Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wstępuje mu pąsowy rumieniec.
- Pozwól Ewo - wyplątał się jej z uścisku i wskazał na drzwi gabinetu - porozmawiamy w środ-
ku.
Idąc przodem, dziewczyna kręciła zalotnie kuperkiem. Usiadła za biurkiem w jego fotelu i
skrzyżowała długie nogi w ten sposób, że rozcięta po bokach spódnica odsłoniła je niemal do samej
góry.
- A teraz Fredi poprosi o dwie kawusie. I wyśle tę Bożenkę po dwie eklerki z ajerkoniakiem -
szepnęła obiecująco.
- Jestem w pracy - oznajmił chłodno Fryderyk, mając nadzieję, że te słowa wyjaśniają wszystko.
- Ależ wiem, mój ty przystojniaku. Po prostu, zanim pójdziemy na lunch wypijemy małą kawu-
się z ciasteczkiem. O dziesiątej Ewuniek ma umówioną kosmetyczkę, będziesz miał więc całą godzinę
na tą swoją nudną pracę.
- Nie - odparł Fryderyk poważnie - Ewuniek pójdzie teraz. Mam mnóstwo zaległości i zamie-
rzam posiedzieć dzisiaj w biurze do póznego wieczora. Sam.
- Ojejku, jejku! Mój Frediczek się gniewa... No tak, muszę się przyznać, że byłam niemądra.
Teraz już wiem, że nie wychowuje się mężczyzny przez łóżko. Bożenka też tak uważa...
- Kto??? - zapytał Fryderyk i poczuł że robi mu się słabo.
- No, Bożenka, twoja sekretarka. Ona też uważa, że nie powinno się karać faceta odmawiając
mu seksu...
- Ewusiu - Fryderyk spojrzał na nią błagalnie - idz, kochanie do domku. Albo do kosmetyczki,
albo do fryzjera, czy gdzie tam chcesz, ja jestem bardzo zajęty.
Otworzył drzwi, pomógł jej wstać i ciągle trzymając za rękę, wyprowadził na zewnątrz. Starał
się być przy tym bardzo ostrożny i subtelny.
- Pa, kochanie - cmoknął ją w policzek - będę wieczorem.
Usiadł ciężko przy biurku i wyjął z kieszeni pożółkłą fotografię. Chciał choć przez chwilę nie
myśleć o swoich prywatnych sprawach. Weszła Bożenka z kawą.
- Dobrze się pan czuje, szefie? - spytała, widząc jego zasępioną twarz.
- A, tak, dziękuję, pani Bożenko. Może pani prosić, gdyby ktoś przyszedł.
Mam nadzieję - pomyślał - że ta dziewczyna jest dyskretna. Inaczej już od dawna powinienem
krążyć po mieście jako bohater niewybrednych dowcipów. Choćby za sprawą własnej matki...
- Pan Janusz Dobrzyński - zaanonsowała Bożenka pierwszego interesanta.
- Dziękuję, niech wejdzie. Aha, mam prośbę - wyciągnął w jej stronę rękę z fotografią. Na rogu
ulicy jest zakład fotograficzny, prowadzi go Antoni Kierweć. To mój znajomy. Niech go pani poprosi,
R
L
T
żeby jakoś powiększył to zdjęcie, maksymalnie jak się da. I wyretuszował. Tylko żeby było gotowe
najdalej za godzinę, proszę powołać się na mnie. Zapłacę podwójnie.
Fryderyk skupił się teraz na obowiązkach zawodowych. Na szczęście sprawy były proste, klien-
ci zaś rzeczowi i konkretni. Do jedenastej uporał się ze wszystkimi umówionymi na dzisiaj osobami.
Wyjmował właśnie z szafy segregatory, w które wpięte były najpilniejsze sprawy, kiedy weszła Bo-
żenka.
- Jest - położyła na biurku odbitkę formatu podwójnej pocztówki i oryginalne zdjęcie. Zapłaci
pan sam, pan Antoni nie chciał brać pieniędzy.
Fryderyk porzucił swoje segregatory i zaczął przypatrywać się odbitce. Tajemnicza kobieta wy-
dawała mu się teraz jeszcze bardziej znajoma.
W jej twarzy był jakiś magnetyzm - nie mógł oderwać od niej wzroku. Może... - może ta ka-
pliczka w de będzie jakąś wskazówką, gdzie było zrobione to zdjęcie - przyszło mu nagle do głowy.
Chwycił za telefon i wybrał numer.
- Jacek? Gomora z tej strony. Słuchaj - mówił do słuchawki - mam taką... nietypową prośbę.
Dalej szperasz w zabytkach? To świetnie, bo moja prośba jest właśnie tej materii. Czy nie spotkałeś się
czasem z kapliczką umieszczoną w dziupli drzewa?
- W dziupli? - zapytał rozmówca. - Nie, na pewno nie. A jaki tam w tej dziupli jest święty?
- Chyba... Fryderyk wpatrywał się uważnie w fotografię
- Zwięty Józef. Ma na ręku dzieciątko.
- Aysy jest?
- Co?
- No, czy ten święty jest łysy, czy ma włosy?
- A... Fryderyk mrużył i wytrzeszczał na przemian oczy - łysy chyba... Tak, łysy. Ma włosy do-
okoła, a w środku nie ma.
- To święty Antoni w takim razie - stwierdził rozmówca. Ale i tak nic mi to nie mówi. Mogę
poszperać, ale to trochę potrwa.
- Jak długo? - zaniepokoił się Fryderyk, widząc oczyma duszy kolegę wędrującego miesiącami
po całym kraju.
- Mam nadzieję, że nie dłużej, niż tydzień?
- A, nie - usłyszał w słuchawce. - Gdzieś do piętnastej. Ja w literaturze będę szperał.
- Zwietnie - odetchnął Fryderyk. - Czekam w takim razie z niecierpliwością.
Spojrzał na górę przygotowanych segregatorów i ścisnęło go w żołądku. - Dobra - obiecał sam
sobie na głos - zabiorę się za nie po piętnastej.
Tymczasem usiadł przy komputerze i zaczął szukać w Internecie informacji o niezwykłej ka-
pliczce. Zadzwonił telefon.
R
L
T
- Tak? - zapytał służbowym tonem, nie mając świadomości upływu czasu.
- Jacek Brzeski. To ty Fredek?
- Tak, i co? I co tam masz dla mnie? - dopytywał się niecierpliwie.
- No właśnie... Właśnie, że, niestety, nic... Nie mam takiej kapliczki w żadnym wykazie zabyt-
ków. No chyba, że nie została objęta ewidencją, bo jest za młoda... Przykro mi stary.
- No, nic... Trudno - Gomora nie umiał ukryć rozczarowania w głosie - szkoda, myślałem że
może... Ale dzięki serdeczne w każdym razie. Jestem ci winien dużą wódkę za fatygę.
- Daj spokój - mitygował się Brzeski - w końcu w niczym ci nie pomogłem... A mogę wiedzieć,
na co ci taka informacja?
- Szukam kogoś. Mam zdjęcie tej osoby na de kapliczki umieszczonej w dziupli.
- No cóż... Będę szperał dalej, jak się czegoś dowiem, dam znać.
- Dzięki, stary. Do zobaczonka.
Fryderyk znowu spojrzał na segregatory i z zaciśniętymi zębami wziął się do roboty. Postanowił
się z nimi uporać, choćby miał tu zostać całą noc.
- Pani Bożenko - nacisnął klawisz interkomu - poproszę mocną parzoną kawę, dokładnie co go-
dzinę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.