Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zagryzłam dolną wargę.
- Nie wiem. - Usiadłam wyczerpana. - Ja już w ogóle nic nie wiem. Chciałabym, żeby można było
cofnąć czas. - Kilka tygodni temu nie byłam może najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, ale
byłam w miarę normalna! Nie podróżniczka w czasie. Nie nieśmiertelna! A już na pewno nie
dziecko dwojga... dwojga nastolatków, którzy żyją w 1912 roku. Gideon uśmiechnął się do mnie.
- Spójrz na to z innej strony: jest także kilka zalet. - Ostrożnie przejechał mi kciukiem pod oczami,
pewnie po to, żeby zetrzeć ślady tuszu do rzęs. - Moim zdaniem jesteś bardzo odważna. I... kocham
cię!
Jego słowa uśmierzyły tępy ból w mojej piersi. Objęłam go za szyję.
- Czy mógłbyś to powiedzieć jeszcze raz? A potem mnie pocałować? Tak żebym zapomniała o
całym świecie?
Gideon przenosił wzrok z moich oczu na wargi i z powrotem.
- Mogę spróbować - mruknął.
Wysiłki Gideona zakończyły się sukcesem. Jeśli można to tak ująć. W każdym razie nie miałabym
nic przeciwko temu, żeby spędzić resztę dnia, a najlepiej resztę życia w jego ramionach, na tej
zielonej sofie w 1953 roku.
Nagle jednak odsunął się trochę, wsparł na łokciu i spojrzał na mnie.
- Myślę, że powinniśmy teraz przestać, w przeciwnym razie za nic nie mogę ręczyć - powiedział
nieco zdyszany.
Ja nic nie powiedziałam. Dlaczego miałby się czuć inaczej niż ja? Tylko że ja nie umiałam tak po
prostu przestać. Zastanawiałam się, czy nie powinnam być z tego powodu nieco urażona. Ale nie
mogłam o tym rozmyślać zbyt długo, bo Gideon rzucił okiem na zegarek i nagle podskoczył jak
oparzony. - Och, Gwen! - zawołał. - To już zaraz. Powinnaś coś zrobić z włosami, oni się tam
pewnie wszyscy zebrali wokół chronografu i będą się na nas gapić, jak wrócimy.
- O Boże - westchnęłam ze smutkiem. - Ale musimy najpierw ustalić, co dalej.
Gideon zmarszczył czoło.
- Oczywiście będą musieli przesunąć operację, ale może zdołam ich przekonać, żeby wysłali mnie
do roku 1912 chociaż na te dwie pozostałe godziny. Naprawdę musimy jak najszybciej
porozmawiać z Lucy i Paulem.
- Moglibyśmy odwiedzić ich razem dziś wieczorem - powiedziałam, choć ta wizja przyprawiła
mnie o mdłości.
 Miło was poznać, mamo i tato".
- Zapomnij, Gwen. Już nigdy nie pozwolą ci przeskoczyć razem ze mną do 1912 roku, chyba że
hrabia wyraznie tego zażąda. - Gideon wyciągnął do mnie ręce, pomógł mi wstać i dość niezręcznie
próbował wygładzić włosy, które sam mi zmierzwił.
- Och, jak dobrze, że przypadkowo mam w domu chronograf - rzuciłam tak obojętnie, jak tylko
umiałam. - Który, nawiasem mówiąc, świetnie działa.
Gideon wlepił we mnie wzrok.
- Co?
- No daj spokój! Przecież wiedziałeś! Jak inaczej mogłabym się spotykać z Lucasem? - Położyłam
dłoń na żołądku, który właśnie zaczynał mi się wywracać na drugą stronę.
- Myślałem, że znalazłaś sposób, żeby w trakcie elapsji... -Gideon rozpłynął się na moich oczach w
powietrzu.
Poszłam jego śladem kilka sekund pózniej, raz jeszcze przygładziwszy sobie włosy.
Byłam przekonana, że gdy wrócimy, w pomieszczeniu z chronografem będzie się aż roiło od
Strażników, straszliwie oburzonych samowolnym działaniem Gideona (skrycie oczekiwałam, że w
kącie będzie stał pan Marley z podbitym okiem, upierając się, by odprowadzić Gideona w
kajdankach), lecz w rzeczywistości było zupełnie cicho.
Obecny był tylko Falk de Villiers... i moja mama. Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Siedziała na
krześle, łamała sobie palce i patrzyła na mnie zapłakanymi oczami. Tusz do rzęs i resztki cieni do
oczu spływały nieregularnymi paskami po jej policzkach.
- O, jesteście - powiedział Falk.
Jego głos, a także wyraz jego twarzy były neutralne, ale nie wykluczałam, że w środku aż gotuje się
ze złości. Jego bursztynowe oczy dziwnie błyszczały. Stojący obok mnie Gideon wyprężył się
mimo woli i lekko uniósł podbródek, jakby przygotowywał się na kazanie.
Szybko chwyciłam go za rękę.
- To nie jego wina, to ja nie chciałam sama poddawać się elapsji - wyrzuciłam z siebie. - Gideon nie
miał zamiaru...
- Już dobrze, Gwendolyn. - Falk obdarzył mnie zmęczonym uśmiechem. - W tej chwili parę rzeczy
nie idzie zgodnie z planem. - Potarł ręką czoło i szybko zerknął na mamę. - Bardzo mi przykro, że
słyszałaś naszą rozmowę dziś w południe... że cała ta brutalna prawda spadła na ciebie tak nagle. Z
całą pewnością nie chcieliśmy tego. - Znowu spojrzał na mamę. - Tak ważnej rzeczy człowiek
powinien dowiadywać się w bardziej delikatny sposób - dodał.
Mama milczała, z trudem powstrzymując łzy. Gideon ścisnął moją dłoń. Falk westchnął.
- Myślę, że wy, Grace i ty, macie sobie mnóstwo do powiedzenia. Najlepiej zostawimy was same.
Przed drzwiami czeka adept, który zaprowadzi was na górę, kiedy będziecie chciały. Idziesz,
Gideonie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.