Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

__ ? wiesz...  zaczęła znów Zosia, ale Ignaś zaprotestował.
__ gpijmy! Trzeba jutro wcześnie wstać.
80
''¦-
Obie dziewczynki wiedziały, że Ignasiowi wcale nie chce się tak bardzo spać, ale nie chce, żeby
mówiły o matce. Zbyt go to wzruszało, a wstydził się łez napływających do oczu, choć w ciemności nie
mogły ich widzieć.
Leżeli więc cicho aż do zaśnięcia. Rano pierwsza zerwała się Zosia.
 Wstawajcie! Patrzcie, jaka cudowna pogoda!
Rzeczywiście, niebo było błękitne, bez jednej chmurki, a ciepły wiatr podnosił białą firankę. W taką
pogodę łatwiej jest wstać, senność mija szybko.
 Prędko, prędko, po drodze jeszcze wstąpimy do ogrodnika.
Adaś cieszył się, że pojadą tramwajem. Na cmentarz było daleko i choć starsze dzieci
przespacerowałyby się z przyjemnością, ze względu na Adasia trzeba było jechać tramwajem. A
tramwaj to była dla Adasia wielka przygoda, mimo że już przecież jechał raz koleją do pani
Kalinowskiej.
Ogrodnik gderając i mrucząc dał Zosi spory pęczek narcyzów, a kiedy się dowiedział, o co chodzi,
wygrzebaÅ‚ parÄ™ krzaczków rozkwitÅ‚ych bratków i wrÄ™czyÅ‚ dziewczynce. ' ¦***¦ Tamto zwiÄ™dnie, a
bratki będą kwitły  powiedział.  Tylko jak wy to posadzicie, pożal się Boże!
 Posadzimy, posadzimy  śmiała się Zosia.  Przecież widzieliśmy, jak pan to robi.
.  Nie to samo widzieć  a samemu robić. Nie za głęboko, ale żeby korzonki całe przykryć ziemią,
dołek porządnie wykopać, nie byle jak  pouczał ogrodnik.
Ale to wszystko Zosia wiedziała już dawno. Podziękowała pięknie i wybiegła.
 No, a teraz do tramwaju!
Przez cmentarny mur zwieszały się okryte młodymi listeczkami gałęzie. Na wysypanych piaskiem
alejkach nie było niemal nikogo. Na grobach kwitły pierwiosnki, bratki, narcyzy. .  Jak tu ładnie! A
tam ptaszek śpiewa, słyszycie?
 Pewnie gniazdko tu ma!
 Gniazdko na cmentarzu?
 A czemu nie? Cicho tu jest, spokojnie, to mu dobrze. Słyszysz, jak śpiewa?
6  Pokój na poddaszu
81
Ptak zanosił się radosnym kląskaniem, szeleściły cicho listki na brzozach. Dzieci mówiły ściszonym
szeptem, tak tu jakoś było uroczyście mimo wiosennej wesołości.
Grób matki był daleko, w odległej części cmentarza, poza alejkami, przy których wznosiły się
grobowce z marmuru i piaskowca. Zabłądzili, takie wszystkie kwatery były do siebie podobne.
Wreszcie doszli.
Grób mamy stał samotny i opuszczony pomiędzy innymi grobami. Nie byli tu od pogrzebu dziadka
Helenki. Nie było jakoś czasu, nie pomyśleli o tym. Przykro uderzył ich widok żółtej gliny, na której
leżały zrudziałe gałązki jodłowe.
 Na tamtych grobach tyle kwiatów  powiedział Adaś i dziewczynki odczuły to jako wyrzut. Tak,
ich wina, zapomniały o tym, żeby, gdy się zaczęła wiosna, zająć się jak należy grobem mamy.
 To nic, zaraz wszystko urządzimy  zakrzątnął się Ignaś, który zauważył drgnięcie ust Anki. 
Dawaj, Zocha, te bratki!
Posadzili na grobie mamy krzaczki bratków. Delikatne, aksamitne płateczki zabłysły kolorami na żółtej
glinie.
 Patrzą jak oczka  zauważył Adaś, i Zosi natychmiast przypomniała się bajka, o której mówili
wieczorem. Tak, ten jeden krzaczek ma kwiaty bladoniebieskie jak oczy mamy.
 To nasz prezent na mamy imieniny, prawda?  cieszył się Adaś. Tak, Adaś był malutki. Słabo
pamiętał matkę, a ojca wcale. Nie odczuwał swojego sieroctwa tak boleśnie jak oni. Zaraz też zajął się
oglądaniem kwiatów na innych grobach, a potem z zadartą głową śledził drozda na drzewie.
A oni długo stali w milczeniu nad ukwieconym grobem. Nie było o czym mówić  ale wiedzieli, że
myślą o jednym. O mamie, której już nie ma. O tym, że mogli być dla niej lepsi wtedy, kiedy żyła. Ale
że tego nie da się już odrobić, że już nigdy nie będą jej mogli powiedzieć, jak bardzo ją kochają, jak
bardzo są jej wdzięczni za wszystko, co dla nich zrobiła, jak bardzo żałują tylu, tylu rzeczy.
 Musimy tu częściej przychodzić. Trzeba posadzić jakiś krzaczek albo coś, żeby rosło przez cały rok.
 Ja zapytam ogrodnika, on poradzi.
82
Znów umilkli. Ale nadszedł Adaś i zaczął nudzić.
 Chodzmy już. Już wszystko widziałem.
Zosia chciała ofuknąć braciszka, ale się powstrzymała. Cóż un może rozumieć, za mały jest. Dopiero
kiedy podrośnie, zrozumie, że matka była tym człowiekiem, który go kochał najbardziej na świecie, i
że już nigdy, nigdy nie znajdzie się nikt, kto by go kochał tak jak matka.
Szofer
Ignaś nie spieszył się. Szedł ulicą wolniutko i myślał o tym, co mu powiedział w szkole Janek Rudawski.
Oczywiście chodziło o gołębie. Gołębie Janka znane były w całej szkole. Wiadomo było, że Janek nie
myśli o niczym innym tylko o swoich pawikach, sercatych, newkach, i jak się tam one nazywają. Janek
potrafił upatrzyć sobie gołębia na drugim końcu miasta i nie miał spokoju, póki nie udało mu się go
zdobyć. Często spózniał się do szkoły, bo akurat wydarzył się jakiś kłopot z gołębiami. Kiedy się szło
do Janka na odległą maleńką uliczkę, wiadomo było, że nie należy go szukać w domu. Stał na
podwórku z zadartą głową i śledził, jak stadko ptaków lata wysoko, zataczając kręgi nad domami.
A teraz Janek sprzedawał swoje gołębie. Wszystkie. Kupowane przez lata, zdobywane z największym
trudem.
 Przeprowadzamy się. Tam nie wolno gołębi trzymać, wielka kamienica i okropnie porządna, ojciec
dozorcą będzie.
Janek mówił to wszystko spokojnie, ale usta mu drgały. Koledzy słuchali zdumieni. Jakże to, Janek
Rudawski bez gołębi? Nie mieściło im się to w głowach.
 Już wczoraj posprzedawałem, została mi para tych pawików, co to ci się wtedy tak podobały.
Może byś je wziął?
 Nie mam pieniędzy  powiedział Ignaś.
 Dużo nie chcę. I skredytuję ci. Jak będziesz miał, to oddasz. %7łal mi byle komu sprzedawać.
Ignaś przypomniał sobie żywo, jak wtedy, kiedy odwiedził Janka, napuszony gołąb łaził po krawędzi
dachu z nastawionym półkolisto ogonem, jak gruchał śmiesznie, jak spoglądał w dół
83
okrągłym, zabawnym oczkiem. Jakby to dobrze było mieć taką parkę! Tylko gdzie je trzymać? Dozorca
na pewno nie pozwoli. I właściwie  przecież coś zapłacić będzie trzeba, a skąd wziąć pieniądze? To
nic, że Janek chce dać na kredyt. Bo w końcu i tak trzeba będzie zapłacić.
Tak był zamyślony, że nie bardzo wiedział, co się koło niego dzieje. Niedbale przyciskał łokciem książki
i zeszyty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.