[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozedrę - przejechał w powietrzu hakiem od pachwiny aż po szyję - to pomyśl jak ludzie
napełnią to miejsce rozmowami... wyobraź sobie jak będą przychodzić i mówić: „To tu
zginęła ta kobieta o zielonych oczach". Twoją śmiercią będą straszyć dzieci. Zakochani będą
ją wykorzystywać jako pretekst, by się do siebie mocniej przytulić.
Przyznała w myślach, że było to kuszące.
- Czy droga do sławy była kiedykolwiek równie prosta? - spytał.
Pokręciła głową
- Wolałabym już, żeby o mnie zapomniano, niż być pamiętaną w taki sposób.
Wzruszył nieznacznie ramionami.
- Co tak naprawdę wiedzą dobrzy? - spytał. - Z wyjątkiem tego, co nauczą ich źli
swymi postępkami? - Uniósł hakowatą rękę.
- Obiecałem, że nie będę cię przymuszał do śmierci i dotrzymam słowa. Pozwól
jednak, że przynajmniej cię pocałuję.
Ruszył ku niej. Dobyła z siebie jakieś bezsensowne groźby, które i tak zignorował.
Brzęczenie w jego wnętrzu narastało. Myśl, że za chwilę dotknie jego ciała pokrytego
owadami, była nie do zniesienia. Uniosła ołowiane ręce, by go powstrzymać.
Jego upiorna twarz przysłoniła portret na ścianie. Helen nie potrafiła się jednak
przemóc, by go dotknąć i dlatego postąpiła krok do tyłu. Brzęczenie pszczół narastało.
Niektóre, bardzo rozeźlone, przeszły przez gardło i wylatywały z ust Cukiernika. Łaziły mu po
wargach, wkręcały się we włosy.
Cały czas błagała, by zostawił jaw spokoju, lecz on był nieprzejednany. Wreszcie nie
miała już dokąd się dalej cofać. Przygotowana duchowo na ból żądeł, położyła dłonie na jego
oblepionych owadami piersiach i pchnęła. W tym momencie hakowata ręka wystrzeliła do
przodu i zaczepiła o jej kark, zadrasnąwszy go niezbyt boleśnie. Poczuła jak cieknie krew;
była przerażona, że jednym ruchem mógłby rozedrzeć jej tętnicę. Ale on dał słowo i również
tym razem go dotrzymał.
Pszczoły, wzburzone gwałtownymi ruchami, latały jak oszalałe. Czuła je na sobie,
szukające wosku w uszach i cukru na wargach. Nie uczyniła nic, by je strząsnąć. Miała na
karku hak. Gdyby się gwałtownie poruszyła, mógłby ją poważnie zranić. Była złapana w
potrzask, jak w dziecięcych koszmarach, bez żadnej szansy na ucieczkę. Kiedy we śnie
znajdowała się w podobnej, beznadziejnej sytuacji - gdy demony czyhały ze wszystkich
stron, by rozerwać ją na sztuki - pozostawało tylko jedno wyjście. Dać za wygraną,
zrezygnować z chęci życia i pozostawić ciało ciemnym mocom. Teraz, gdy twarz Cukiernika
przycisnęła się do jej własnej, a brzęczenie pszczół zagłuszało nawet oddech, uczyniła to
samo. I podobnie jak w snach, pokój wraz z bestią rozmyły się i zniknęły.
*
Ocknęła się w kompletnym mroku. Przez kilka strasznych chwil nie wiedziała gdzie
się znajduje, a potem przez kilka następnych, powoli do tego dochodziła. W ogóle nie czuła
bólu. Dotknęła ręką karku: był - jeśli nie liczyć drobnego zadrapania - zupełnie nie
naruszony. Spostrzegła, że spoczywa na materacu. Czy zgwałcono ją kiedy leżała bez
czucia? Ostrożnie zbadała się. Nie krwawiła, rzeczy nie były poszarpane. Wyglądało na to,
że Cukiernik rzeczywiście chciał ją tylko pocałować.
Usiadła. Przez zabite deskami okno wpadało nieco drogocennego światła, a od drzwi
wiało ciemnością. Może były zamknięte -tłumaczyła sobie. Ale nie: słyszała jak na progu ktoś
szepcze. Kobiecym głosem.
Nie poruszyła się. Ci ludzie tu też byli szaleni. Od początku wiedzieli do czego
prowadzi jej obecność na Butt's Court, lecz oni go ochraniali - tego słodkiego psychopatę.
Oferowali mu schronienie i cukierki, kryjąc przed wścibskimi oczami i trzymając język za
zębami mimo, że przynosił krew do ich drzwi. Nawet Anne-Marie stała spokojnie, dobrze
wiedząc, że jej dziecko leży martwe kilka jardów dalej.
Dziecko! Takiego dowodu właśnie potrzebowała. Udało im się jakoś wykraść ciało z
trumny (co włożyli do trumny - zdechłego psa?) i przywieźli je tu, do świątyni Cukiernika, jako
zabawkę albo kochanka. Mogłaby zabrać ciało Kerry'ego na policję i opowiedzieć całą
historię. Obojętnie czy we wszystko by uwierzyli, co bardzo wątpliwe - istnienie ciała nie
podlegało dyskusji. Przynajmniej paru pomyleńców ucierpiałoby za swe wyczyny. Cierpieliby
za jej cierpienie.
Szepty przy drzwiach urwały się. Ktoś szedł w stronę sypialni. Kimkolwiek był, nie
niósł ze sobą latarki. Helen skuliła się w nadziei, że nie zostanie dostrzeżona.
W drzwiach pojawiła się postać. Panował zbyt nieprzenikniony mrok, by mogła
dostrzec więcej niż niewyraźną sylwetkę, która schyliła się i podniosła coś z podłogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Amy Barker (ed) Through the Clock's Workings (pdf)
- Clive Cussler Przygoda Fargo 2 Zaginione imperium
- 095. Barker Margaret Recepta na milosc
- Cave Nick Smierc Bunnego Munro
- The Best Enemy Money Can Buy Prof.Antony C.Sutton
- Wiktor Willmann Ze wspomnien wojennych lotnika
- Higgins Jack śąelazny tygrys
- AOR_AR8000_CU8232_RS232_user
- Green Roland Conan i wrota demona
- Mars Diana Swatka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.