Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 I porozmawiali z nim  dodał Gurder.
Angalo i Masklin spojrzeli na niego dziwnie.
 Co tak patrzycie?! Przecież po to tu przybyliśmy.
 Oryginalnie, owszem. Nadal chcesz go prosić o ratowanie kamieniołomu?
 Przecież to człowiek!  wkurzył się Angalo.  Teraz już nawet do ciebie mu-
siało to dotrzeć! On nam nie pomoże! Bo i niby dlaczego miałby pomagać? Jest tylko
90
człowiekiem, którego przodkowie zbudowali Sklep! Dlaczego z uporem maniaka wie-
rzysz, że jest jakimś wielkim nomem z nieba?!
 Bo nie mam nic innego w co mógłbym wierzyć!  wrzasnął Gurder.  A jeśli
ty nie wierzysz we Wnuka Richarda, to dlaczego jesteś w jego torbie?
 To tylko zbieg okoliczności. . .
 Zawsze tak mówisz! Zawsze jest to albo przypadek, albo zbieg. . .
Torba nagle zaczęła się energicznie ruszać i wszyscy stracili równowagę, a Gurder
także wątek.
 Idziemy po podłodze  odmeldował Masklin, przytulony do dziurki.  Tu jest
naprawdę dużo ludzi.
 Wszędzie ich pełno!  westchnął Gurder.
 Niektórzy trzymają znaki z wypisanymi nazwiskami.
 Jak to ludzie  skwitował Gurder.
Do tego wszyscy byli przyzwyczajeni  w Sklepie ludzie często nosili znaki z na-
zwiskami. Niektóre były dziwne i strasznie długie, jak:  Pani J. E. Williams Kierownik
albo  Cześć, nazywam się Tracey . Nikt dokładnie nie wiedział, dlaczego ludzie muszą
91
cały czas nosić te plakietki. Najpopularniejsza teoria głosiła, że inaczej by zapomnieli,
jak się nazywają.
 Zaraz, coś tu się nie zgadza! Jeden ma napisane  Richard Arnold . Idziemy
tam. . . rozmawiamy z nim.
Z góry faktycznie dobiegły powolne, basowe ryki w dwóch tonacjach.
 Rzecz, rozumiesz, o czym mówią?  spytał Masklin.
  Tak. Ten z napisem ma zabrać naszego do hotelu. To takie miejsce, w którym
ludzie śpią i są karmieni. Cała reszta to grzecznościowe banały, jakie ludzie mówią do
siebie, żeby się upewnić, że jeszcze żyją.
 Co masz na myśli?  zdziwił się Masklin.
  Mówią na przykład:  Jak ci leci? albo  Miłego dnia , albo  Co sądzisz o po-
godzie? Sens tych wypowiedzi jest taki:  Jeszcze żyję i widzę, że ty też .
 Popatrz, to zupełnie jak my  ucieszył się Masklin.  To się nazywa  współ-
życie z innymi . Możesz czasem spróbować, na pewno nie zaszkodzi.
92
Torba zakołysała się na boki i uderzyła w coś, toteż wszyscy trzej złapali się kur-
czowo, czego kto mógł. Angalo złapał się jednorącz, w drugiej ręce bowiem trzymał
książkę.
 Znowu się robię głodny  oświadczył Gurder.  Tu naprawdę nie ma nic do
jedzenia?
 Jest trochę pasty do zębów w tubce.
 Dziękuję, aż tak głodny nie jestem.
W pobliżu rozległ się znajomy warkot.
 Znam ten dzwięk!  ucieszył się Angalo.  To silnik spalinowy. Jedziemy
czymś!
 Znowu?- jęknął Gurder.
 Wysiądziemy, gdy tylko się da  zapewnił go Masklin.
 Rzecz, co to za rodzaj ciężarówki?  spytał Gurder.
  To helikopter.
 Strasznie hałaśliwy  poskarżył się Gurder, który w życiu nie słyszał o helikop-
terze.
93
 To samolot bez skrzydeł  poinformował go Angalo, który słyszał.
Gurder poświęcił tej rewelacji długą chwilę ostrożnego i przestraszonego namysłu.
 Rzecz?  spytał w końcu powoli.
  Tak?
 Co utrzymuje w powietrzu. . .
  Nauka.
 Nauka? A, to wszystko w porządku!
* * *
Hałas trwał długo, aż w końcu stał się częścią rzeczywistości i to do tego stopnia, że
gdy się nagle skończył, było to dla całej trójki szokiem. Leżeli na dnie torby, mając tak
dalece wszystkiego dość, że nawet im się rozmawiać nie chciało.
Torba tymczasem została przeniesiona, postawiona, przeniesiona ponownie, znowu
postawiona, uniesiona raz jeszcze i rzucona na coś miękkiego.
Wreszcie zapanowała błoga cisza.
W końcu przerwał ją Gurder:
94
 No dobra, o jakim smaku jest ta pasta?
Masklin odnalazł Rzecz w kłębowisku spinaczy, kurzu i kawałków papieru na sa-
mym dnie torby.
 Wiesz może przypadkiem, gdzie jesteśmy?  spytał.
  Pokój 103, Hotel Cocoa Beach New Horizons. Właśnie monitoruję łączność.
Gurder pozbierał się zadziwiająco szybko i ruszył w stronę zamka błyskawicznego.
 Muszę stąd wyjść! Dłużej tu nie wytrzymam. . . Angalo, podaj mi nogę, to może
dosięgnę do suwaka. . .
Zamek rozjechał się z cichym zgrzytem i do torby wpadł nagle oślepiający snop
światła. Cała trójka zanurkowała, gdzie kto mógł, kryjąc się błyskawicznie. Dłoń, więk-
sza od Masklina, sięgnęła do wnętrza, złapała plastikową torebkę z pastą i szczoteczką
i się cofnęła.
Nikt się nie poruszył.
Po chwili dał się słyszeć odległy szum lecącej wody.
Dalej nikt nie drgnął.
95
 Boom-boom foom zoom-hoom-hoom, hoom zoom hoom. . .  Głos był dono-
śniejszy niż szum wody i, bez dwóch zdań, należał do człowieka.
 To. . . śpiew?  szepnął Angalo.
 . . . Hoom. . . hoom-boom-boom hoom. . . zoom-hoom-boom HO-
OOooooOOOmmnn Boom. . .
 Rzecz, co się dzieje?  zaniepokoił się Masklin. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.