Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może oświadczyć się Mary.
Pamiętał dzień, kiedy poprosił, aby została jego żoną. Szukał jej, żeby opowiedzieć o swoim szczęściu i
znalazł ją w ogrodzie, z kwiatami w ramionach. Był to najpiękniejszy widok, jaki w życiu widział - słońce
oświetlało włosy Mary, która trzymała w ramionach żółte i pomarańczowe róże. Jej niebieskie oczy
rozświetliły się na jego widok słodyczą, jakiej nigdy nie widział, słodyczą, która przeniknęła mu do serca,
obiecując radość, jakiej nigdy nie czuł.
Była najlepszą osobą, jaką znał, cenniejszą niż jakiekolwiek bogactwa - dlaczego nie spostrzegł tego
wcześniej? Dlaczego nie cenił jej tak, jak na to zasługiwała?
Ponieważ był głupcem. Zarozumiałym, aroganckim głupcem. Sprawił jej zawód. Gdybyż tylko miał
jeszcze jedną szansę...
Ktoś zastukał do drzwi.
Jason usiadł na łóżku, wpatrując się w drzwi. Kto przyszedł tu o takiej porze? Serce zabiło mu szybciej.
Czyżby? Czyżby Mary zmieniła zdanie?
Znów rozległo się stukanie.
Z nadzieją podszedł do drzwi i otworzył je na oścież.
Na progu stał Cecil z ponurą twarzą i zaciśniętymi ustami.
- Czy mogę wejść? - spytał zimno.
Nadzieja Jasona zmieniła się w popiół. Z równie zimnym wyrazem twarzy usunął się i wpuścił kuzyna do
środka.
- Nie zabiorę ci dużo czasu. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli kiedykolwiek zbliżysz się do Mary, zabiję cię.
- Możesz spróbować.
Policzki Cecila pokryły się czerwienią.
- Jak możesz być tak nonszalancki? Nie widzisz, co zrobiłeś? Aamiesz jej serce. Jeśli w ogóle darzysz ją
jakimś uczuciem, zostaw ją, na litość boską, w spokoju.
Dobitne słowa Cecila wbijały się Jasonowi w samo serce. Przypomniał sobie głos Mary, drżący z bólu i
pomieszania.
Już nawet sama siebie nie lubię.
Co zrobił? Co takiego zrobił?
Jason odwrócił się, przybity poczuciem winy i żalu. Musi jej to wynagrodzić.
I w głębi serca wiedział, co to ma być.
- Dobrze - powiedział cicho. - %7łyczę wam wszystkiego najlepszego.
- Naprawdę? - spytał Cecil z niedowierzaniem.
- Tak.
Jason włożył rękę do kieszeni i zacisnął ją wokół przedmiotu, który się tam znajdował. Czuł, jak mu się
wrzyna w dłoń, ale ten ból, w porównaniu z bólem serca, ledwo odczuwał.
- Cieszę się, że się z nią żenisz. Będzie z tobą o wiele szczęśliwsza.
Cecil zawahał się na moment, po czym kiwnął głową.
- Do widzenia, Jasonie - powiedział i wyszedł.
Jason wyjął rękę z kieszeni i powoli ją otworzył. Na dłoni leżał pierścień Helsburych.
Rubin błyszczał złym, diabelskim blaskiem.
Jason podszedł do okna, otworzył je i rzucił pierścień jak najdalej w ciemną, zimną noc.
Przez chwilę nie mógł odetchnąć. Przeszywał mu płuca straszny ból, ale ból w sercu, kiedy przyłożył czoło
do chłodnej szyby, był jeszcze większy. Mary...
25
Dzień ślubu był jasny i słoneczny.
Elizabeth, która opanowała już sztukę znikania i pojawiania się znienacka, zmaterializowała się w pokoju
Mary, wzbudzając wokół siebie jedynie kilka iskier.
Mary, gładząc muszlę, siedziała w halce przy toaletce.
- I co? - spytała Elizabeth, zakładając ręce na biuście odzianym w białą, jedwabną suknię. - Zmądrzałaś
wreszcie?
Mary rozejrzała się. Elizabeth zmarszczyła czoło. Znikł gdzieś blask, który zdawał się emanować z tej
dziewczyny. Jej usta wykrzywiły się w uśmiechu, ale oczy pozostały ciemne i smutne.
- Tak - odparła Mary. - Wychodzę za Cecila. - %7łałuję, że w ogóle poznałam Jasona - dodała ciszej.
Elizabeth poczuła gwałtowny ból, gdy przypomniała sobie, iż sama wypowiedziała niemal dokładnie takie
same słowa dwadzieścia pięć lat temu.
- Nie mów tak!
Mary spojrzała na nią ze smutnym zrozumieniem.
- Przedtem tego nie rozumiałam, ale teraz już wiem. Pani kochała Vincenta, prawda?
Elizabeth odwróciła się od niej bez słowa.
- Co się stało? - zapytała Mary. - Dlaczego zerwała pani zaręczyny?
- To długa historia - odparła Elizabeth, wpatrując się w rzezbiony słupek baldachimu nad łóżkiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.