Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potem Susan zamieniła się w mojego kierowcę. Pojechaliśmy do biura, a ja nie
mogłem przestać myśleć o pustym domu w Wawrze. Zdecydowałem się zadzwonić do
właściciela tajemniczej posesji i sprawdzić, o co w tym wszystkim chodziło. Susan bez trudu
zdobyła numer i mogłem dowalić do pieca. Ostre zimowe słońce za oknem nastrajało mnie
wyjątkowo optymistycznie. Nie zamartwiałem się nawet o mój oddalający się milion euro.
Popijałem zieloną herbatę i spokojnie wykręcałem numer do Pruszkowa. Po chwili
usłyszałem cienki głosik  ani męski, ani żeński.
 Czy mogę rozmawiać z panem Czesławem Figlem?  Na wszelki wypadek zacząłem
bardzo ostrożnie.
 Przy telefonie...  Trafiłem, choć byłem bliski parsknięcia śmiechem. Dla
równowagi wziąłem łyk herbaty, przedstawiłem się i przeszedłem do rzeczy.
 Zna pan człowieka, któremu wynajął pan dom?
 Już mówiłem policji, że go nie znam  wyjaśnił z wyraznym niezadowoleniem pan
Figiel.  Dom wynajął starszy człowiek o nazwisku Czochraj. Ja, proszę pana, mam dobrą
pamięć do nazwisk...
 Powiedział pan, że był stary...
 Tak, i zaniedbany  potwierdził mój rozmówca.  No i trochę śmierdział. Wie pan...
Tak, jakby się nie mył. Przypominał tych bezdomnych z Dworca Centralnego.
 Zapłacił?
 Za trzy lata z góry.  Cienki głosik stał się jeszcze cieńszy. Jego właściciel musiał
być delikatny jak ołówek.
 I nigdy pan tam nie był?  spróbowałem z innej strony.
 A po co? Facet zapłacił i nic mi do niego  obruszył się pan Figiel.
 A gdyby coś zniszczył, nielegalnie przebudował lub ukradł?  podsunąłem mu
scenariusz. Nawet nie westchnął.
 Nie ma co gdybać  uciął.  Czy to wszystko? Jeśli tak, to do widzenia. Mam
robotę...
Kilka minut pózniej zasnąłem w fotelu przy biurku. Osłabiony organizm najwyrazniej
buntował się przeciwko mojej nadmiernej aktywności. Ramię nadal bolało, ale udawałem
twardziela. Obudził mnie telefon od Walewskiego. Za oknami było szaro, co oznaczało, że
przespałem środek dnia i jeszcze trochę.
 Coś się dzieje  zawołał do słuchawki były policjant.  Porywacz wyjechał z
Warszawy i kieruje się na zachód...
 Nie rozumiem. Goni kogoś, ucieka z kraju, chce odwiedzić kuzyna?  zapytałem,
oszołomiony inicjatywą Walewskiego. Miałem nadzieję, że nie zwariował.
 Jesteśmy kilka kilometrów za Poznaniem  wysapał.  Chyba kogoś goni...
 Kogo?
 Nie wiem. Może faceta w czarnym volvo, może w niebieskim jaguarze, a może...
 Panie Walewski, co się z panem dzieje?  zapytałem po ojcowsku.
 A dzieje się, dzieje, szefie  Walewski w ogóle nie przejął się moim
zdenerwowaniem. Gdybym stał obok niego, pewnie położyłby mi na ramieniu rękę i zapytał,
czego się napiję.  On gdzieś jedzie i czuję, że coś się szykuje...
Rozłączyłem się, bo zanosiło się na roraty. Po czymś takim człowiek do własnego ojca
mówił szeptem. Nie zdążyłem pomyśleć, gdy Walewski zadzwonił po raz drugi.
 Szefie, jest jeszcze jedna sprawa  kontynuował jakby nigdy nic.  Policja znalazła
twardy dysk Radwana. Ten ze zdjęciami dzieci... To czysta pornografia. Już po niego jadą...
 Gdzie znalazła dysk?  przerwałem, bo nie wierzyłem w cuda.
 W oponie w garażu  wyjaśnił Walewski.  Takiej na feldze, żeby wyglądała na
używaną. Sprytny numer... Była tylko trochę nacięta. Tak, żeby wepchnąć dysk do środka. Za
godzinę powinni gościa złapać.
 W porządku, panie Walewski  pochwaliłem go za kawał dobrej roboty.  Proszę
dzwonić i informować mnie na bieżąco co z Tankiem.
Wyłączyłem telefon i kątem oka zobaczyłem Susan. Poprawiała rajstopy, co samo w
sobie nie było dziwne, ale w jej wykonaniu przypominało taniec łabędzia. Już miałem zamiar
namiętnie gęgnąć, ale ból w ramieniu ostudził moje zapały. Wstałem i ruszyłem w stronę
drzwi. Martwiła mnie sytuacja Radwana. Zanosiło się na długi areszt i jeszcze dłuższy proces.
Oto milioner-pedofil skrzywdził własne dziecko i upozorował jego porwanie. Zapłacił nawet
okrągły milion, który i tak do niego wrócił. Misterna robótka, powiedziałby jakiś filmowy
bohater. Wyglądało na to, że mój instynkt dziennikarski tym razem zawiódł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.