytego niebezpieczeństwa. Cały widok przysłaniał mi ciemny dym. Tuż obok
Jasper marszczył czoło. Zacisnął zęby i patrzył na mnie z takim wyrazem twarzy... jakby też
się bał. Nie mnie, ale raczej czegoś, co miało się wydarzyć z moje go powodu. Pamiętałam,
co mówił wcześniej - o tym, że przeze mnie znajdą się w niebezpieczeństwie i zagrożą im
jacyś... Volturi. Kim są ci Volturi? Nie umiałam sobie wyobrazić, czego może bać się taki
doświadczony w walce, niebezpieczny wampir.
Za Jasperem dostrzegłam jeszcze cztery wampiry, odwrócone do mnie plecami.
Jednym była Esme, a z nią siedzieli wysoka blond kobieta, drobna czarnowłosa dziewczyna i
ciemnowłosy wampir, tak ogromny, że strach było nawet na niego patrzeć - to właśnie on
zabił Kevina. Przez chwilę wyobraziłam sobie, że może złapał także Raoula. Ten obrazek
sprawił mi dziwną przyjemność.
Za tym największym zobaczyłam jeszcze trzy kolejne wampiry. Nie widziałam
dokładnie, co robią, bo olbrzym zasłaniał mi widok. Carlisle klęczał na ziemi, a obok niego
stał chłopak z ciemnorudymi włosami. Na ziemi leżał jeszcze ktoś, ale widziałam jedynie
dżinsy i niewielkie brązowe buty. Albo była to dziewczyna, albo młody mężczyzna. Pomy-
ślałam, że może składają go do kupy.
A więc w sumie ośmioro żółtookich, plus ten wyjący, którego słyszałam wcześniej
(musiał należeć do jakiegoś dziwnego rodzaju). Rozróżniłam jeszcze przynajmniej osiem
innych głosów. Czyli szesnaście, a może nawet więcej. Przynajmniej dwa razy więcej, niż
kazał nam się spodziewać Riley.
Nagle zaczęłam mieć nadzieję, że wampiry odziane w czarne peleryny złapią Rileya i
godzinami będą go torturować.
Wampir leżący na ziemi zaczął się podnosić - to była dziewczyna, ale poruszała się tak
niezgrabnie, powoli, jakby była słabym człowiekiem. Wiatr zmienił kierunek, nawiewając
dym na twarze moją i Jaspera. Przez chwilę widziałam tylko jego. Nagle z jakiegoś powodu
stałam się bardziej niespokojna. Jakbym odczuwała niepokój emanujący właśnie z Jaspera,
kiedy stał tak blisko... Lekki wietrzyk znów zawrócił i nagle całkowicie odzyskałam wzrok i
powonienie. Jasper syknął z wściekłością, popchnął mnie i powalił z powrotem na ziemię. To
była ona - ludzka dziewczyna, na którą polowałam jeszcze kilka minut temu! To był zapach,
na którym skoncentrowały się wszystkie moje myśli. Słodki, wilgotny zapach
najsmaczniejszej krwi, jaką kiedykolwiek wyczułam. W ustach i w gardle zaczęło mnie palić
jak nigdy dotąd.
Z desperacją próbowałam odzyskać zdrowy rozsądek - wiedziałam, że Jasper tylko
czeka, aż znowu się zerwę, by mógł mnie zabić, ale nie byłam w stanie w pełni nad sobą
zapanować. Czułam się tak, jakby coś rozrywało mnie na pół, ciągnęło w dwie różne strony.
Ludzka dziewczyna o imieniu Bella przyglądała mi się zdziwionymi brązowymi oczami. Gdy
na nią patrzyłam, było jeszcze gorzej. Widziałam krew płynącą pod cienką skórą.
Próbowałam nie patrzeć, ale moje spojrzenie wciąż kierowało się na nią.
Rudowłosy wampir odezwał się do niej cicho:
- Poddała się. Tylko Carlisle mógł zaproponować coś takiego komuś tak młodemu.
Jasper tego nie pochwala.
Widocznie Carlisle wyjaśnił mu wszystko, gdy miałam zasłonięte uszy. Rudy wampir
obejmował ludzką dziewczynę, a ona przyciskała dłonie do jego piersi. Jej gardło znajdowało
się zaledwie kilka centymetrów od jego ust, ale ona nie wyglądała, jakby się bała choć trochę,
a on - jakby polował. Już wcześniej próbowałam jakoś poukładać sobie w głowie, że
zgromadzeniu towarzyszy człowiek - maskotka, ale między tym dwojgiem istniało coś więcej.
Gdyby ta Bella była wampirem, pomyślałabym, że są parą.
- Nic mu nie jest? - zapytała, mając na myśli Jaspera.
- To nic takiego, swędzą go tylko resztki jadu - odparł on.
- Ktoś go ugryzł? - spytała znów, zdziwiona samym pomysłem.
Kim była ta dziewczyna? Dlaczego wampiry pozwalały jej ze sobą być? Czemu jej nie
zabiły? Jak to możliwe, że tak swobodnie się przy nich czuła, jakby się nie bała? Wyglądało
na to, że jest częścią ich świata, ale nie rozumie wszystkiego. Oczywiście, że Jaspera ktoś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 02 Merlin
- Stephen King The Collective
- Flux Stephen Baxter
- Christie Agatha Pierwsze drugie zapnij mi obuwie(1)
- Kroniki Drugiego Kregu 2 Piolun i Miod
- Summers Judith Moje Ĺźycie z psem imieniem George
- Hunt_Jena_Krotkie_wakacje_RPP072
- 0844. DePalo Anna Mć śź dla swatki
- Beaton M.C. Agatha Raisin 10 Agatha Raisin i przeklćÂta wieśÂ
- Lourie Richard Grawitacja zero
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- worqshop.xlx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.