Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczciwie bez żadnego przymusu. Dlatego cała ta skomplikowana i represyjna machina praw i kar,
która istnieje tutaj, u nas jest ledwo widoczna. Lecz wy, ludzkie istoty, jeśli tylko uwolnić was od
zakazów, zamieniacie się w dzikie bestie, znieważając się i polując na siebie wzajemnie, jak... jak...
- Jak kraby w koszyku - poddał mi Rhuys.
- Dziękuję panu; nie mogłem sobie przypomnieć nazwy tych tchórzliwych istot wodnych.
- Nie jesteśmy jednak wyłącznie złodziejami i mordercami - powiedział. - W rzeczywistości
większość z nas jest nastawiona pokojowo i lubi porządek, chcąc spokoju, by móc zarabiać na
życie.
- Lecz dostatecznie wielu z was należy do innego rodzaju, jeśli wolno mi to zauważyć -
stwierdziłem.
Rhuys westchnął.
- Obawiam się, że masz rację. Czy demonom nie zdarza się nigdy zle zachować?
- Oczywiście. Lecz jest to tak rzadkie, że łatwo je przywołać do porządku. Poza tym nasi
czarownicy znają potężne zaklęcia, które zmuszają podejrzanego o popełnienie jakiegoś
przestępstwa do mówienia prawdy. To bardzo upraszcza procedurę ustalenia winy oskarżonego.
Rhuys spojrzał na mnie przenikliwie.
- Czy Dwunasty Plan zezwala na imigrację?
- Wątpię, by problem ten kiedykolwiek zaistniał. Lecz gdy tam wrócę, spróbuję się
dowiedzieć i dam ci znać, panie.
***
Kiedy w końcu zostałem wprowadzony do pałacu, stwierdziłem, że Gavindos z Odrum jest
niskim mężczyzną o bardzo długich, silnie umięśnionych rękach i ciele w kształcie beczułki.
Przypominał mi mego przyjaciela Ungaha, człowieka-małpę.
- Siądnij se - powiedział. - To jak mówiłeś, że się nazywasz?
- Zdim, Wasza Ekscelencjo.
- Stim, Za-dim, o do diabła z tym. Będę do ciebie mówił:  Hej ty . Czego chcesz?
- Jestem posłańcem z Ir... - I wyjaśniłem okoliczności mej wizyty.
- Ir. Zastanówmy się. To jakiś pieprzony zagraniczny kraj, nieprawdaż? - Gdy mężczyzna
mówił, moje witki łapały poczucie zakłopotania, jakie odczuwa dziecko, gdy tłumaczy mu się zbyt
skomplikowane sprawy.
- Jest to republika sąsiadująca z wami od południa, panie.
- Zawsze mi się plączą te wszystkie pieprzone zagraniczne miejsca. No, to co cię tu
przygnało?
- Syndykowie miasta Ir usilnie proszą cię, panie byś wysłał zbrojne siły i przełamał
oblężenie naszego miasta.
- Czego? Chcesz, żeby moja pieprzona armia wyruszyła i pobiła tych tam pajaców z... jak
powiedziałeś, że się ci pieprzeni najezdzcy nazywają?
- Paaluańczycy, panie. Przywędrowali przez Ocean Zachodni...
- Dobrze już, dobrze. Słyszałem cię już raz. Napij się jeszcze piwa. To po co mam wysyłać
pieprzoną armię do tego miejsca... Ir, czy jak mu tam?
- Tak jest, panie.
- I wysłać pieprzoną armię przez ocean, by walczyła z jakimiś pajacami w miejscu, o
którym nigdy nie słyszałem... o czym to mówiłem?
Wytłumaczyłem ponownie. Gavindos zmarszczył brwi. Wreszcie się odezwał:
- Zastanówmy się. Jeśli ludzie w Ir mają ogony i pazury, tak jak ty, to nie chcę znać nawet
ich pieprzonego kawałka. Jeśli te inne pajace zabiją ich i zjedzą, to powiem baba z wozu.
- Ależ panie, jak usiłowałem ci wyjaśnić, Iriańczycy są takimi samymi ludzmi jak wy tutaj.
Jestem jedynie zwykłym demonem zobowiązanym do służenia im.
- Jeśli są ludzmi, to dlaczego nie przysłali do mnie jakiegoś pieprzonego człowieka?
- Gdyż tylko ja byłem w stanie przedostać się przez linie Paaluańczyków.
Archont wypił potężny łyk piwa.
- No więc tak. Czy te pajace zza morza atakują Ir, czy Ir ich atakuje?
Raz jeszcze wytłumaczyłem wszystko.
- Dobra - powiedział Gavindos - nie widzę żadnego zysku, jeśli się w to wmieszam. Nie
sądzę, byśmy mieli pieprzone pieniądze, by opłacić naszą pieprzoną armię, gdziekolwiek ona jest.
Tym bardziej, żeby ją posyłać do zagranicznego kraju, o którym nigdy nie słyszałem.
- Wasza Ekscelencjo! Gdy Paaluańczycy pokonają Ir, wkroczą do Solymbrii.
- Czego? Myślisz, że mogą?
- Z pewnością!
- Którzy na nas mogą napaść? Ir czy... zapomniałem pieprzoną nazwę tych drugich?
Powtórzyłem całą historię. Archont zamyślił się głęboko, by w końcu zdecydować:
- Dobra, mogą sobie przychodzić. Wyzwę ich przywódcę do walki! Złamię mu pieprzony
kark i będą musieli wrócić do domu, bo nie będą mieli generała, który nimi dowodzi. Napij się
jeszcze piwa, zanim odejdziesz.
VIII - Szaman Yurog
Północna część Solymbrii, tak jak południowa, też roiła się od rabusiów. Podejrzewam, że
byli nimi niektórzy z groznie wyglądających mężczyzn, których spotkałem na drodze bądz
widziałem w gospodach. Przyglądali mi się twardym wzrokiem, lecz nikt mnie nie zaczepił. Sądzę,
że to mój wygląd odwodził ich od wszelkich niegodziwych planów, które mogły im przyjść do
głowy.
Drugiego dnia po opuszczeniu miasta Solymbrii dotarłem do podnóża gór Ellorny. Jedząc
zupę pokazałem karczmarzowi Hadrubarowi mapę i zapytałem o drogę przez góry.
- To nie takie proste - odpowiedział. - Ucho Igielne - tu wskazał na mapie miejsce, w
którym było przejście przez łańcuch górski - w zimie jest zamykane ze względu na śnieg. Teraz
mamy środek lata, więc powinno być otwarte już od dwóch miesięcy, a może nawet i dłużej.
Jednak nie dotarł do nas żaden podróżnik z krainy Hruntingów.
- A co z ludzmi, którzy wędrowali w drugą stronę?
- Byli tacy, lecz nikt jeszcze nie wrócił. Niektórzy twierdzą, że Zaperazi zamknęli przejście.
- Kto zamknął przejście?
- Zaperazi, no wiesz, plemię jaskiniowców, które zamieszkuje w pobliżu przejścia. Kiedyś
przeprowadzano przeciwko nim co roku regularne kampanie wojenne, by otworzyć przejście siłą.
Wreszcie rząd podpisał z nimi umowę, lecz z takimi jak oni nie można być pewnym niczego.
- Jak wyglądają?
- Chcesz zobaczyć? Chodz ze mną.
Zaprowadził mnie do kuchni. Tam gburowato wyglądający młodzik o brązowych włosach z
wąską, żelazną obrożą niewolnika na szyi zmywał naczynia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.