Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bywaÅ‚a w myÅ›lach dalekie podróże, stwarzajÄ…c Å›wiat wedle swo­
ich o nim wyobrażeń.
- Są bardzo piękne - powiedziała Maggie.
Wszystkie te sercem malowane obrazy doskonale wkom­
ponowywaÅ‚y siÄ™ w to niezwykÅ‚e, peÅ‚ne wiejskiego uroku wnÄ™­
trze. Proste drewniane meble użytkowe staÅ‚y obok autentycz­
nych antyków. Sofę, która pamiętała jeszcze czasy sprzed wojny
secesyjnej, zdobiÅ‚y patchworkowe poduszki. Stara maÅ›lnica roz­
siadÅ‚a siÄ™ pomiÄ™dzy dwoma wysokimi krzesÅ‚ami. CiepÅ‚o i ma­
gia, pomyślała Maggie, emanowały z całego pomieszczenia.
Niemniej zauważyła brak rodzinnych fotografii. Zdjęcia Gwen
wywoływałyby zbyt wiele bolesnych wspomnień. Popatrzyła na
Luke'a. Siedział obok matki i na pierwszy rzut oka było widać,
że łączyła ich silna więz.
Podczas gdy Maggie, Dana i Luke zajmowali siÄ™ rozmowÄ…,
Neli wymknęła siÄ™ do przylegÅ‚ej jadalni i zastawiÅ‚a stół domo­
wymi przysmakami. Odpowiadała jej rola gospodyni. Dumna
jak paw zachęcała do jedzenia. Maggie skosztowała wszystkich
potraw, mając świadomość, że to na jej cześć przygotowano tę
ucztÄ™.
- Neli uwielbia gotować - rzekÅ‚ Luke, nakÅ‚adajÄ…c sobie peÅ‚­
ny talerz. - Ona i moja mama pracowały kiedyś w tym samym
barze.
- Naprawdę? - Maggie uśmiechnęła się z zainteresowaniem
i zwracając się do Dany, zapytała: - Pani też była kelnerką?
Dana skinęła głową.
- Tak, ale to było czterdzieści pięć lat temu.
- Właśnie tam poznała ojca Luke'a. - Neli wachlowała się
serwetką. - Boże drogi, aż miło było na niego popatrzeć.
72 SHERIWHITEFEATHER
Dana uśmiechnęła się, a jej brązowe oczy nabrały ciepłego
blasku.
- Od razu siÄ™ w nim zakochaÅ‚am. Jacob Starwind byÅ‚ kie­
rowcą ciężarówki z Karoliny Północnej. Pochodził z Qualla
Boundary, rezerwatu Czirokezów, ale firma, dla której pracował,
miała siedziby w Winston-Salem, Pittsburghu i Chicago. Był
zadowolony z pracy, bo dobrze płacili. - Sięgnęła po szklankę
z wodą i upiła mały łyk. - Jezdził po całych Stanach i zawsze,
ilekroć zjawiał się w tej okolicy z nową dostawą, wstępował do
naszego baru.
- Wywołali niezły skandal - wtrąciła Neli. - Indianin i biała
kobieta! Trzeba pamiętać, że było to w latach pięćdziesiątych
i związki ludzi o innym kolorze skóry były zle widziane.
- To fakt. - Dana spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Ludzie
gadali, ale nie przejmowałam się tym. Niczego tak bardzo nie
pragnęłam, jak z nim być. Neli była jedyną osobą, która mnie
wtedy nie osądzała.
Neli machnęła ręką.
- Dlatego, że i ty mnie nie osÄ…dzaÅ‚aÅ› - odezwaÅ‚a siÄ™, pusz­
czając do Maggie oczko. - O mnie też wygadywali różne rzeczy.
- Pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem, Neli była zawsze
w pobliżu - zauważył Luke.
- W końcu przestali się nami zajmować - ciągnęła Dana,
bawiąc się fasolową sałatką na talerzu. - Jacob oświadczył mi
się i zmienił trasę tak, aby móc mieszkać tutaj. Niełatwo było
wtedy wyjechać z rezerwatu, ale stara tradycja Czirokezów mó­
wi, że mąż powinien mieszkać z rodziną żony, a ponieważ moja
rodzina mieszkała w Illinois, jakoś dało się to załatwić.
- Musiał być bardzo dumnym człowiekiem. Jak jego syn
- wtrąciła Maggie, spoglądając na Luke'a.
NA PEWNO MNIE POKOCHASZ 73
Luke nie podniósÅ‚ wzroku znad talerza, ale Neli i Dana wy­
mieniły porozumiewawcze spojrzenia.
Parę godzin pózniej uściskały ją obie na pożegnanie, co
Maggie przyjęła z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ…. Ich akceptacja byÅ‚a jej po­
trzebna.
- PrzyjadÄ™ tu jeszcze - obiecaÅ‚a matce Luke'a. Porozmawia­
jÄ… o sztuce i literaturze, o piÄ™knych zakÄ…tkach na ziemi - euro­
pejskich pejzażach, które Dana znała tylko z wyobrazni.
Następnego popołudnia Luke odwiedził Maggie w biurze.
Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, widząc ją przy biurku Toma
Reynoldsa. Kiedyś już przy wejściu uderzyłby go zapach dymu
z papierosów. Teraz pachniało tu jak w kwiaciarni.
Maggie uśmiechnęła się na powitanie.
- Mam dla ciebie zadanie - oznajmiÅ‚ Luke. - Wypytaj w ro­
dzinie o Gregora Paulusa. Interesuje mnie wszystko, nawet naj­
drobniejszy szczegół dotyczący jego relacji z księciem Markiem.
- Był osobistym sekretarzem mojego wuja.
- Zgadza siÄ™, ale nic nie wiem o ich faktycznych relacjach.
Czy Paulus był jego powiernikiem, czy łączyły ich tylko sprawy
służbowe?
- Myślisz, że Paulus jest w to wmieszany?
- Jest na liście podejrzanych. - Luke usiadł na jednym ze
skórzanych foteli niedaleko biurka. - Nie znalazÅ‚em jednak je­
szcze niczego, co wskazywaÅ‚oby niezbicie na powiÄ…zanie z ma­
fią Kellych. Jeśli miał coś wspólnego z przemytem plików, to
znaczyłoby, że wciągnął go do tego książę Mark.
- Po co miałby to robić?
- Nie wiem. Dlatego musisz porozmawiać o Paulusie, z kim
się da. Ja sam nie mogę nic na niego znalezć.
74 SHERIWHITEFEATHER
- Nie ma problemu.
Maggie wstała i podeszła do barku, gdzie stał ekspres do
kawy. NapeÅ‚niÅ‚a filiżankÄ™ cappuccino, po czym siÄ™gnęła do lo­
dówki po bitą śmietanę i wycisnęła białą chmurkę na gorący
napar. Podchodząc z powrotem do biurka, usiadła na brzegu
i skrzyżowała długie, zgrabne nogi w eleganckich pantofelkach.
Nagle zabrzÄ™czaÅ‚ intercom. Maggie pochyliÅ‚a siÄ™ nad biur­
kiem, żeby dosięgnąć przycisku. Luke mimo woli zauważył, jak
jej spódnica powędrowała jeszcze wyżej, odsłaniając uda.
- Tak, Carol?
- Czy Luke jest u ciebie?
- Tak, jest tutaj.
- To dobrze. TrafiÅ‚am na coÅ›, co może was oboje zaintere­
sować.
Po chwili pojawiÅ‚a siÄ™ Carol z aktualnym wydaniem koloro­
wego pisma z supermarketu. Na pierwszy rzut oka nie było tam
nic ciekawego. Typowe pismo ilustrowane z gwiazdkÄ… filmowÄ…
na okÅ‚adce. Dopiero gdy Luke wziÄ…Å‚ je do rÄ™ki i zaczÄ…Å‚ przeglÄ…­
dać, wyrwało mu się z ust brzydkie przekleństwo.  Dziedziczka
Connellych znowu zakochana!" - głosił nagłówek obszernego
artykułu. Dalej następowała historia romansu wraz z kilkoma
zdjęciami, na których Maggie i on całują się na śniegu. Zdjęcia
byÅ‚y nie najlepszej jakoÅ›ci i na pewno nie zrobiÅ‚ ich profesjo­
nalista. Pewnie jakiÅ› przypadkowy fotograf, który dopiero po­
tem odkrył, kim jest partnerka Luke'a. Musiał na nich niezle
zarobić.
- Przykro mi - odezwała się Maggie.
- To nie twoja wina.
- Wystąpimy o odszkodowanie? - zapytała rzeczowo Carol. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.