[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmięte opakowanie po batonie, patrząc na nią z politowaniem. - Gdy
tylko człowiek próbuje się do ciebie zbliżyć, ty się wymykasz.
Zupełnie jak stary Ned. Erin skrzyżowała obie ręce na piersi, jakby
chcąc się w ten sposób osłonić przed jego słowami, ale to, co
powiedział, dopiekło jej do żywego.
- Do diabła z tobą, Will! - wybuchnęła. - Nie jestem tchórzem. To
ty na samą wzmiankę o małżeństwie zachowujesz się tak, jakby
zaatakował cię rój pszczół!
Patrzyli na siebie świadomi impasu, w jakim się znalezli. Nie
padło ani jedno słowo. Wreszcie Erin wsiadła na rower, żeby jak
72
RS
najszybciej oddalić się od Willa. Kręciła wściekle pedałami, ale był to
tak sfatygowany, zardzewiały grat, że ledwie się posuwała. Will i
Duffy cały czas dotrzymywali jej kroku. Duffy, mimo krótkich,
grubych łap, nie miał większych trudności z nadążaniem za
rowerem.
- Wydaje mi się, że jest tylko jedno logiczne wyjście: ja
zostawiam ciebie w spokoju i ty trzymaj się ode mnie z daleka. Do
widzenia, Will. - Erin nacisnęła mocniej pedały. Rower przyspieszył
poskrzypując.
A tymczasem Will zwolnił nawet trochę kroku, żeby jej nie
wyprzedzić.
- Czy nie zamierzasz wystartować w jakimś wyścigu? - zapytał
tonem towarzyskiej rozmowy. - Miałabyś duże szanse w Tour de
France.
Krople potu zaczęły spływać na czoło Erin. Will wyglądał na
świeżego i wypoczętego.
- Zapomniałaś, że mamy wspólne interesy. Uprzedzałem cię, że
będę bronił spraw Maggie, nie zważając na koszty. A to znaczy, że
będę kontrolował wszystko, co robisz. Nie ufam ci. Chcę wiedzieć, co
zamierzasz.
Erin zsunęła się z siodełka i zaczęła prowadzić rower tak, jak to
robiła całe popołudnie. Teraz wreszcie Will musiał wydłużyć krok,
aby za nią nadążyć.
- To idiotyczne, żebyś łaził za mną przez całe miasto -
powiedziała odzyskawszy energię. - Mam zamiar rozejrzeć się za
tematem do felietonu.
- A dokładniej? Czego konkretnie szukasz? O czym chcesz pisać?
- Gdybym to wiedziała teraz, nie byłoby problemu.
Erin zatrzymała się i kopnięciem ustawiła rower na podpórce.
Wyjęła jedną z ulotek i zatknęła ją za wycieraczkę zaparkowanego
obok samochodu.
- Potrzebuję tematu, który zwróciłby uwagę wszystkich
czytelników. Musi to być coś bardzo aktualnego. I oczywiście
sensacyjnego - korupcja, wielkie oszustwo... Coś, co zmusi
73
RS
wszystkich w mieście do przeczytania pierwszego numeru Gazette"
i do czekania na drugi. A wtedy właściciele różnych przedsiębiorstw
ustawią się w kolejce; żeby zamówić u mnie ogłoszenie.
Will zaśmiał się.
- Znowu bujasz w obłokach, Lewis. To nie jest duże miasto i nie
ma u nas tego typu afer. Ludzie osiedlają się tu szukając wytchnienia
od dużych metropolii.
- No tak, ale to dzięki korupcji i zbrodni sprzedaje się gazety. I
dlatego szukam czegoś takiego jak szantaż, łapówka, defraudacja!
Rozkoszowała się myślą o wielkim skandalu, który mogłaby
wywołać. Will pokręcił głową w osłupieniu.
- Wariatka z ciebie, Erin, prawdziwa wariatka. Najpierw
opowiadasz o wzniosłych ideałach, a potem robisz zwrot o sto
osiemdziesiąt stopni i okazuje się, że marzysz, żeby nasze miasto
zostało opanowane przez morderców.
- Wszystko przekręcasz. Dziennikarz powinien ujawniać
nieprawidłowości. W ten sposób służy społeczeństwu. To
obowiązek, który na nim ciąży.
- Znowu zaczynasz? Czy już nigdy nie zmądrzejesz? - Will oparł
się łokciem o pomalowany na biało parkan.
- No dobrze, niech ci będzie. To naprawdę podniecające, gdy się
odkryje jakąś sprawę wartą reportażu. Czy to takie godne
potępienia? Tak zarabiam na życie. A ściślej biorąc, mogłabym
zarabiać, gdybyś wreszcie przestał mi przeszkadzać.
Will potarł z namysłem podbródek.
- Pozwól, że przedstawię ci mój punkt widzenia. Pamiętasz,
mówiliśmy o tym, że okropnie mnie irytujesz, a ja mimo to chcę być z
tobą. Wszystko, co teraz mówisz, diabelnie mnie złości.
Erin ujęła kierownicę roweru, zastanawiając się w duchu, jak
wyglądałby tytuł nowego reportażu umieszczonego na pierwszej
stronie Gazette": Rozwścieczona kobieta na rowerze atakuje
naprzykrzającego się jej mężczyznę". Oczywiście, musiałaby
posłużyć się do tego rowerem. Wyczyn sam w sobie niezwykły.
- Hej, chyba nie masz zamiaru dalej się kręcić po mieście? -
74
RS
zapytał Will. Stanął w rozkroku przed rowerem i położył ręce na jej
dłoniach. - Właśnie chciałem opowiedzieć ci o czymś sensacyjnym, o
czymś, czego szukasz. Nie wiesz, gdzie szukać właściwych zródeł
informacji, Lewis. Od policji wiele się nie dowiesz. W Gospodzie
kapitana Sida" na Seabell Lane usłyszysz wszystkie plotki. Pół miasta
wpada tam na kufel piwa i kraby.
- Gospoda kapitana Sida"? - upewniła się Erin. - Co za
niedorzeczna nazwa!
- Sid nie byłby zachwycony twoją opinią. Nie jest kapitanem
statku, ale co to komu szkodzi? Biedny chłop boi się nawet podejść
do wody. Gdzieś ty wynalazła ten rower, ukradłaś go z jakiegoś
muzeum?
- Jest jeszcze w bardzo dobrym stanie. Wymaga tylko
naoliwienia. Wuj Ned pożyczał mi ten rower, kiedy przyjeżdżałam
latem, i dlatego jestem do niego bardzo przywiązana.
Erin nacisnęła trąbkę. Rozległ się dzwięk podobny do
przeciwmgłowego sygnału alarmowego lub skrzeku mewy
wypatrującej w morzu ryby. Will aż podskoczył. Erin nacisnęła
trąbkę jeszcze raz, dla większego efektu.
- No, opowiedz mi tę swoją historyjkę. Nie mogę się doczekać.
- Posłuchaj, tak niezwykła historia nie miała tu miejsca od
dawna. Potraktuj ją poważnie. Gzy jesteś gotowa?
- Opowiadaj!
- No dobra. Przez wiele lat nad drzwiami knajpy Sida wisiała
rzezba zdjęta z dziobu jakiegoś statku. Był to wizerunek młodej
dziewczyny. Całe miasto traktowało ją jak maskotkę przynoszącą
szczęście. Ale w zeszłym tygodniu, pewnej nocy, ukradziono ją. Po
prostu ktoś zwędził Addie Adair. Tak ją nazywano - stara poczciwa
Addie Adair.
Erin tupnęła niecierpliwie nogą.
- A cóż to za rewelacja? Wygląda to na żart. Will, moje pismo
potrzebuje prawdziwej, ciekawej historii. Czegoś, o czym ludzie
rzeczywiście będą chcieli czytać.
Popatrzył na nią drwiąco.
75
RS
- I ty chcesz uchodzić za reporterkę! Mówię ci, że porwanie
Addie Adair jest niezwykłym wydarzeniem. Ludzie poczuli się tak,
jakby pozbawiono ich talizmanu. Dla nich to poważna sprawa. Chcą,
żeby Addie Adair wróciła na swoje miejsce.
Na litość boską, on to nazywa niezwykłym wydarzeniem!
Wolałaby jakiś skandal polityczny. Will wspominał, że Gospoda
kapitana Sida" jest miejscem, gdzie spotykają się niemal wszyscy
mieszkiańcy. Może tam natrafi na ślad czegoś, co będzie warte
opisania w gazecie. W każdym razie, nie zaszkodzi tam pójść.
- W porządku - powiedziała chcąc pozbyć się Willa. - Bardzo mi
pomogłeś. A teraz zejdz mi z drogi.
Will w dalszym ciągu stał obok roweru, jakby to była jego
własność.
- Dlaczego nie wyrzucisz tego grata? Nawet w jego najlepszym
okresie żaden kundel nie obejrzałby się za nim. - Spojrzał na swojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Graham Heather Tajemnice Nowego Orleanu (MiĹoĹÄ i zbrodnia w Nowym Orleanie)
- I Ching The Book of chance Translation by James Legge 1882
- James Axler Deathlands 051 Rat King
- James Fenimore Cooper The Red Rover [txt]
- James Axler Deathlands 035 Bitter Fruit
- Howell Hannah WzgĂłrza Szkocji 08 Zapomniana miĹoĹÄ
- Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 85 Tajemniczy markiz
- James Axler Deathlands 026 Shadowfall
- pp transkrypcja
- Marshall_Paula_ _Cykl_Rodzina_Schuylerow_01_ _Utrzymanka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bhp-bytom.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.