[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oparłem się o fasadę biblioteki. Ciągnę fajkę, która zaraz zgaśnie. Widzę starszą panią:
wychodzi trwożliwie spod arkad, patrzy na Impetraza z miną przebiegłą i upartą. Nagle
ośmiela się, przechodzi przez podworzec tak szybko, jak tylko pozwalają jej kończyny, i
zatrzymuje się na chwilę przed posągiem poruszając żuchwami. Potem ucieka, czarna na tle
różowego bruku, i znika w szczelinie muru.
Ten plac z różowymi cegłami i domami był może wesoły około roku 1800. Teraz ma w sobie
coś suchego i złego, a nawet troszkę groznego. To pochodzi od tego człowieka, tam w górze,
na cokole. Odlewając w brązie tego profesora uczyniono z niego ozarownika.
Obserwuję Impetraza z przodu. Nie ma oczu, ledwo trochę nosa, brodę wyżartą przez ten
dziwny trąd, który czasami jak epidemia rzuca się na wszystkie posągi w dzielnicy. Kłania
się; na jego kamizelce jest wielka jasnozielona plama w okolicy serca. Minę ma cierpiętniczą
i złą. Nie żyje, oczywiście, ale nie jest także nieożywiony.
Emanuje z niego głucha potęga. czuję to jak napór wiatru: Impetraz chce mnie wypędzić z
podworca Hipoteki.
Nie odejdę, nim nie skończę fajki.
Spoza mnie wychyla się nagle wysoki chudy cień.
Wzdrygnąłem się.
"Przepraszam, nie chciałem przeszkodzić. Widziałem, że porusza pan wargami. Na pewno
powtarzał pan zdania ze swojej książki." Zmieje się. "Wyłapywał pan aleksandryny." Patrzę
na Samouka z osłupieniem. Ale on wydaje się zdziwiony moim zdziwieniem:
"Czy nie powinno się starannie unikać aleksandrynów w prozie?" Spadłem nieco w jego
oczach. Pytam go, co robi tu o tej porze. Tłumaczy mi, że szef zwolnił go wcześniej, więc
przyszedł prosto do biblioteki; nie pójdzie na obiad, będzie czytał, póki nie zamkną.
Przestałem zwracać na niego uwagę, ale on musiał odejść od pierwszego tematu, gdyż nagle
słyszę: "...mieć Szczęście i napisać książkę, tak jak pan.
Powinienem coś powiedzieć.
"Szczęście..." - mówię z powątpiewającą miną.
Myli się co do znaczenia mojej i odpowiedzi i poprawia się na tychmiast:
"Oczywiście, proszę pana, powinienem był powiedzieć:
zasługę." Wchodzimy na schody. Nie chce mi się pracować. Ktoś zostawił na stole Eugenię
Grandet, książka jest otwarta na dwudziestej siódmej stronie. Biorę ją odruchowo, zaczynam
czytać dwudziestą siódmą, potem dwudziestą ósmą stronę, nie mam odwagi zaczynać od
początku. Samouk żywym krokiem skierował się do półek przy ścianie; przynosi dwa tomy i
kładzie je na stole z miną psa, który znalazł kość.
"Co pan czyta?" Zdaje mi się, że nie ma chęci odkrywać tego przede mną: waha się trochę,
toczy swoimi wielkim błędnymi oczami, potem podaje mi ksiażki, ociągając się. Są to torf i
torfowiska Larbaletriera i Hitopadesa albo Nauka pozyteczna Lastexa. I cóż? Nie rozumiem,
co go zawstydza: jego lektury wydają mi się bardzo przyzwoite. Z poczucia obowiązku
kartkuję Hitopadesa i znajduję tam same wzniosłości.
Godzina trzecia
Odłożyłem Eugenię Grandet. Zabrałem się do pracy, ale bez zapału. Samouk, widząc, że
piszę, patrzy na mnie z pożądliwym uszanowaniem. Od czasu do czasu unoszę głowę, widzę
wielki sztywny kołnierzyk, z którego wychyla się jego szyja kurczęcia. Nosi wytarte ubrania,
ale jego bielizna olśniewa białością. Wziął teraz inny tom z tej samej półki, czytam
odwrócony tytuł: Strzała Caudebec, kronika normandzka Julii Lavergne. Lektury Samouka
zawsze mnie zniechęcają.
Nagle przypominam sobie nazwiska ostatnio przeglądanych przez niego autorów. Lambert,
Langlois, Larbaletrier, Lastex, Layergne. Przychodzi olśnienie. Zrozumiałem metodę
Samouka: kształci się w porządku alfabetycznym.
Przypatruję mu się ze szczególnym podziwem. Jakiejż potrzeba woli, aby wolno, z uporem,
wypełniać tak szeroko zakrojony plan? Pewnego dnia, przed siedmiu laty (powiedział mi, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
- Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]
- Dyscyplina w klasie
- Stachura Edward Siekierezada
- Debbie Macomber śąona z ogśÂoszenia
- Raja Yoga by Swami Vivekananda
- Gorska_Halina_ _Druga_brama
- (ebook spanish) Dante Alighieri La Divina Comedia
- BABA JAGA GUBI TROP_Jerzy Edigey
- Jacoba Sprenger, Heinricha Kramera MśÂot na Czarownice
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam123.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.