Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kłopotliwą (i kosztowną) zachcianką. Kiedy jednak córka wbiegła do jej komnat,
klaszcząc w ręce i wołając:  Słonecznikowy Bal, bal się zbliża! Jak dobrze, ma-
teczko kochana, bo tak smutno w domu było! Czy dostanę długą sukienkę w tym
roku?  królowej zmiękło serce. Biedna Jana nie miała ostatnio zbyt wielu roz-
rywek. Rok dla dorosłego mija z nieprawdopodobną szybkością, ale dla dziecka
trwa długo jak wieczność. Całą wieczność dziewczynka czekała na tańce, fajer-
werki i linoskoczków. Poza tym. . . może to miał być ostatni Słonecznikowy Bal
w Kodau? Iditalin wezwała ministra skarbu, by ustalić, ile pieniędzy można wydać
na tegoroczną zabawę. Wyrn O hore, obdarzony fenomenalną pamięcią oraz do-
skonale zorientowany we wszelkich sprawach politycznych i plotkach, miał uła-
twić ułożenie listy gości.
Tak więc wkrótce zaczęły do królewskiej siedziby ściągać herbowe powozy.
Wyludnione dotąd mury zapełniły się barwnym tłumem. Zrobiło się bardzo gwar-
nie  czasem wesoło, czasem kłótliwie  lecz zdecydowanie interesująco. Pa-
nowie i damy ze zdumieniem, ciekawością oraz pewną dozą podejrzliwości oglą-
dali się za młodymi Lengorchianami, którzy nie tylko sprawiali wrażenie bardzo
233
zadomowionych, ale też pozostawali w bliskich stosunkach z królewskim potom-
stwem. Rodziło to mnóstwo plotek i raczej niewielu northlandzkich wielmożów
patrzyło pobłażliwie na  panoszących się obcych.
A dzień Słonecznikowego Balu zbliżał się nieuchronnie.
I wreszcie nadszedł.
* * *
 Tylko pamiętajcie. . .  zaczął Promień, blady ze zdenerwowania.
 Oooo maaa-nieee-raaach!  dokończyli zgodnym, acz znudzonym chó-
rem jego koledzy. Niejeden przewracał oczami, wyrażając irytację. Promienia,
który poprzednio demonstrował głęboką pogardę dla konwenansów, a z niedba-
łego odziewania się uczynił niemal sztukę, niespodzianie bardzo zaczęło obcho-
dzić, jak go widzą inni. Inni  czyli tutejsza arystokracja. Porzucił swą ulubioną,
wyszmelcowaną bluzę na rzecz jedwabiu i aksamitu. Przestał też malować pod
oczami ciemne krechy, które nadawały jego twarzy agresywny wyraz. Swą no-
wą obsesją objął towarzyszy, męcząc ich ciągłymi wskazówkami: komu i w jaki
sposób należy się ukłonić, jak jeść tę czy inną potrawę podczas uczty, jakich te-
matów unikać w rozmowie z damą i jak się zachować, jeśli rzeczona dama wyrazi
chęć zacieśnienia znajomości. Twierdził, że członkowie Drugiego Kręgu są rów-
nie obyci towarzysko jak stado owiec. Jasna rzecz, że młodzi magowie zżymali
się na takie niesprawiedliwe uwagi. W ich domach, choć biedniejszych od pałacu
szlachetnie urodzonego Iskry, zwykle ceniono uprzejmość i takt. Natomiast pod
względem zachowania przy stole nikt chyba nie przeszedł gruntowniejszej tresury
niż chłopcy uczący się w szkołach pod patronatem Kręgu. Mimo to Promień był
wciąż podrażniony jak zamoczony smok, a wielkie słowa w rodzaju  godność ,
 reprezentacja , a nawet  ojczyzna nie schodziły mu z ust. Jedynym, którego nie
zdołało dotknąć nudziarstwo Promienia, był Kamyk. Ale Kamyk i tak żył w zasa-
dzie obok, odgrodzony od rzeczywistości ścianą ciszy.
W przeddzień balu do komnaty magów posłaniec dostarczył niewielkie pu-
dełko, zawierające osiem jednakowych szpil w kształcie kłosa  blizniaczek tej,
która była w posiadaniu Arn-Kallana. Ten podarunek królowej uświadomił wresz-
cie młodym magom, że Promień ma słuszność. Bal miał być nie tylko zabawą,
ale przede wszystkim publiczną prezentacją. Jeżeli któremuś z nich przydarzy się
jakieś potknięcie, na pewno skompromitują siebie, ale również wystawią nie naj-
lepszą notę ogółowi magów i sprawią przykrość swej protektorce. Już na początku
postanowili, że ubiorą się jednakowo  w proste tuniki z lśniącego jedwabiu mie-
dzianego koloru, bardzo wąskie czarne spodnie, ozdobione na szwach jedwabnym
sznurem, oraz wysokie, również czarne buty. Rzecz jasna, niezbędnym elementem
tego ujednoliconego stroju była błękitna szarfa.. A gdy wszyscy już byli gotowi
234
i ostatnią czynnością pozostało spięcie tunik przy szyi klejnotem królowej, każdy
raptem poczuł się jak żołnierz w uniformie.
 Panowie. . . godność, honor i ojczyzna  odezwał się Gryf pogrzebowym
tonem, otwierając drzwi. Nikt jakoś się nie roześmiał.
* * *
Sala balowa w dni powszednie służyła celom bardziej prozaicznym. W ob-
szernej hali odbywały się niewielkie spotkania towarzyskie. Grano tu w kule, gdy
na zewnątrz panowała zła pogoda; spacerowali po niej dworzanie, rozkoszując
się spokojem, zwłaszcza że przypominała swym wyglądem ogród. Pełno w niej
było donic z bujnie rosnącymi roślinami, a pośrodku kaprys architekta umieścił
niewielką, płytką sadzawkę, w której pływały czerwone rybki. Sala miała jeszcze
tę niezaprzeczalną zaletę, że niezwykle łatwo było schować się między roślina-
mi lub za kolumną  co sprzyjało podsłuchiwaniu albo zabawie w chowanego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.