Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam - powiedział, wstając. - Muszę iść.
Marion rozplotła nogi.
- Dobrze się czujesz? - zapytała z niepokojem.
Dan potarł oczy i ruszył do drzwi.
- Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. - Otwierając drzwi, uniósł rękę. - Dziękuję.
Na zewnątrz zapalił papierosa i spojrzał na Van Wickle Gates, oficjalne wejście na te-
ren Uniwersytetu Browna. Czytał w katalogu, że brama ta jest używana dwa razy do roku. Jej
skrzydła otwierają się do środka, kiedy nowi studenci zaczynają uroczyście pierwszy rok, i na
zewnątrz, by wypuścić absolwentów po ceremonii zakończenia.
Wyobraził sobie siebie i Serenę, jak maszerują przez bramę w odświętnych togach.
Wyobrażał już sobie tyle różnych rzeczy, że nie byłby zdziwiony, gdyby sama Serena
okazała się wytworem jego wyobrazni.
Ale nie.
- Hej, Dan, wynosimy się stąd! - zawołała Serena z samochodu. - Mój brat szykuje
beczkę piwa.
Dan zgasił papierosa. Cudownie, stary - pomyślał z sarkazmem. Doprawdy, nie mógł
się doczekać, żeby napić się piwa i pozbijać bąki z ledwo znanymi kolesiami w college'u, do
którego się nie dostanie, bo właśnie przeszedł załamanie nerwowe na rozmowie kwalifikacyj-
nej. Miał wielką ochotę powiedzieć Serenie i całemu towarzystwu, że pójdzie złapać autobus
do domu.
Ale kiedy się odwrócił, zobaczył złote włosy Sereny rozświetlone słońcem, jej blade
palce połyskujące na kierownicy, jej uśmiech. Nie zapomniał dzięki temu o swoich proble-
mach, ale wystarczyło, by podszedł i wsiadł do samochodu.
Przynajmniej miał nowy materiał do swojej przygnębiającej poezji.
wojna i pokój
Jenny była zadowolona, że przyszła na pokaz filmu Vanessy w Five and Dime, bo na
widowni oprócz Clarka znajdowała się jeszcze tylko jedna osoba. Ale Vanessie chyba to nie
przeszkadzało.
- Siadaj - powiedziała, kiedy Jenny weszła. - Właśnie zaczynamy. - Przeszła na tyły
sali i przyciemniła światło. Telewizor nad barem migotał na niebiesko.
- Zaczekaj - rzucił Clark zza kontuaru. - Muszę się odlać.
W barze unosił się stęchły zapach papierosów i rozlanego piwa. Przy kontuarze sie-
działa samotnie dziewczyna w niebieskich skórzanych spodniach i odważnej czarnej koszul-
ce. Na bicepsie miała wytatuowaną małpę. Jenny usiadła obok niej.
- Cześć. - Dziewczyna wyciągnęła do niej dłoń całą w srebrnej biżuterii. - Jestem
Ruby, starsza siostra Vanessy.
- Jennifer - powiedziała Jenny. - Aadny masz tatuaż, Ruby.
- Dzięki. Będę piła colę. Też chcesz?
Jenny kiwnęła głową i Ruby machnęła swoim świetnym czarnym kokiem, odwracając
się do drzwi łazienki.
- Hej, facet, przynieś nam colę! - krzyknęła.
Z łazienki wyłonił się Clark.
- Do usług! - odkrzyknął.
- Lubię, kiedy zarabia na swoje pieniądze - zażartowała Ruby.
Vanessa klapnęła obok Jenny i kopnęła zniecierpliwiona nogi swojego stołka.
- Będziemy w końcu oglądać czy nie?
Ostatnio znowu ogoliła głowę. Wyglądało to jajowato i bardzo dziwnie. Jenny zasta-
nawiała się, czy powinna powiedzieć coś w stylu  Fajna fryzura , ale stwierdziła, że za-
brzmiałoby to nieszczerze.
Clark napełnił colą dwie szklanki i przesunął je po barze. Wcisnął PLAY W odtwarza-
czu, wyszedł zza kontuaru i objął Vanessę w pasie.
- A teraz nasza cudowna prezentacja - zapowiedział jak konferansjer.
Vanessa skrzywiła się.
- Po prostu oglądaj - burknęła.
Jenny nie odrywała wzroku od telewizora. Kamera tańczyła Dwudziestą Trzecią, po-
dążając za Marjorie Jaffe, uczennicą dziesiątej klasy z Constance, która kierowała się do Ma-
dison Square Parku. Miała kręcone rude włosy i zielony szal z metką Kelly.
Kelly w kolorze zieleni - coś znakomitego, jeśli ma się to na sobie dla jaj. Ale wyglą-
dało na to, że Marjorie traktuje to bardzo poważnie.
Przeszła przez ulicę do parku. Przystanęła, a kamera skoncentrowała się na jej twarzy.
Marjorie leniwie żuła gumę, wypatrując kogoś. W kąciku ust wyskoczył jej pryszczyk, który
zapomniała zamaskować korektorem. Wyglądało to dość obrzydliwie.
W końcu chyba znalazła obiekt swoich poszukiwań. Kamera podążała cały czas za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.