Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wtedy...
- Nie, proszÄ™...
- Nie powinnaś się wstydzić, nie robiliśmy nic
złego. - Pogładził ją lekko po plecach.
- Wiem, przyzwyczaję się obiecała. - Ale na
razie wszystko jest dla mnie takie nowe.
Zamknął oczy i przytknął policzek do jej gęstych
włosów. Pachniały kwiatami. Ale nie tylko włosy;
cała pachniała kwiatami. Mmm, była taka miękka,
taka ciepła. Zalała go fala pożądania.
Tym razem jednak Maggie nie wystraszyła się.
Przeciwnie, roześmiała się uradowana.
- Ty mała oszustko! - zawołał, zdumiony jej
reakcją. - Myślałem, że jesteś nieśmiała.
- Przy tobie powoli nabieram odwagi. - Przy­
tuliÅ‚a siÄ™ jeszcze mocniej. - Gabe, uwielbiam, kie­
dy... to siÄ™ dzieje. CzujÄ™ siÄ™ wtedy jak prawdziwa
kobieta.
Radość i duma rozsadzały mu pierś.
160
- Powinienem powiedzieć ci dobranoc, zanim
znów stracę nad sobą kontrolę. Maggie... - Przez
moment wpatrywał się w jej oczy. - Przepraszam.
NaprawdÄ™ chcÄ™ ciÄ™ poÅ›lubić, i naprawdÄ™ nie chcia­
łem przypierać cię do muru.
- Do muru? - szepnęła. - Ty mnie przyparłeś do
kanapy.
- Przestań - rzekł zmienionym głosem.
- Nie mam zamiaru - odparÅ‚a wyzywajÄ…co. - Jes­
tem dużą dziewczynkÄ…. Gdybym nie chciaÅ‚a, mogÅ‚a­
bym się sprzeciwić.
- Trele-morele! To ja powinienem był...
- Trele-morele? - przerwała mu, unosząc brwi.
- MuszÄ™ uważać na sÅ‚owa, jakich używam. Sta­
ram się pamiętać, że w domu jest dziecko...
Maggie parsknęła śmiechem. Ten cudowny facet
sprawił, że znów chciało jej się żyć!
- Jesteś wspaniały. - Uścisnęła go mocno.
WiedziaÅ‚, że Maggie, podobnie jak Becky, ra­
czej unika kontaktu fizycznego. To, że siÄ™ prze­
Å‚amaÅ‚a, że byÅ‚a gotowa zainicjować zbliżenie, wy­
daÅ‚o mu siÄ™ czymÅ› niezwykÅ‚ym. ZgarnÄ…Å‚ jÄ… w ra­
miona.
- Cieszę się, że tak myślisz - szepnął, pocierając
policzkiem jej włosy. - W najśmielszych marzeniach
nie... - Zamilkł na chwilę. - Wiesz, często sobie
wyobrażałem, że cię rozbieram, dotykam, całuję.
Długo po wyjezdzie odwiedzałaś mnie w snach.
Powinienem był się wtedy domyślić, że...
161
- %7Å‚e co?
Nie dokończył. Wystraszył się własnych myśli.
Nie, to siÄ™ nigdy nic stanie. Najzwyczajniej
w świecie do tego nie dopuści.
- Nie, nic.
- Gabe... - Spoglądała ponad jego ramieniem na
ciemne okno. - Czy z nią było tak samo?
Zesztywniał.
- Z niÄ…?
- Z tą kobietą, którą tak bardzo kochałeś.
Przez moment milczaÅ‚. Nie chciaÅ‚ o niej rozma­
wiać, nawet nie chciał wracać do niej pamięcią.
- Przepraszam. Nie powinnam byÅ‚a pytać - po­
wiedziaÅ‚a Maggie, zreflektowawszy siÄ™, że popeÅ‚­
niła gafę. - Nie mam prawa zadawać ci takich
pytań.
- Tak uważasz? Po tym, co przed chwilÄ… przeży­
liÅ›my? - Delikatnie obrysowaÅ‚ palcem owal jej twa­
rzy. - Maggie, z nikim nie byÅ‚o mi tak dobrze. Na­
wet z niÄ….
Rozkwitła niczym najpiękniejszy kwiat. Jej twarz
stała się jasna i promienna. Gabriel roześmiał się, po
czym pocałował Maggie lekko w usta.
- Idz spać, kotku. Porozmawiamy rano, w świetle
dnia. Teraz w nocy jesteś zbyt ponętna. Już raz nad
sobą nie zapanowałem...
- Może więc znów nie zapanujesz? spytała
kuszÄ…co.
- Uciekaj! - Puścił ją. - Bo nie ręczę za siebie.
162
- Pomarzyć mi chyba wolno, nie? - Westchnęła
teatralnie.
Zmarszczył gniewnie czoło.
- Już dobrze, dobrze, zmykam - powiedziała ze
śmiechem.
Odprowadził ją spojrzeniem do drzwi. Poczuł
przypływ tkliwości. To jest Maggie, jego Maggie.
Zrobiło mu się ciepło na sercu.
ROZDZIAA ÓSMY
0 świcie Becky, z psiakiem w ramionach, wpadła
do sypialni matki.
- Obudz się, mamusiu! - Zmiejąc się wesoło,
podskakiwała na łóżku. - Zobacz, słonko świeci!
- Powiedz mu, żeby zgasło - mruknęła Maggie,
zakrywając głowę poduszką.
- Ale musisz wstać - nalegała dziewczynka.
- Dlaczego?
- Bo idziemy na ryby - odpowiedział męski głos.
Po chwili niewidzialna rÄ™ka uniosÅ‚a koÅ‚drÄ™ i po­
duszkÄ™, zostawiajÄ…c Maggie bezbronnÄ…, w niebies­
kiej koszuli nocnej, wpatrujÄ…cÄ… siÄ™ nieprzytomnym
wzrokiem w roześmianą męską twarz.
164
- Na ryby?
Gabe miał na sobie dżinsy, wzorzystą koszulę,
wyglądał świeżo i tryskał energią. W porównaniu
z nim czuła się jak senna klucha.
- Tak, na ryby. Myszko - zwrócił się do dziecka
- zejdz na dół i powiedz Jennie, żeby przygotowała
nam wielkie śniadanie, a potem powiedz babci, że nie
będzie nas, kiedy ona wstanie. Dobrze?
Becky zeskoczyła z łóżka i tuląc do siebie psa,
wybiegła z pokoju matki.
- Ale ja jestem taka śpiąca! - jęknęła Maggie.
Oprzytomniawszy, nagle uświadomiła sobie, że
jest nie tylko śpiąca, ale i obolała. Na wspomnienie
wczorajszego wieczoru lekko się zaczerwieniła.
- Nic dziwnego. - Z figlarnym błyskiem w oku
Gabe przysiadł na skraju materaca. - Mmm, ślicznie
wyglÄ…dasz taka rozespana - powiedziaÅ‚, przyglÄ…da­
jąc się potarganym włosom Maggie i jej lekko
zarumienionym policzkom.
- Też wyglądasz niczego sobie. - Zielone oczy
wpatrywały się w niego z zachwytem. - Dzień dobry.
- Dzień dobry, mała. Pocałował jej ciepłe,
miękkie wargi.
WyczuwaÅ‚a w nim nowÄ… tkliwość, cudownÄ… deli­
katność; zdawał się nią emanować. Wzdychając
cicho, Maggie podniosła ręce i przyciągnęła jego
głowę do piersi.
- To bardzo ryzykowne - szepnÄ…Å‚. - JesteÅ› prawie
gola. Ten cienki materiał niewiele osłania.
165
- Wiem - rzekÅ‚a, gÅ‚adzÄ…c go po szyi. - ChciaÅ‚a­
bym...
- Co? No powiedz.
- %7Å‚ebyÅ›my na kilka godzin znalezli siÄ™ na bezlud­
nej wyspie - odparła. - %7łebyśmy mogli tam być tylko
we dwoje. Tak, żeby nikt nas nie widział i nikt nie
słyszał.
- Niestety, bezludnych wysp tu raczej nie ma.
- Odgarnął jej z twarzy włosy. Ale parę by się
przydało. Oj, chciałbym się z tobą znów kochać...
Przeszył ją dreszcz. Pamiętała, co Gabe wczoraj
powiedział. %7łe to nie był zwykły seks, lecz orgia
rozkoszy. To prawda. Seks to fizyczne zbliżenie,
krótka chwila ekstazy. Natomiast ich połączyło coś
znacznie głębszego, coś jakby nie z tej ziemi.
Wpatrywała się z nabożną czcią w niebieskie oczy
otoczone sieciÄ… drobnych zmarszczek, w dÅ‚ugie czar­
ne rzÄ™sy, w gÄ™ste ciemne brwi. Odruchowo pogÅ‚a­
dziła je palcem. Gabe'owi najwyrazniej sprawiło to
przyjemność, bo przymknął oczy.
- Mmm - zamruczał. - Zmiało, nie wstydz się.
Ośmielona, zaczęła badać jego twarz. Przesuwała
palcami po szczupłych policzkach, nieco krzywym,
zÅ‚amanym nosie, piÄ™knie zarysowanych ustach, lek­
ko wystającej szczęce. Obiektywnie rzecz biorąc, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.