Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powszechnie wiadome, że  Otranto przewoził transport złota w sztabach.
 Tak?  spytałem zaintrygowany.
 Przy próbach wydobycia cennego ładunku pracowali nurkowie, ale... złoto zniknęło,
panie West.
 Zniknęło?!  wykrzyknąłem wpatrzony w inspektora.  Jak to możliwe?
 To właśnie jest zagadką. Skały wydarły otwór w skarbcu statku i nurkowie z łatwością
dostali się tamtędy do wnętrza, ale skarbiec był pusty. Zachodzi więc pytanie, czy złoto
skradziono przed, czy dopiero po rozbiciu statku. I czy w ogóle zostało umieszczone w
skarbcu?.
 Niesamowite...
 Tak, to dziwna sprawa, zwłaszcza jeśli się zważy, jak wyglądają sztaby złota. To nie
diamentowy naszyjnik, który można wsunąć do kieszeni. Biorąc pod uwagę, jakie są ciężkie i
nieporęczne, kradzież ich zdaje się wprost niewiarygodna. Mogło się zdarzyć jakieś hokus-
pokus, zanim statek wyruszył w rejs. Jeśli zaś nie, to złoto musiano usunąć w ciągu ostatnich
sześciu miesięcy. Tak więc jadę tam, by przyjrzeć się tej sprawie z bliska.
Newman już czekał na mnie na stacji. Przeprosił, że nie pojedziemy samochodem, ale
odstawił go do Truro do naprawy. Przyjechał więc ciężarówką należącą do gospodarstwa.
Usiadłem obok niego i ruszyliśmy lawirując ostrożnie pośród wąskich uliczek rybackiej
wioski. Wspięliśmy się na strome zbocze, przejechaliśmy kawałek krętego zaułka i
znalezliśmy się przed Poi House, którego brama wjazdowa wsparta była na granitowych
filarach.
Prezentujący się okazale dom położony był na szczycie skał, skąd roztaczał się wspaniały
widok na morze. Budynek był bardzo stary, sprzed czterech lub pięciu wieków, ze
współcześnie dobudowanym skrzydłem. Za nim znajdowało się pole uprawne o obszarze
około siedmiu czy ośmiu akrów.
 Wita pana Pol House  rzekł Newman.  I znak Złotego Galeonu.  Tu wskazał
ręką godło posiadłości w formie wiernej kopii hiszpańskiego statku z całym
oprzyrządowaniem, umieszczone nad frontowymi drzwiami.
Pierwszy wieczór mojego pobytu u Newmana był po prostu przemiły. Gospodarz pokazał
mi stare manuskrypty tyczące  Juana Fernandeza . Rozwinął mapy morskie sprzed wieków i
wskazał naniesione na nie szlaki wodne oznaczone kropkowanymi liniami. Przedstawił także
plany aparatu do nurkowania, z których  muszę przyznać  niewiele zrozumiałem.
Powiedziałem o moim spotkaniu z inspektorem Badgworthem, co wzbudziło jego duże
zainteresowanie.
 To wybrzeże zamieszkują dziwni ludzie  powiedział w zamyśleniu.  Mają we
krwi przemyt i grabież rozbitych okrętów. Aupy z wraków uważają za coś, co im się prawnie
należy i przeznaczone jest do napychania ich kieszeni. Jest tu jeden facet, którego chciałbym
panu pokazać. Bardzo ciekawy typ.
Ranek następnego dnia był jasny i bezchmurny. Newman zabrał mnie do Polperran i
przedstawił swemu nurkowi o nazwisku Higgins. Był to mężczyzna zamknięty w sobie, o
nieruchomej twarzy, a jego wypowiedzi sprowadzały się do monosylab. Rozmawiał z
Newmanem na ściśle techniczne tematy tyczące nurkowania. Po jakimś czasie Newman
zaprosił nas do gospody Pod Trzema Kotwicami. Tam dopiero kufel piwa rozwiązał
Higginsowi język.
 Zjechał tu detektyw z Londynu  wymamrotał.
 Mówią, że ten statek, co zatonął tu zeszłego listopada, wiózł kupę złota. No, nie on
pierwszy poszedł na dno i pewnie nie ostatni.
 Tak, tak  wtrącił właściciel Trzech Kotwic.
 Prawdę mówisz, Billu Higginsie.
 No, jasne, panie Kelvin.
Spojrzałem na karczmarza z pewną ciekawością. Zwracał na siebie uwagę przez
niezwykle szerokie barki, smagłą cerę i ciemne włosy. Nabiegłe krwią oczy uporczywie
umykały w bok unikając czyjegokolwiek spojrzenia. Przypuszczałem, że jego właśnie miał
Newman na myśli mówiąc o ciekawym typie w tej okolicy.
 Nie chcemy tu żadnych wścibskich obcych na naszym wybrzeżu  rzucił gwałtownie
Kelvin.
 Macie na myśli policje?  zapytał Newman z uśmiechem.
 I policję i innych  rzekł karczmarz z naciskiem.  I radzę o tym, panie, pamiętać.
 Wie pan co, Newman, to brzmiało jak pogróżka  powiedziałem, gdy wspinaliśmy
się w kierunku domu.
Mój przyjaciel roześmiał się.
 Bzdura, przecież nie robię im nic złego.
Potrząsnąłem z powątpiewaniem głową. W Kelvinie było coś dzikiego i złowrogiego.
Czułem, że jego myśli mogą biegnąć dziwnymi, niepojętymi ścieżkami.
Wydaje mi się, że od tego momentu zaczął się mój stały niepokój. Pierwszej nocy spałem
świetnie, ale następnej często się budziłem nękany niespokojnymi snami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.