[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapach kawy. Gdyby mogła wypić choć trochę, nie wariowałaby tak. W końcu nie
przeszkadzało jej, że chociaż włożył czerwoną koszulę, nie czesał się jeszcze, ani
że spędził cały ranek czytając gazetę, gdy ona nie miała dość czasu, żeby rzucić
okiem na pierwszą stronę.
Położył rękę na jej plecach i poprowadził do kuchni.
Jadłaś już śniadanie?
Wyobraz sobie, że tak. Jest już wpół do ósmej, do diabła.
A co zjadłaś?
Kate spojrzała na niego wzrokiem, który niczego nie wyrażał. Dała się złapać,
jak szczur w pułapkę. Zrobiła ruch głową i coś zamruczała.
Co?
Westchnęła, spuściła oczy.
Mówię, że zjadłam ciastko.
Tylko?
Ma tyle wartości odżywczych, co płatki owsiane. Płatki są zdrowe. Każdy
powinien je jeść na śniadanie. Były to co prawda płatki z dwoma warstwami
kremu, lukrem i kawałkami czekolady, ale po co wdawać się w szczegóły.
Co to za śniadanie? Musisz wypić sok i zjeść trochę pełnoziarnistej kaszy na
mleku. Nigdy nie urośniesz duża i silna, jeśli będziesz jeść ciastka na śniadanie.
Dziękuję, mamusiu.
Pokroił pomarańczę i wrzucił do sokowirówki.
Kiedyś byłem taki jak ty. Zawsze zajęty, nie mający na nic czasu. Włożył
jej do ręki szklankę świeżego soku. To bardzo niezdrowy tryb życia. Obniża
odporność organizmu. Zażywasz chociaż witaminę C?
Kate zlekceważyła pytanie i otworzyła szufladę, gdzie miała nadzieję znalezć
filiżankę.
Nie mam na to czasu.
Dave zamknął szafkę i podał jej filiżankę.
Masz, ale nie dam ci kawy, jeśli nie obiecasz, że usiądziesz i zjesz śniadanie.
A długo będę musiała siedzieć?
Nie próbowałaś kiedyś jogi czy ćwiczeń relaksujących?
A ty nigdy nie miałeś złamanego nosa, gdy pozbawiłeś rudzielca porannej
kawy?
Nalał napój i wskazał jej krzesło.
Siadaj.
Tylko na chwilę.
Siedem minut. Pięć na przygotowanie płatków owsianych, dwie, żebyś to
zjadła.
Uczciwe płatki? Zakrzepnięta, kleista mai z pozlepianymi grudkami? Nie
masz płatków kukurydzianych czy czegoś takiego?
Dave wsunął talerz płatków do kuchenki mikrofalowej.
Lepiej uważaj, co mówisz, bo będziesz musiała zjeść jajko.
Jesteś zbyt dobry.
Wiem. Masz dużo szczęścia, że mieszkasz akurat koło takiego faceta jak ja.
Byłaby ze mnie dobra partia. Jestem bogaty, robię śniadania, no i jestem
interesujący.
To oświadczyny?
Rzucił na stół serwetkę.
Nie. Ostatnio na moje oświadczyny odpowiedziałaś, że wolisz gotować się w
smole. Teraz więc twoja kolej.
Chyba jednak wolę smołę.
Podłoga skrzypiała pod stopami Marka Beamana, gdy wyciągał porozłupywane
deski i przybijał nowe. Muzyka country rozbrzmiewała gdzieś na piętrze, a
mechaniczna piła wyła niemiłosiernie. Kate tupnęła nogą i zacisnęła usta.
Południe, a ona ciągle nie jest w stanie ćwiczyć. Dekarze i cieśle zadawali
mnóstwo pytań. Domagali się napojów chłodzących, hot-dogów, chcieli korzystać
z łazienki i telefonu bez ograniczeń. Skup się powiedziała sobie. Była przecież
zawodowym muzykiem. Powinna pracować bez względu na okoliczności. A
jednak nie mogła.
Mark wpadł do kuchni.
... dobry. Tylko przechodziłem. Niech pani sobie nie przeszkadza.
Wyszedł przez tylne drzwi.
Kate wzięła głęboki oddech i zabrała się do grania. Mark znów się pojawił,
niosąc deski. Przeszedł ostrożnie obok niej i miło się uśmiechnął.
Pani nie gra zbyt dużo, prawda? Myślałem, że usłyszę, jak się na tym gra, ale
widzę, że pani głównie siedzi i zaciska zęby. Nie powinna pani tego robić, to zle
wpływa na mięśnie głowy. Może się skończyć migreną.
Kate oparła głowę o stojak z nutami. W takich warunkach nie da się pracować.
Przeniosła się do salonu i usiadła od strony ulicy.
Przez wysokie, staroświeckie okna wpadało słońce, rzucając smugi światła na
ciemną klepkę podłogi. Naprzeciwko Emily Pearson czyściła miedzianą kołatkę u
drzwi. Z boku kołatki wisiała wiązka kukurydzy z pomarańczową kokardą. W
czerwonej donicy na ganku stał wazon kwiatów w tym samym co kokarda kolorze.
Mimo mocnego postanowienia, że wreszcie się skupi, Kate spostrzegła, że uważnie
przygląda się temu, co robi Emily Pearson. Dlatego zawsze ćwiczyła w kuchni. W
salonie było zbyt wiele przedmiotów, które rozpraszały jej uwagę. Nie mogła się
powstrzymać, by nie śledzić tego co się dzieje na ulicy, wielkie okna dodatkowo
temu sprzyjały. W innej okolicy możnaby zobaczyć dziecinne rysunki w oknach,
pielgrzymów czy indyki z Dnia Dziękczynienia. Tu wszystkie domy były
ozdobione tylko przez dorosłych. Musiały być za duże dla rodzin z nastolatkami i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Dailey Janet Dolina mgieĹ
- Betts, He
- C B Conwy A Russian Bear [Torquere] (pdf)
- Żeromski Stefan Duma o hetmanie
- Hassel Sven General ss
- Cykl Pan Samochodzik (72) Siódmy wojownik Sebastian Miernicki
- Green Roland Conan i bogowie gór
- Hill Livingston Grace Bilśźej serca 06 TćÂczowy domek
- Glen Cook Dread Empire 07 An Ill Fate Marshalling
- 37 Miasto strachu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- meksyk.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.