[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakie Wolfe znalazł w baraku Barnesa, były butelki i egzemplarz „Reader's
Digest" — sprzed roku. Kiedy wziął to pismo do ręki, otworzyło się na stronie
Humor w mundurze.
97
Nikt nie sprawiał wrażenia zbytnio zainteresowanego wizytą przełożonego. Wolfe
uznał, że powinien od czegoś zacząć i nie namyślając się długo, zatrzymał się
przy łóżku Rodrigueza.
— Tak... ładny ten twój ołtarzyk, Rodriguez.
Muskularny Meksykanin szybko przeżegnał się, Wolfe pochylił się mając
nadzieję, że w głupi sposób nie przeszkodził tamtemu w modlitwie. — Dziękuję,
sir — widocznie Rodriguez nie miał ochoty na kontynuowanie rozmowy. Wolfe
usłyszał, jak O'Neill za jego plecami opowiada ochrypłym głosem jakąś
historyjkę z czasów, kiedy stacjonował w Niemczech. „Właśnie skończyli kolejną
partyjkę. Najlepsza pora, aby do nich podejść" — zauważył w duchu.
— Czy... czy nie potrzeba ci czegoś, Rodriguez? Wolfe zaczai się cofać,
uśmiechając się na widok zakłopotania na twarzy żołnierza.
— To dobrze. Gdybyś miał jakieś kłopoty... daj mi znać.
Wolfe patrzył, jak Ace i Morehouse popijają whisky i zakrapiają ją piwem.
Przestawił skrzynię po amunicji i podszedł do stołu. O'Neill z wyraźną
irytacją skończył swoją opowieść i zignorował poprawki Sandersona, dotyczące
jakichś niepoślednich faktów. Gracze zamilkli, wpatrując się z wyczekiwaniem w
postać oficera. Wolfe chciał, aby nie krępowali się jego obecnością i
rozpoczęli grę, by mógł się jej przyglądać. A oni siedzieli, jakby w
oczekiwaniu na stosowny rozkaz. Zastanawiał się przez chwilę, co ma
powiedzieć, ale ponieważ przy stole siedzieli Barnes i O'Neill,
najstosowniejsze wydawało mu się „kontynuujcie, panowie". Próbując zagaić
rozmowę, przypomniał sobie, że O'Neill ma ksywkę.
98
— Jak leci, Red?
O'Neill wskazał piegowatym palcem na Barnesa i pokręcił głową: — Ten kutas ma
dziś najlepsze karty.
Wolfe rzucił okiem na pieniądze leżące obok Barnesa: — Wygląda na to, że
nieźle ci idzie, sierżancie.
Barnes próbował się uśmiechnąć, ale twarz jego wyrażała jedynie szyderczy
grymas: — Cholera, a ja nawet jeszcze nie zacząłem oszukiwać.
Wolfe przeniósł wzrok na Sandersona. Facet wyraźnie nie wiedział, co ma robić
z butelką, którą trzymał w pół drogi do ust. Sprawdziwszy poziom jej
zawartości, Sander-son uznał, że powinno wystarczyć na skromny poczęstunek.
— Co by pan powiedział na łyk Kentucky-Windage, poruczniku?
Wolfe z przyjemnością przyjął od niego butelkę i wypił mały łyk. Czuł na
swojej twarzy wzrok Barnesa. Odwrócił się, by nań spojrzeć i przekonał się, że
szyderczy grymas nie zmienił się w miły uśmiech.
—- Chciałby pan zagrać parę partyjek, poruczniku?
Wolfe pomyślał, że w obecnej chwili nie było niczego, co mogłoby bardziej
popsuć mu humor: — Nie. Nie chcę, żebyście mnie tu opierdolili, chłopcy.
O'Neill położył dolarowy banknot na zielony polowy koc, na którym grali, aby
rozpocząć kolejne rozdanie.
— Co jest, poruczniku, czyżby był pan Żydem?
Śmiech wokół stołu stworzył najlepszą okazję do opuszczenia baraku. Wolfe
zdecydował się należycie ją wykorzystać:
— Mam dla was trochę roboty wokół punktu dowodzenia. Wytyczne otrzymacie
później. Nie przemęczajcie się zbytnio.
99
Mimo iż nie tknął kart, porucznik Wołfe miał wrażenie, że i tak został
opierdolony.
Wkrótce po wyjściu porucznika Wolfe'a z baraku O'-Neill zgarnął niemałą sumkę.
Dostał wyśmienitą kartę. Było to wyjątkowo szybkie rozdanie. Wolną ręką
nacisnął przycisk swojego zippa pod nie zapalonym papierosem Ba-rnesa.
— Biedny kutas, co nie, Bob? Myślałeś, że on to zrobi?
Barnes zaciągnął się dymem, czknął i przechylił się w stronę radia
nastawionego na American Forces Yietnam Network w Sajgonie, z którego
dochodziły dźwięki country. Jęknął i zrobił mały, niemal niedostrzegalny ruch
głową, a potem pochylił się, by wziąć do ręki swoje karty.
O'Neill powiódł wzrokiem wokół stołu. — Widzisz? Tak jak przypuszczałem. Są
tacy faceci, którym wystarczy tylko spojrzeć w twarz, by wiedzieć wszystko,
chłopie. Wiedzieć, że oni tego nie zrobią.
Barnes położył pogniecione dwa dolary na środku stołu i utkwił wzrok w twarzy
O'Neilla. Wypuszczając kłąb dymu i obserwując rozbiegane oczy Reda, sierżant
sztabowy Barnes zastanawiał się, czy ten facet zdaje sobie sprawę z tego, że
ma rację. W oczach niektórych ludzi naprawdę można dostrzec śmierć. „Gdyby to
ode mnie zależało — pomyślał — żaden z tych skurwieli nie opuściłby Wietnamu.
Bo oni wszyscy pragną tylko jednego, wyrwać się stąd tak szybko, jak to tylko
możliwe, ale nie zdołali, jak dotąd, zgłębić tajemnicy przetrwania.
I to ich zabija. Nie rozumieją, że nie uda im się przeżyć tylko dlatego, że
będą się ukrywać i uciekać. Przeżyjecie, jeżeli będziecie postępować tak jak
ja. Jeżeli będziecie szu-
100
kac tych żółtych drani i wykańczać ich, jednego po drugim. Musicie zabić ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Dane, Cameron A Fostered Love
- Alan Dean Foster Interlopers
- 02. Lisa Jackson Dzieci szczćÂśÂcia Milioner i prowincjuszka
- Awakening Pr
- Pić tek Tomasz Bagno
- Austen Jane Perswazje
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 02 Schwytana gwiazda(1)
- Lauren Dane Giving Chase (Samhain) (pdf)
- DeNosky Kathie Ranczo marześÂ
- Fiedler Arkady DzićÂkujć Ci, Kapitanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.