Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Najmniejszym gestem nie okazał, że widzi w niej kobietę. Teraz, rzecz jasna,
sytuacja się zmieniła, ale wyłącznie z powodu dziecka. Kane owi zależało na po-
tomku. Nie mogła mieć o to żalu. Jej przecież zależało na tym samym.
Kane aprobująco skinął głową kelnerowi i przeniósł błyszczący wzrok na
Maggie.
- Masz ochotę zatańczyć? - zapytał miękko, pochylając się w jej stronę.
- Zatańczyć? - powtórzyła ze szczerym zdumieniem, zupełnie jakby zapro-
ponował jej taniec na stole. Zatańczyć z Kane em? Taki pomysł wprost nie mie-
ścił się jej w głowie. Kane roześmiał się.
Poczuła, że pieką ją policzki. Nie wiedziała, jak to się stało, ale Kane po-
prowadził ją na niewielki parkiet. Czar nastrojowej muzyki przywodził na myśl
obraz francuskiej bohemy, tańczącej w upalne noce w przytulnych kafejkach na
paryskich bulwarach.
R
L
T
Uczucia, jakie ją przepełniały, stawały się coraz bardziej gorące i nieokieł-
znane. Bała się samej siebie. Gdy Kane przygarnął ją bliżej, zesztywniała w
obawie, że domyśli się, jak działa na nią ta bliskość.
Daremnie się opierała. TAiż przy uchu czuła ciepło jego oddechu. Jeśli
zamknie oczy, usłyszy bicie jego serca. Choć może to jej serce lak trzepocze się
w piersi? Już sama nie wiedziała. Ten szaleńczy, niespokojny rytm, któremu le-
piej się nie poddawać, nie wsłuchiwać w jego przyspieszone, rozkosznie słodkie
drżenie...
Zamknęła oczy. Muzyka przeniosła ją w inną rzeczywistość. Pozwoliła się
prowadzić, wtuliwszy się w jego ramiona. Ach, zapomnieć o wszystkim, poddać
się chwili, wmówić sobie, że może kiedyś nadejdzie dzień, gdy Kane ją pokocha
- wtedy mogłaby zatracić się w tym tańcu.
Muzyka umilkła, ale Kane nadal trzymał ją w ramionach. Popatrzyła na jego
twarz i ich spojrzenia się spotkały. W jego ciemnych oczach nieoczekiwanie do-
strzegła coś nowego, coś, co ją niemal przeraziło. Jakby próbował przejrzeć ją do
głębi.
I naraz doznała olśnienia Zmysłowa muzyka, bliskość, przyćmione światło
obudziły w nim pragnienie, jakiego nigdy nie spodziewała się w nim odkryć.
Zaparło jej dech, a serce zabiło mocniej.
- Wracajmy do stolika - rzekł miękko, kładąc dłoń na jej karku. - Nasza kola-
cja pewnie już czeka.
Popatrzyła na niego uważnie. Uśmiechał się jak zwykle. Lecz ona wiedziała.
Z całą pewnością się nie myliła. Pragnął jej, pożądał...
R
L
T
Wrócili do stolika. Potrawy smakowały wybornie. Jedząc, rozmawiali swo-
bodnie, wspominali zabawne wydarzenia, śmiali się z anegdotek. Potem sączyli
espresso z maleńkich porcelanowych filiżanek, zasłuchani w stare piosenki Edith
Piaf.
W pewnej chwili Kane pochylił się do Maggie i zagadnął cicho:
- Nadal nie masz przekonania do tego ślubu, co?
- Kane...
Powstrzymał ją ruchem ręki.
- Poczekaj. Czuję, że tak jest. Mam niewiele czasu, by cię przekonać, ale daj
mi szansę. Chyba nie proszę o wiele?
Maggie kiwnęła głową.
- W pracy układa nam się świetnie - ciągnął z przejęciem. - Małżeństwo bę-
dzie jedynie przedłużeniem tego, co już jest. Całkowicie partnerski układ, bez
nadmiaru oczekiwań. - Nakrył ręką jej dłoń. - Sama to powiedziałaś. Nie kocha-
my się.
Wlepiła w niego oczy. Czy on naprawdę nie widzi, że się w nim zakochała?
Im bardziej go poznaje, tym silniejsze staje się jej uczucie. Wtedy tak powie-
działa, bo bała się, że straci dla niego głowę. Ale teraz jest już za pózno, to już
się stało. Czy on tego nie rozumie? A może go to nie obchodzi?
- Taki układ pozostawia nam całkowitą wolność - mówił Kane, zapalając się
coraz bardziej. - Wydaje mi się, że największy błąd polega na tym, że ludzie za
dużo od siebie oczekują. A to się potem mści. Nadmierne wymagania, którym
R
L
T
nie można sprostać. Skoro z góry wszystko ustalimy, wyznaczymy cele, unik-
niemy rozczarowania.
- Jasne - mruknęła, krzywiąc się mimowolnie.
Przysunął się jeszcze bliżej.
- Maggie, to dla mnie sprawa ogromnej wagi.  Oczy mu pociemniały. Jesz-
cze bardziej zniżył głos. - Nigdy nie myślałem, że będę mieć dzieci. Zarzekałem
się, że już nigdy się nie ożenię.
Skinęła głową, zagryzając usta. Wiedziała, że jego małżeństwo rozpadło się,
ale nie przypuszczała, że było aż tak fatalne.
- Wiadomość, że jakaś kobieta nosi moje dziecko, poraziła mnie niczym
grom. Od tej chwili liczyło się tylko ono. I gdy się okazało, że to ty...
Ku jej zaskoczeniu urwał, jakby nie mógł mówić. Odwrócił wzrok.
- Sama widzisz - zaczął po chwili. - Wszystko da się ułożyć. Bardzo cię
lubię, naprawdę. I szanuję.  Popatrzył jej w oczy. - A nasze dziecko potrzebuje
ojca. To moja rola.
Poczuła ucisk w gardle. Chrząknęła, lecz nadal nie mogła wydobyć z siebie
głosu. Bała się, że lada moment wybuchnie płaczem. Wolała się nie odzywać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.